|
|
| Horizons - ciekawe miejsca i planety |
|
Napisane przez: GutenbergPL - 16.12.2015, 02:01 UTC - Forum: Instytut Kartografii i Ksenobiologii
- Odpowiedzi (35)
|
 |
Post przeniesiony z innego wątku, dlatego jest pierwszy....
Krótka fotorelacja z przelotu po kanionach, na księżycu pewnego gazowego giganta.
CMDR Drakkainen w ASP Scout, w kanionie:
![[Obrazek: tmCQUyP.jpg]](http://i.imgur.com/tmCQUyP.jpg)
Poniżej również jego ASP Scout, na dnie wąwozu, prawie centralnie - na światłach.
![[Obrazek: pBlYE0b.jpg]](http://i.imgur.com/pBlYE0b.jpg)
Zdjęcie zrobione "z krawędzi" - więc odległość od celu oznacza głębokość kanionu.... ponad 6,5km. 
A tak się ciągną kaniony na tym księżycu, cała ich plątanina:
![[Obrazek: Z50AxPB.jpg]](http://i.imgur.com/Z50AxPB.jpg)
Szybki przelot na ciemną stronę księżyca, lądowanie i eksploracja:
![[Obrazek: FoiwVRt.jpg]](http://i.imgur.com/FoiwVRt.jpg)
Zwróćcie uwagę na różny charakter świateł łazika i Scout'a.
I na koniec, cmdr Drakkainen, prowadzi rozpoznanie po ciemnej stronie:
![[Obrazek: jYcMx5a.jpg]](http://i.imgur.com/jYcMx5a.jpg)
Pytanie do Was: gdzie leży to ciekawe, zimne miejsce?
Podpowiem: jest w odległości średnio dwóch czy trzech skoków od HR 8444, a np ASPem - jeden skok.
Możemy tam urządzić sobie wyścigi lub poligon do walki w ograniczonej przestrzeni - naprawdę, jest gdzie polatać z emocjami.
Połączenie: wąski kanion + dopalacze - rządzi... mi tam szczęka opadła, jak Drak leciał przede mną ciemnym kanionem na światłach. 
Edit: To księżyc przy przedostatniej planecie w systemie HIP 110028, tam gdzie leży nasza "druga Ziemia".
|
|
|
| [OPOWIADANIE] Pomyłka, czyli na boku spisane przygody Calluma i Twiddlepopa |
|
Napisane przez: Mathias Shallowgrave - 05.12.2015, 14:07 UTC - Forum: Galeria
- Odpowiedzi (5)
|
 |
Opowiadanie utrzymane w konwencji humoreski fantasy, które kiedyś napisałem Miłej lektury!
Pomyłka, czyli na boku spisane przygody Calluma i Twiddlepopa
– Atmosfera tego miejsca jest przytłaczająca – powiedział Callum Kruczy Dziób, absolwent Uniwersytetu Pięciu Wiatrów, znawca sztuki tajemnej oraz zawodowy barbarzyńca i najemnik, którego sława sięgała najodleglejszych krańców znanych krain. Towarzyszący mu skrzat, ubrany w czerwony kubrak i szpiczastą czapeczkę tego samego koloru, poprawił niemal dwa razy większy od siebie magiczny plecak bez dna, stęknął i pociągnął solidny łyk rumu z metalowej piersiówki, strachliwie rozglądając się wokół. Znajdowali się w zapomnianej przez czas świątyni mrocznego boga Gargulatha, Pająka o Siedmiu Odwłokach. Gęsty mrok znaczyły tu i owdzie niewielkie plamy słabego światła, których źródłem były rzadko rozsiane wieczne pochodnie, przymocowane do ścian z surowego, grubo ciosanego kamienia. Ściany pokrywało dziwne pismo, wyglądające na bardzo stare i bardzo magiczne, a w powietrzu roznosił się niemiły zapach stęchłej wody i zgnilizny. Z ciemności co i rusz dochodziły tajemnicze odgłosy, stuki i puki.
Korytarz, którym podążali bohaterowie zarastały olbrzymie pajęczyny, niemal uniemożliwiające poruszanie się. Podłoże było spękane i nierówne, co jeszcze bardziej utrudniało wędrówkę. Skrzat co chwila potykał się i stękał, Callum natomiast parł do przodu, nie oglądając się za siebie. Krótkim mieczem bezustannie siekł pajęczyny, przecierając szlak. Eksplorowali świątynię na zlecenie pewnego podstarzałego hrabiego, który w jakiejś rozpadającej się księdze znalazł informację o cudownym specyfiku, poprawiającym sprawność w łożnicy. Hrabina zeszła z tego świata ponad rok wcześniej i od tamtej pory wdowiec rozhulał się nieco. A że wiek nie pozwalał na zbyt intensywne harce z młódkami, hrabia szukał sposobu na wzmocnienie potencji. No i doszukał się – przepisu na wywar, którego głównym składnikiem był sproszkowany róg jednorożca. Specyfik podobno sprawiał, że chłop mógł przez całą noc czynić swe powinności względem białogłowy, przyrodzenie jego bowiem na długie godziny stawało się twarde niczym ów róg jednoroży, jak głosiła księga.
Jedynym mankamentem był powszechnie znany fakt, że jednorożce dawno wyginęły. Pewien uznany magik, za słoną opłatą i sobie tylko znanym sposobem dowiedział się, że pozostał jednak na świecie ostatni przedstawiciel tego gatunku. Czarownk spędził długie miesiące na magicznych badaniach, aż w końcu udało mu się ustalić, że jednorożec przebywa w pozawymiarowej sferze, chronionej potężnymi zaklęciami. Jedyna para wrót do tej sfery znajdowała się właśnie głęboko w świątyni dawno zapomnianego, starożytnego pajęczego boga. Hrabia, powodowany chęcią uszczęśliwienia rzeszy łasych na prezenty białogłów, do zdobycia artefaktu wynajął najdroższego (bo najlepszego, jak głosiło proste hasło reklamowe najemnika) barbarzyńcę na kontynencie – i tak oto Callum i jego skrzaci pomocnik przedzierali się teraz przez las pajęczyn wśród pełnej smrodu ciemności.
Korytarz skończył się nagle. Klinga miecza odbiła się od ściany, wydając metaliczny dźwięk.
– Co jest, do stu chędożonych sobak? – zaklął Callum i ze złości posiekał wszystkie otaczające ich pajęczyny. W ślepym zaułku zrobiło się nagle trochę przestronniej.
– Uff, uff! – stęknął skrzat i dodał piskliwym głosem: – Chwila odpoczynku nie zaszkodzi.
– Cichajże, Twiddlepop. Coś tu nie gra. Wyciągnij pochodnię, jękliwy kurduplu. Do tej pory nie napotkaliśmy zagrożenia, wiec myślę że dość nabijania sobie guzów w ciemności.
Twiddlepop mruknął coś pod nosem i zrzucił plecak na ziemię. Otworzył klapę i wczołgał się do środka. Przez chwilę z wewnątrz dochodziły gniewne pomruki, odgłosy szarpaniny i przestawiania bliżej nieokreślonych przedmiotów. W końcu skrzat wydostał się i tryumfalnie uniósł pochodnię. Callum, któremu sukces towarzysza ani trochę nie zaimponował, wyrwał mu ją z ręki i pogmerał palcami nad głownią, mrucząc zaklęcie. Pochodnia zajęła się ogniem i oczom ich ukazała się kamienna ściana, którą kończył się korytarz.
– Dziwne, to jedyna droga w głąb świątyni... – Callum mówił do siebie, uważnie oglądając ściany, sufit i podłogę.
– Bolą mnie nogi i głowa – poskarżył się Twiddlepop. – I skończył mi się rum.
– Jak wykonamy to zlecenie, będziesz mógł codziennie brać rumowe kąpiele, żałosny alkoholiku.
– Tylko nie alkoholiku! – zapiszczał skrzat. – Mogę przestać, kiedy tylko będę chciał. Tyle, że na razie nie chcę.
– Lepiej usiądź gdzieś na boku i przestań pałętać się pod nogami.
– Sam nie wiem, dlaczego z tobą pracuję – powiedział obrażony Twiddlepop, ale posłusznie usunął się pod jedną ze ścian.
– Bo nikt inny nie chce kurdupla–nałogowca za partnera – odparł uszczypliwie barbarzyńca. Skrzat nie odezwał się, ostentacyjnie odwracając głowę w drugą stronę. Usiadł na wystającym kamieniu pod ścianą i podparł brodę dłońmi. Kamień wsunął się w podłogę. Do ich uszu doszedł zgrzyt metalu, jakby długo nie używany mechanizm nagle ożył. Skrzat pisnął. Ściana, przy której siedział odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Razem z półokrągłym kawałkiem podłogi i Twiddlepopem. Callum zaklął pod nosem. Po chwili coś znowu zazgrzytało i ściana wróciła do poprzedniej pozycji.
Twiddlepop siedział sztywno, a jego twarz przybrała barwę bladego papirusu, którego magowie używają do zapisywania zaklęć. Callum wykorzystał okazję, chwycił plecak bez dna i jednym skokiem znalazł się przy skrzacie. Wciąż wciśnięty w podłogę kamień na nowo uruchomił mechanizm i ściana przekręciła się po raz kolejny.
* * *
Troll jaskiniowy o imieniu Rattlebaum potwornie się nudził na służbie. Od jakiegoś tysiąca lat. Właśnie wtedy dostał tę robotę, a właściwie wyrok – za zjedzenie dwóch wysoko postawionych w hierarchii Kręgu wiedźm, które podczas podróży na doroczny Sabat na Łysej Górze złapał potworny huragan. Wiedźmy schroniły się w wielkiej jaskini, która okazała się rozwartą paszczą Rattlebauma.
Wielkie Gremium Magicznego Kręgu bezapelacyjnie zasądziło wyrok skazujący i próżne okazały się tłumaczenia oskarżonego, że to nie jego wina, bowiem odruchowo przełknął ślinę, kiedy wiedźmy rozpaliły mu ognisko na języku. Sąd był bezlitosny i uznał zeznanie za kłamstwo, za którym troll chciał ukryć zbrodnię. Dostał do wyboru unicestwienie przez depetryfikację albo roboty społeczne. Zdecydował się na to ostatnie, w tym wypadku pilnowanie magicznych wrót, strzegących wstępu do pozawymiarowego schronienia ostatniego przedstawiciela ginącego gatunku. W zasadzie mu to odpowiadało.
Rattlebaum był stary; miał ponad siedem tysięcy lat. Potrzebował czasu na myślenie i odpoczynek. Ponad millenium przesiedział bez ruchu. Pożywienie w postaci surowych żył szlachetnych kamieni miał w kontrakcie. Nie były to co prawda delikatne diamenty czy słodkie rubiny, ale pośledniejsze gatunki też dobrze smakowały.
Nagle usłyszał jakiś zgrzyt, dochodzący daleko z góry. Po chwili odgłos powtórzył się. I jeszcze raz. Rattlebaum, który jak wszystkie trolle miał nadzwyczaj wrażliwy słuch pomyślał, że to dość irytujące, a w dodatku nietypowe. Powoli podniósł głowę i wytężył przyzwyczajony do ciemności wzrok. Nic jednak nie dojrzał.
– Hm – mruknął do siebie troll, a brzmiało to, jakby żarna wielkiego młyna na chwilę ożyły i starły się ze sobą w boju. Ponieważ tajemniczy odgłos nie powtórzył się, Rattlebaum wrócił do rozważań nad dostawami pożywienia. Po dłuższej chwili coś znowu przykuło jego uwagę. W ciemności, wysoko w górze, pojawił się mały, świecący punkcik, który wydawał się zbliżać z dużą prędkością. Zanim troll zdążył pomyśleć co to może być, punkcik zamienił się w pochodnię i spadł na ziemię, uprzednio odbiwszy się od wskazującego palca kamiennego olbrzyma.
– Hmmm – znowu zamruczał Rattlebaum i tym razem podniósł się z ziemi. Podszedł do marmurowej tablicy kontrolnej międzywymiarowych wrót i nacisnął kilka gustownych, jadeitowych przycisków. Całkiem smakowicie wyglądających swoją drogą.
Wrota rozjarzyły się. Oznaczało to, że magiczna bariera została aktywowana. Rattlebaum miał polecenie oszczędzania energii, stąd osłona wrót przez większość czasu była wyłączona. Troll aktywował ją tylko z okazji kontroli Wielkiego Gremium, które miały miejsce raz na sto lat. Oraz w wypadku zagrożenia, które miejsca jak dotąd nie miało. Aż do teraz. Być może.
* * *
Po drugiej stronie była przepaść. Jedynym solidnym gruntem pod nogami był półokrągły kawałek podłogi przy obrotowych drzwiach. Callum stał w rozkroku, a skrzat siedział obok, wciąż skamieniały z przerażenia. Barbarzyńca schylił się i przesadził go sobie pod nogi. Kamień uruchamiający mechanizm wysunął się ze szczeliny w podłodze.
Komnata, w której się znajdowali, nie była częścią świątyni, a przynajmniej tak nie wyglądała. Wydawała się raczej ogromną, naturalną jaskinią, ale to też ciężko było stwierdzić, bowiem zarówno sklepienie jak i podłoże ginęły w ciemnościach. Callum ostrożnie wychylił się poza krawędź podłogi i cisnął zapaloną pochodnię w przepaść. Długo patrzył jak spada, stając się coraz mniejsza i bledsza. W końcu całkiem zniknęła w ciemności.
Barbarzyńca głośno przełknął ślinę.
Wtem na dole coś zajaśniało. Głęboko, bardzo głęboko, pojawiło się bladoniebieskie światełko. Zaledwie mały punkcik, nie większy niż główka od szpilki. Callum nie potrafił odgadnąć czym było. Wiedział jedynie, że to ich jedyny punkt zaczepienia. Nagle barbarzyńca przypomniał sobie, że w plecaku powinna znajdować się mikstura, która sprawia, iż ciało staje się lekkie jak piórko. Wygrał ją niedawno w kości od pewnego przygodnie spotkanego, niemożliwie grubego jegomościa, który miał ich całkiem spory zapas – ułatwiał sobie w ten sposób poruszanie się. Na pytanie, w jaki sposób stał się posiadaczem tak pokaźnej ilości magicznego napoju, grubas napomknął tylko o nieszczęśliwym wypadku magicznego transportu, którego był jedynym świadkiem, a w którym to obydwaj magowie prowadzący wóz tragicznie zginęli. I coś o zbiegach okoliczności.
Niestety, Callum nie był w stanie samodzielnie wyciągnąć napoju – był zdecydowanie za duży, żeby zmieścić się do plecaka. Szturchnął stopą skrzata.
– Ocknij się, Twiddlepop! No już, przestań udawać! – mały ani drgnął. Nadal siedział sztywno na ziemi, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w pustkę. Callum podniósł go i ostrożnie podszedł do krawędzi kamiennej półki, po czym wyprostował rękę.
– Przestań udawać, ty podstępny skrzacie, albo przysięgam na tego cholernego Pająka o Siedmiu Tyłkach, że zrzucę cię na dół! – Twiddlepop nagle drgnął. Kiedy zobaczył pod sobą bezdenną pustkę, wrzasnął ile miał sił w skrzacich płuckach, po czym gwałtownie się szarpnął. Jego czerwony kubrak wyślizgnął się z dłoni Calluma i malec poleciał prosto w otchłań. Barbarzyńca na sekundę spanikował. Nie na darmo był jednak najdroższym najemnikiem po tej stronie Oceanu Niespokojnego. Złapał plecak i bez namysłu rzucił się za skrzatem. Zobaczył go daleko w dole, jak bezwładnie spada, obracając się w powietrzu. Człowiek był miał oczywiście większą masę, wiec w dość szybkim tempie udało mu się doścignąć towarzysza. Pochwycił go wolną ręką i przyciągnął do siebie. Odważył się zerknąć w dół. Niebieskie światełko trochę się powiększyło, ale niewiele. Mieli czas.
– Właź do plecaka i szukaj mikstury! Tej błękitnej, którą wygraliśmy twoimi znaczonymi kośćmi! – Callumowi z trudnością udało się wrzasnąć wprost do ucha Twiddlepopa. Zębami otworzył plecak i cisnął małego do środka. Skrzat zdążył tylko pisnąć.
* * *
Rattlebaum stał bez ruchu i wpatrywał się w ciemność. Coś się tam działo. Wysoko w górze majaczył jakiś bliżej nieokreślony obiekt, który powoli zbliżał się do trolla. Po dość długim czasie dało się rozróżnić sylwetkę postawnego mężczyzny, który majestatycznie opadał na ziemię. Jego szyi uczepiona była mała postać, a znad prawego ramienia wystawała zdobiona rękojeść miecza.
* * *
Callum nudził się potwornie podczas powolnego opadania. Wokół panowała ciemność; niebieskie światełko na dole było jedynym punktem, na którym można było zaczepić wzrok. Twiddlepop kurczowo trzymający się jego szyi irytował go niezmiernie, co chwila spoglądając w dół i biadoląc, że na pewno za chwilę mikstura przestanie działać i obydwaj skończą jako mokra plama w tym zapomnianym przez bogów miejscu. Barbarzyńca postanowił nie wdawać się z nim w dyskusję i uparcie milczał.
Kiedy wreszcie opadli na ziemię, Callum bez słowa odstawił skrzata na bok i rozejrzał się. Znajdowali się na dnie wielkiej studni, otoczeni przez pionowe skały. Źródłem niebieskiego światła okazała się być kula energii, wewnątrz której, pośrodku podłogi, stały drewniane drzwi. Obok nich wznosiła się pojedyncza skała, wysokości jakichś pięciu rosłych elfów.
– No to rzyć – powiedział Twiddlepop, wymachując na prawo i lewo wątłymi skrzacimi rączkami, kojarzącymi się z witkami bazi.
– Zdrętwiały mi – wyjaśnił, widząc zdziwione spojrzenie Calluma.
Barbarzyńca przewrócił oczami i wskazał na drzwi.
– Wydaje mi się, że to jest to, czego szu… – zaczął, ale jego wypowiedź została przerwana przez głośny dźwięk. Brzmiało to, jakby żarna wielkiego młyna na chwilę ożyły i starły się ze sobą w boju.
– Hmmm... – powtórzyła skała i odwróciła głowę w ich stronę. Twiddlepop pobladł i czmychnął do plecaka bez dna, zamykając się od środka. Callum błyskawicznie wyciągnął półtoraręczny miecz z pochwy na plecach i odskoczył, przyjmując bojową pozycję.
– Pierwsza wizyta od tysiąca lat i tacy dziwni goście – powiedziała skała. Żarna toczyły regularną bitwę. Barbarzyńca zaczął wreszcie rozróżniać masywne, kamienne nogi, olbrzymie ręce i nieregularnych kształtów głowę, pośrodku której lśniła para jadeitowych oczu.
– No proszę, troll jaskiniowy – mruknął do siebie i dodał głośniej: – Witaj, trollu. Jestem Callum Kruczy Dziób, podróżnik i odkrywca, a to… – barbarzyńca przerwał i spojrzał na plecak. – A ten strachliwy skrzat to Twiddlepop, mój towarzysz i pomocnik. Podczas burzy natrafiliśmy na starożytną świątynię, w której znaleźliśmy schronienie. Niestety, w wyniku nieszczęśliwego wypadku spadliśmy w przepaść. Udało nam się wyjść z opresji cało, jak widzisz.
– Cóż za nieszczęśliwa sytuacja, współczuję – zazgrzytał olbrzym. – Nazywam się Rattlebaum i jestem strażnikiem tego miejsca. Od tysiąca lat tkwię w tej studni. Mam czas na myślenie, ale jestem bardzo samotny.
– O, to bardzo ciekawe – skłamał Callum i chowając miecz przeklął w duchu wylewną szczerość, którymi nacechowane były trolle. Z drugiej strony czuł się uspokojony, bowiem istoty te nie potrafiły kłamać.
– Ależ tak, bardzo ciekawe. – Klapa plecaka odchyliła się i ze środka wyjrzał Twiddlepop. – Nie masz może kropelki czegoś mocniejszego, panie Rattlebaum? Słyszałem, że trolle lubują się w mocnych trunkach, chroniąc w ten sposób żołądek przez erozją. Gdzieś nawet czytałem, że mają przez to straszne gazy i niektórzy magowie celowo, że tak powiem, hodują trolle z kłopotami żołądkowymi. Trzymają je w podgrzewanych basenach. Trolle, hm, produkują bąbelki, żeby kąpiel była przyjemniejsza. To się nazywa hakuzzi, czy jakoś tak…
– Tak się składa, że mam akurat beczułkę rumu – przerwał mu Rattlebaum. Wydawał się nieco urażony. – Przyszła na specjalne zamówienie z ostatnim transportem z Kręgu.
Troll sięgnął za plecy i ze specjalnie wyciosanego w tym celu schowka wyciągnął pokaźną beczkę, po czym postawił ją na ziemi. Twiddlepop pisnął z radości i zniknął we wnętrzu plecaka, by po chwili wynurzyć się z metalowym kubkiem. Callum westchnął głęboko, ale nic nie powiedział. Jako że troll wydawał się przyjaźnie nastawiony, postanowił grać na zwłokę i obmyśleć jakiś plan wtargnięcia do pozawymiarowej sfery.
Wielce ukontentowany skrzat tymczasem hożo podbiegł do beczułki i odkręcił kranik, podstawiwszy podeń swój kubek.
– Straszniem ciekawy pańskiej historii, panie Rattlebaum – rzekł, próbując napitku. – Mmm, cóż za aromat, cóż za moc! Zdecydowanie zna się pan na trunkach! Niechże pan opowie, jak znalazł się pan na tym zad… w tej dziu… w tym miejscu – dokończył.
Troll, z dającym się zauważyć entuzjazmem usiadł, aż lekko zatrzęsła się ziemia.
– Chętnie opowiem wam swoją historię – zazgrzytał. – Skoroście podróżnicy, to pewnie dzienniki piszecie. Może znajdziecie ciekawym mój przypadek, godnym uwiecznienia dla potomnych. Stary jestem, może jakiś ślad po mnie zostanie, a nie tylko kupa gruzu.
– O tak, pewnie, że prowadzimy dziennik! – Twiddlepop spojrzał błagalnie na Calluma, i wymownie wskazał na beczkę rumu. Barbarzyńca wzruszył ramionami:
– Jak mówiłem, to bardzo ciekawe. Chętnie wysłuchamy opowieści. Wyciągnij z łaski swojej drugi kubek, ty samolubny lilipucie.
* * *
– Od tyziąza lat…
W głowie Calluma zrodził się zalążek planu. Podniósł do ust kubek i jednym haustem dopił zawartość.
– Od tyziąza lat… – powtórzył niewyraźnie Twiddlepop, lekko się chwiejąc i czkając przeciągle. – Szczerze wzpółłżuję, panie Rattlebaum.
– Nie narzekam, jak mówiłem – odrzekł troll. – Stary jestem i dobrze mi tu. Tylko samotny. Raz na sto lat magowie przychodzą, sprawdzają czy wszystko w porządku i znikają w dziurach teleportów.
– Ale zaraz. Przecież wy, trolle, nie potraficie kłamać. Czy sędziowie z Kręgu nie wzięli tego pod uwagę? – zapytał Callum. Teraz musiał tylko odpowiednio poprowadzić tę rozmowę.
– Nie było o tym mowy. To były inne czasy. Jako oskarżony nie miałem w zasadzie nic do powiedzenia – zazgrzytał troll.
– No ale teraz mamy demokrację! Mógłbyś się odwołać, złożyć apelację, dojść sprawiedliwości. Przecież to był wypadek.
– Nigdy o tym nie pomyślałem…
– Sąd na pewno uznałby twoją rację. Mógłbyś pójść do nich choćby teraz. Dostałbyś duże odszkodowanie, jakąś podgrzewaną jaskinię na ten przykład, a za same odsetki mógłbyś do końca życia żywić się diamentami i rubinami, których tak ci tutaj brakuje. Lepiej rozmyślać w komfortowych warunkach niż na samym dnie zapomnianej przez czas, wilgotnej studni.
– Zapomnianej, tak... Odszkodowanie, hm, diamenty… – zająknął się troll. Chwilę się zastanawiał, aż w końcu – ewidentnie poirytowany – uderzył pięścią w ziemię. Siedzący obok Twidllepop przewrócił się i kubek wypadł mu z ręki. Był w takim stanie, że momentalnie zwinął się w kłębek i po chwili z tamtej strony dobiegało już tylko cichutkie, skrzacie chrapanie.
– Masz rację, Kruczy Dziobie! – Rattlebaum powoli podniósł się z ziemi. – Niezwłocznie udam się do Kręgu i zażądam zadośćuczynienia! Millenium odsiadki w tym miejscu to zdecydowanie za dużo. Nabawiłem się reumatyzmu i erozyjnych żylaków. To koniec, nie dam sobą pomiatać! Od razu ruszam w drogę! Jeśli chcecie, mogę was zabrać ze sobą.
– O, nie, spójrz tylko na mojego przyjaciela. Biedak przedawkował rum i musi odespać swoje. Dobrze go znam, za nic go nie dobudzisz. Jakoś sobie poradzimy. Daliśmy radę w dół, damy i w górę – odrzekł Callum.
– No dobrze, wasza wola. Żegnam w takim razie, miło było poznać i dziękuję za otworzenie mi oczu. Jeśli kiedyś się jeszcze spotkamy, odwdzięczę się. Tylko nie manipulujcie przy tej konsoli. To magiczne urządzenie, grozi wypadkiem – wyrecytował paragraf z instrukcji obsługi. – Jeśli uwolnicie energię z kuli, to miejsce wyparuje, a wy razem z nim. Krąg zapewne przyśle tu wkrótce jakiegoś innego strażnika. Czas na mnie. Bywajcie, podróżnicy.
Wyrzekłszy te słowa, troll złapał się skały kamienną dłonią i podciągnął w górę. Zaczął się powoli i niezgrabnie wspinać, a Callum patrzył za nim i nie mógł uwierzyć, że jego plan się powiódł. Miał niezmierną ochotę pomachać olbrzymowi białą chusteczką na pożegnanie. Rattlebaum okazał się, bądź co bądź, całkiem przyzwoitym trollem.
* * *
W czasie, kiedy Callum Kruczy Dziób, absolwent Uniwersytetu Pięciu Wiatrów głowił się jak zdezaktywować barierę chroniącą wrota, trzeźwy już Twidllepop przelewał pozostałą zawartość beczułki do różnorakich butelek, pojemników i tykw wygrzebanych z plecaka bez dna.
Barbarzyńca co prawda nigdy nie był prymusem z kombinatoryki magicznej stosowanej, ale wszystkie egzaminy z tego przedmiotu zaliczył na studiach bez ściągania, był więc co nieco obeznany w temacie. Po niedługim czasie wydał z siebie tryumfalny okrzyk i zdecydowanym ruchem wcisnął kilka przycisków na marmurowym panelu. Przez chwilę nic się nie działo. Nagle kula niebieskiej energii rozbłysła jaskrawym światłem, po czym rozległ się dźwięk wyładowania elektrycznego i bariera zniknęła.
– Ha! – wykrzyknął Callum. – Skończyłeś, skrzacie? Droga stoi otworem. Kto wie, co czeka nas po drugiej stronie tych wrót...?
Złapał mosiężną, okrągłą klamrę służącą za klamkę i mocno pociągnął do siebie. Drzwi otworzyły się bezgłośnie. Były wypełnione oślepiającą światłością.
– Jesteś gotowy?
Twiddlepop niepewnie skinął głową, zakładając na ramiona plecak.
– To w drogę – raźno rzekł Callum i przestąpił świetlisty próg. Skrzat nabrał w płuca powietrza i zrobił to samo.
Znaleźli się na dość dużej polanie, zalanej cudownie słonecznym blaskiem. Pokrywał ją kobierzec różnokolorowych kwiatów. Nad sobą mieli błękitne niebo, poznaczone białymi chmurami, a wokoło rozciągał się gęsty, zielony las. Zewsząd dochodziło ćwierkanie ptaków. Sielankowa atmosfera była niemal namacalna.
Callum wciągnął świeże powietrze głęboko w płuca i zamarł. Na środku polany zobaczył najdziwniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek spotkał. Istota posiadała tułów konia, ale zamiast czterech kończycz, miała tylko jedną – dokładnie pośrodku. Mocno umięśniona noga kończyła się szerokim kopytem.
Jednonogi koń zarżał.
– Przybysze, tutaj! – krzyknął ludzkim głosem, w którym było słychać zdziwienie. – Jak się tutaj znaleźliście? To miejsce jest strzeżone od tysiąca lat!
– Szukamy ostatniego jednorożca – powoli powiedział Callum, podejrzliwie spoglądając na bestię. Ta nagle zgięła nogę i potężnym susem wybiła się w powietrze, lądując tuż przy barbarzyńcy. Stojący za nim Twiddlepop przetarł oczy i wyciągnął z kieszeni kubraka piersiówkę, po czym pociągnął z niej obficie.
– To źle trafiliście – odrzekł dziwny koń, obwąchując Calluma. – Macie może kostkę cukru? – zapytał nagle.
– Znajdzie się – powiedział barbarzyńca i wymownie spojrzał na skrzata. – Zajrzyj no do plecaka, Twiddlepop.
– Bogowie, sprawcie, żeby to były pijackie zwidy – zamruczał do siebie malec, wczołgując się do środka.
– Nie wyglądasz mi na jednorożca – Callum zmierzył stworzenie wzrokiem, od grzywy po kopyto. – Za wrotami, którymi tu weszliśmy, miał znajdować się ostatni jednorożec. Pewien mag wykalkulował to po miesiącach żmudnych badań.
– Musi pomyłka – odparł koń i zrobił gest, który przypominał wzruszenie ramionami.
– Niemożliwe. To renomowany i solidny mag o nieskalanej reputacji.
– Musiał pomylić się w obliczeniach, bo ja co prawda jestem ostatnim, ale j e d n o n o ż c e m – trzeźwo oznajmił jednonożec.
– No to rzyć – dobiegło z plecaka. Callum nie mógł uwierzyć własnym uszom. Zrezygnowany obejrzał się za siebie. Magiczne wrota zniknęły.
– Przepraszam, którędy do wyjścia? – zapytał.
Leeds, sierpień 2011
|
|
|
| Góry, te małe góry... |
|
Napisane przez: GutenbergPL - 28.11.2015, 20:42 UTC - Forum: O wszystkim i o niczym
- Odpowiedzi (32)
|
 |
Hej
musiałem założyć ten temat, nie było wyjścia...
Nie wiem czy wiecie, ale, prócz husarii, mamy być z czego być bardzo dumni na innych polach....
"Lodowi wojownicy" - ice warriors - tak nazwała polskich wspinaczy z lat 80' pisarka angielska.
Himalaiści....
Ludzie, którzy byli nieprzygotowani(Wielicki, zdobywając zimowy Everest, z braku sprzętu, szedł w okularach spawalniczych), właściwie szturmem zdobyli Himalaje.
Wspinali się latem, i zimą - a zimą temperatury sięgały - 50st. C.
Kurtyka, wspinanie zimą w Himalajach, nazwał "sztuką cierpienia".
Kukuczka, Kurtyka, Zawada, Wielicki, i inni - szli tam, gdzie jeszcze nikt w takich warunkach nie poszedł.
Bez wątpienia, okazali hart ducha właściwy bohaterom...
Brak
Opowieść Kurtyki: https://www.youtube.com/watch?v=zZgqLZ2RSZg
Przekroczyli granice ludzkich możliwości - i zapłacili za to - 70% z nich nie żyje....
A tu, opowieść dająca do myślenia, opowieść o wspinaniu się zimą w Himalajach: https://www.youtube.com/watch?v=-OBX25ix4eU
10 z 14 ośmiotysietneczników pierwsi zimą zdobyli Polacy....
|
|
|
| Jak grindować rangi Federal i Imperial Navy. |
|
Napisane przez: Franz Lionport - 27.11.2015, 13:40 UTC - Forum: Biblioteka
- Odpowiedzi (16)
|
 |
Zapewne jak wielu z nas ja również myślałem, że nabijanie rang navy jest niesamowicie długie i monotonne, jednak kiedy całkiem przypadkiem zrobiłem pierwszą rangę federal navy stwierdziłem, że spróbuję pójść za ciosem i już po ok. 5 godzinach miałem rangę 7 federal navy, która umożliwia zakup Federal Gunship. Okazało się, że nabijanie rang jest dużo szybsze i łatwiejsze niż myślałem - stąd pomysł na ten poradnik.
Oczywiście jest wśród husarskiej braci wielu bardziej doświadczonych grinderów rang , jeśli macie coś do dodania to śmiało piszcie i razem ułożymy kompletny poradnik.
Podkreślam, że wszystkie opisane tu sposoby przetestowałem osobiście, więc są to wiadomości z pierwszej ręki a nie ze słyszenia czy też inne plotki. Jest to też powód dlaczego pisanie tego poradnika zajmuje mi więcej czasu niż planowałem.
No to zaczynamy.
Rangi Federal Navy (plus dostęp do statków i systemów, które odblokowane zostają po zdobyciu danej rangi) :
1. Recruit
2. Cadet
3. Midshipman - Dropship
4. Petty Officer - Sol,Beta Hydri
5. Chief Petty Officer - Assault Ship , PLX 695, Vega
6. Warrant Officer
7. Ensign - Gunship , Ross 128
8. Lieutenant- Exbeur
9. Lieutenant Commander
10. Post Commander - Hors
11. Post Captain
12. Rear Admiral
13. Vice Admiral
14. Admiral
Rangi Imperial Navy (plus dostęp do statków i systemów, które odblokowane zostają po zdobyciu danej rangi) :
1. Outsider - Imperial Eagle
2. Serf
3. Master - Imperial Courier
4. Squire - Achenar
5. Knight
6. Lord
7. Baron - Imperial Clipper, Summerland
8. Viscount
9. Count
10. Earl - Facece
11. Marquis
12. Duke
13. Prince
14. King
Jak atakować rangi Federal Navy.
1. Miejsce.
Powinniśmy udać się do systemu 17 Draconis, oddalony jakieś 550 Ly od HR 8444.
W systemie 17 Draconis jest jedna stacja Paradiso , umożliwia więc lądowanie dużych statków jak Anaconda. Stacja niestety nie posiada outfiting, więc wszystko musimy zabrać ze sobą. Mój wybór to Asp Explorer, A5 tarcze, 2 x Chaff, Limpet collector controler, 20-30 limpetów.
17 Draconis posiada stację Paradiso Outpost , uwaga "Outpost" to tylko nazwa, jest to duża stacja z możliwością przyjmowania dużych statków, w opisie stacji widnieje outfitting ale tak naprawdę stacja nie ma NIC do sprzedania kiedy wchodzimy do hangaru.
2. Misje.
Rangę w Navy (zarówno Federal jak i Empire) robimy gdy mamy wystarczająco dużo nabitych "punktów", które gra daje nam za misje wykonywane dla frakcji należących do Federacji lub Imperium. Kiedy już osiągniemy już wymaganą ilość owych "punktów" możemy dostać misję " Naval Progression" zleconą przez Federal/Imperial Navy. Po wykonaniu misji " Naval Progression" nasza ranga podnosi się do kolejnego poziomu.
W 17 Draconis lądujemy na stacji Paradiso Outpost. Wchodzimy w BULLETIN BOARD i szukamy misji typu Charity, czyli tych z wyciągniętą dłonią. Zasadniczo są dwa rodzaje misji typu Charity tj. dajemy kasę (od 2 do 25 tys cr), lub przywozimy jakieś ładunki na stację (np. jedzenie , medykamenty itp.).
Bierzemy tylko te misje które spełniają dwa warunki:
- misje są od frakcji zrzeszonej z federacją.
- misja polega na donacji kredytów.
Misje wystawiane przez frakcje zrzeszone z federacją możemy rozpoznać po logo federacji widniejącym po prawej stronie paska misji. Poniżej przykład akurat z imperium ale analogicznie federacja.
Jak atakować rangi w Imperial Navy.
I Metoda - misje "NAVY ASCENSION OPPORTUNITY" - Uwaga ! Ten sposób prawdopodobnie zostanie usunięty 1.5
Jakie są plusy misji Navy Ascension ?
Każda misja tego typu jest warta w reputacji navy ok. 4 razy tyle ile warta jest misja charity.
Nie wydajemy kasy.
Jakie są minusy misji Naval Ascension ?
Nie mamy możliwości zbierania misji szmuglerskich na których łącznie możemy zarobić nawet ponad 30 mil kredytów.
1. Miejsce.
System TAMAR , stacja GOULD PORT.
System TAMAR posiada jeszcze outpost YOULL CITY, jest to istotne gdyż cały trik polega na misjach szmuglerskich wykonywanych pomiędzy stacją GOULD PORT a outpostem YOULL CITY.
2. Statek.
Statek powinien mieć dużą ładownię i możliwość lądowania na outpostach a więc do wyboru T6, ASP Explorer, Python.
3. Co robimy.
-Lądujemy na stacji GOULD PORT.
-Bierzemy misje charity (dotacje kredytów) dla frakcji związanych z imperium. Są to te misje oznaczone wyciągniętą dłonią , które po prawej stronie mają znaczek imperium.
https://imageshack.com/i/pbbxD68Yj
-Wykonujemy misje charity i robimy relog open play/ private group/ solo, po każdym relogu na 80-90 % wskoczymy do nowej instancji gdzie czekają na nas nowe misje. Dzięki tym relogom robimy misje charity, aż do pojawienia się misji typu IMPERIAL NAVY ASCENSION OPPORTUNITY.
https://imageshack.com/i/p3kU9ZU9j
-Bierzemy misje typu IMPERIAL NAVY ASCENSION OPPORTUNITY tylko z czachą, karnistrem i strzałką, są to misje szmuglerskie do outpostu YOULL CITY (ja nabrałem ponad 130 misji tego typu i nigdy nie widziałem innego portu przeznaczenia niż YOULL CITY).
https://imageshack.com/i/padgv7stp
-Ponownie robimy relog open play/ private group/ solo i nabieramy misji szmuglerskich na maxa tj. aż do wyczerpania ładowni lub kiedy zauważymy że zostało nam ok 15 min. do konca czasu przeznaczonego na realizację wziętych misji. Misje szmuglerskie mają czas realizacji od 2 do 3,5 godz.
-Załadowani misjami szmuglerskimi lecimy do YOULL CITY gdzie oddajemy wszystkie. Pamiętajcie, że są to misje szmuglerskie nielegalnych towarów więc w wypadku zeskanowania dostaniecie kilkaset tysięcy kary. Odradzam też śmierć gdyż wszystkie misje będą nie wykonane i dostaniecie dużo minusa w imperium.
-Wracamy do GOULD PORT gdzie dzięki wykonanym misjom szmuglerskim IMPERIAL NAVY ASCENSION OPPORTUNITY czekają już na nas misje navy ascension na koleją rangę ja w każdym razie ja po zrobieniu 70 misji szmuglerskich navy ascension z Knight na Lord po powrocie do stacji GOULD PORT miałem misje z Lord na Baron.
-Bierzemy misje typu IMPERIAL NAVY ASCENSION OPPORTUNITY tylko z czachą, karnistrem i strzałką, są to misje szmuglerskie do outpostu YOULL CITY (ja nabrałem ponad 130 misji tego typu i nigdy nie widziałem innego portu przeznaczenia niż YOULL CITY), i jak poprzednio - relog, wykonanie misji , powrót do stacji, nowa ranga heh
Moje statystyki:
Knight -->Lord (po zrobieniu 70 misji (Lord) pojawiła się opcja na Baron)
Lord --> Baron (po zrobieniu 64 misji (Baron) pojawiła się opcja na Viscount)
Baron --> Viscount (po zrobieniu 68 misji (Viscount) pojawiła się opcja na Count)
Viscount --> Count (po zrobieniu 31 misji (Count) pojawiła się opcja na Earl)
Count --> Earl (po zrobieniu 78 misji (Earl) pojawiła się opcja na Marquis)
Marquis --> Duke (po zrobieniu 71 misji (Earl) NIE pojawiła się opcja na Duke)
II Metoda - misje charity + bonus szmuglerka
1. Miejsce.
System FEHU (stacja FRIGSCHNECK'S DOCK) oddalony ok 350 Ly od HR 8444.
System FEHU posiada dwie stacje umożliwiające więc lądowanie dużych statków jak Anaconda.
Stacja FRIGSCHNECK'S DOCK (białe wnętrze z palmami) posiada niezły outfitting, poza tym misje typu "Navy Progression" często polegają na przewiezieniu 1-4 ton jakiegoś nielegalnego towaru do drugiej stacji w systemie oddalonej o ok. 0.65 ls, więc nie musimy zbierać "slolen trade data" czy innych "stolen...." .
Tu jak wygląda ekran misji kiedy już osiągniemy możliwość podniesienia rangi:
http://imagizer.imageshack.us/a/img911/954/YlQvff.png
Dlaczego akurat FRIGSCHNECK'S DOCK ? Zauważyłem dwa atuty przemawiające za tą akutat stacją.
- misje "charity-dotacja" pojawiają się częściej (być może takie szczęście miałem...)
- możemy brać także misje typu "charity - need food" , które polegają na dostarczeniu żywności do stacji, a to dlatego że stacja posiada żywność w commodity market. Bierzemy misję -> kupujemy co trzeba->oddajemy misję.
Z tych względów na FRIGSCHNECK'S DOCK możemy w tym samym czasie zrobić 60-80% misji więcej niż na drugiej stacji. (oczywiście kalkulacje są "na oko" heh)
Jedyny problem z FRIGSCHNECK'S DOCK jest taki, że z moich obserwacji misje szmuglerskie za 4-6 mil Cr zawsze wymagały poziomu Trader co najmniej - TYCON, ale pojawiały się dość często. (I tym razem kwestia szczęścia - ale będę jeszcze tam grindował i jak coś się zmieni to zrobię edit)
Tu przykładowa misja szmuglerska za ponad 5,8 mil. (Uwaga misje te często są na stacje typu OUTPOST więc Asp Explorer wydaje się idealny, przy czym możemy sprzedać ładunek który dostaniemy po zaakceptowaniu misji i kupić dopiero później,bezpośrednio przed dostawą - tym sposobem możemy mieć np. 10 misji na łączną dostawę 150 ton podczas gdy nasz Asp ma np. 32 tony max cargo. ):
http://imageshack.com/a/img903/5113/ScLoOh.png
2. Misje.
Mój wybór to Asp Explorer, A5 tarcze, 2 x Chaff, i Cargo na maxa, Ale można oczywiście zamontować słabsze tarcze i więcej cargo.
notatki :
A więc po co taki outfit Asp'a i dlaczego 17 Draconis ?
1. misje podnoszą range
2. misje sie nie zeruja
3. 2 mil na 7 range
4. misje charity maja poleciec w 1.5
5. misje respawnuja sie co jakis czas lub przy relogu
Tamar imperium - Tun federacja
Edit: będę ten wątek uzupełniał częściami (brak czasu), jednak jutro skończę to pisać.
|
|
|
| Prośba |
|
Napisane przez: Montrala - 23.11.2015, 14:22 UTC - Forum: O wszystkim i o niczym
- Odpowiedzi (35)
|
 |
Jak niektórzy z Husarzy już się zorientowali jestem strzelcem sportowym (amatorem). Niestety po ostatnim ataku terrorystycznym w Paryżu, Komisarz Unijny Elżbieta Bieńkowska jakimś cudem doszła do wniostku, że najlepszą metodą walki z terrorystami zaopatrującymi się na czarnym w wojskową broń maszynową pochodzącą z przemytu lub krzadzieży w wojsku czy policji, będzie odebranie sportowcom (i nie tylko) cywilnej broni samopowtarzalnej (czyli takiej która strzela ogniem pojedynczym).
Zwaracam się z prośbą do tych, którzy nie podzielają irracjonnalnego strachu przed bronią i uczciwymi, przestrzegającymi prawa obywatelami posiadającymi taką broń (w samej Polsce jest to klilaset tysięcy osób, a jesteśmy krajem z jednym z najniższych na świecie współczynników posiadania lgalnej broni - ok. 1 szt / 100 mieszkoańców) o podisanie poniższej petycji i przekazywanie wici dalej. Petycja dostępna również po polsku.
https://www.change.org/p/council-of-the-...m=copyLink
Więcej tutaj: http://redneck.pl/dyrektywa/
I analiza Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego: http://cakj.pl/2015/11/22/dyrektywa-ue-w...el-prawny/
|
|
|
| Fallout 4 |
|
Napisane przez: Goliat - 23.11.2015, 08:20 UTC - Forum: Pozostałe gry
- Odpowiedzi (29)
|
 |
No cóż, jak powstał wątek o SW Battlefront, to założę wątek o Fallout 4, a co 
Od razu prośba z góry o unikanie spoilerów, co by nie psuć niektórym rozgrywki 
Tak więc ja rzucę na początek linkiem, który może być bardzo pomocny dla takich osób jak ja, co to się potocznie je nazywa mianem "Loot whore" 
http://www.fallouttracker.com - narzędzie to służy do znajdywania wszelkich znajdźków, głównie chodzi o Bobbleheads i Magazyny, można sobie zaznaczać które się ma, a których jeszcze brakuje, dzięki temu nie trzeba sobie tworzyć arkuszu w Excelu np. Z tego co widzę są też wskazane lokacje, gdzie te rzeczy znajdywać, może komuś się przyda, ja na razie zdaję się na swój nos 
http://fallout4map.com/ - a tutaj mapka ze znajdźkami, może się kiedyś przyda.
http://www.cdaction.pl/news-43383-1/nadg...mutna.html - poranna garść memów
|
|
|
| Star Citizen 2.0 PTU test |
|
Napisane przez: 2M1R - 21.11.2015, 14:34 UTC - Forum: Pozostałe gry
- Odpowiedzi (4)
|
 |
Oto co dostałem na email:
Cytat:Star Citizen Alpha 2.0 PTU: Crusader Playtest Invite
Greetings everyone, we hope you are having a fantastic week and we have big news for you!
If you are receiving this email, you have been specifically invited to the Public Test Universe (PTU) to playtest Star Citizen Alpha 2.0 which features the very first elements of the Persistent Universe in the form of the gas giant Crusader and surrounding areas. These locations include Port Olisar transit station, Covalex Shipping Hub, Security Post Kareah and many scenic asteroid fields, comms arrays and research satellites that our team has been hard at work on.
This also includes our new Avenger variants, the first iteration on FPS, Multicrew technology, interior physics grid, quantum travel, IFCS, EVA, missions, and so much more. As we want to stress test the new content, we’ve disabled Arena Commander and ArcCorp for the time being.
...
F4, Elite i jeszcze to... Nie wiem w co grać 
Jak już ogram to podzielę się tu wrażeniami
|
|
|
|