17-19.03.3303
Nie mogłem przejść obojętnie wobec dramatycznej sytuacji w jakiej znalazło się tylu ludzi. Kiedyś, zaraz po śmieci rodziców byłem w podobnym miejscu. Od zapewne dość nieciekawego a pewnie i śmiertelnego końca, uratował mnie pewien dobry znajomy mojego ojca, którego przypadkowo spotkałem snując się bez celu po szemranych okolicach . Był on Emisariuszem Imperium i szukał tam rekrutów, jako że mnie znał to nie roztaczał przede mną cudownych wizji bycia imperialnym obywatelem. Zamiast tego zaoferował mi coś czego wtedy potrzebowałem najbardziej: swoje miejsce we wszechświecie. Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że te 10 lat służby w Imperium mimo całej jego ułomności, nie zmieniło mojego światopoglądu a jedynie go wzmocniło.
Do dzisiaj pamiętam sytuację gdy mój bezpośredni przełożony odmówił wykonania rozkazu, za który został zdegradowany. Rozkaz ten był prosty: Pozostawić mieszkańców pewnej zapomnianej dla świata koloni i wycofać się do odległych koszar. Problemem było, że właśnie rozpoczynał się rajd lokalnych bezwzględnych piratów na tę kolonię. Zostaliśmy, zwyciężyliśmy i zapamiętaliśmy, a na pewno ja zapamiętałem: jak możesz to pomóż bezbronnym bez względu na koszty.
I tak już dwa dni kursuję Cutterem i rozwożę uchodźców do bezpiecznych portów.

.png)