Eksploracyjne wpadki
#11
Robiłem sobie zdjęcia swoją Condą z thrusterami 4d bodaj, w każdym razie na pewno bardzo słabymi. 

A więc robię sobie zdjęcie wychodzę z SC na orbicie planety, ustawiam sobie kamerkę wszystko elegancko robię print screena i nagle zauważam, że coś jest nie tak. Tzn te kreski w czasie lotu które mają oddawać prędkość jakoś tak nienaturalnie się poruszają. Sprawdzam ustawienie statku, thrustery mi wariują, bo mimo, że nic nie robię starają się mnie odepchnąć od planety. Kiedy sobie uświadomiłem co się dzieje pomyślałem tylko - o kurczę. Szybko wchodzę na mapę systemu i sprawdzam swoją planetę - bardzo bardzo niedobrze - myślę - planeta ma ok. 4g a ja spadam wprost na nią. Byłem w tamtym momencie w połowie drogi do Saggitariusa...


Na samym początku panika. Przez chwilę tylko obserwowałem jak spada wskaźnik mojej wysokości. Jak Anaconda nieuchronnie zmierza w dół by rozbić się i utworzyć wielki krater na powierzchni tego ciała niebieskiego, gdzieś na końcu kosmosu gdzie nikt nie zagląda. Nie ma nawet do kogo wołać o pomoc, bo jestem tysiace lat świetlnych od bańki, nawet łowcy niewolników nie będą zainteresowani by mnie stąd zgarnąć.

Po chwilowym oszołomieniu myślę jednak sobie - kurcze przecież nie ma sytuacji bez wyjścia, musi dać się coś zrobić, nie zginę tutaj przez taką głupotę. Wymyślę coś.

Pierwszym pomysłem jaki mi przyszedł do głowy była próba rozpędzenia statku tymi papierowym thrusterami i przezwyciężenie siły grawitacji planety. Zaznaczam ją na cel po czym ustawiam statek do wektora ucieczki, daję pełną moc na silniki i pcham do dechy przepustnicę. Anaconda się dław, próbuje, stara się, ale już wiem, że biedna nie da rady. Zmniejszyłem swoją prędkość - to prawda - zamiast spadać 600 metrów na sekundę spadam tylko 400. Kreseczki lecą nieco wolniej w dół.

A więc to tak? Myślę zrezygnowany i wchodzę na mapę galaktyki by zobaczyć Sagittarius A - po tylu próbach kiedy chciałem tam dotrzeć i kiedy w końcu znalazłem w sobie siłę na to by pokonać ten dystans skończę swą podróż tutaj, jako wrak na jakiejś zapomnianej planecie. Super.

I tak kiedy przeglądałem tę mapę coś mnie olśniło. 

Na samym początku powiedziałem do siebie - "nie, to jest niemożliwe!, to się nie może udać!". Jednak w sytuacjach takich jak ta, kiedy zdrowy rozsądek zawodzi to szaleństwo staje się sposobem na przetrwanie i tylko ono, może podpowiedzieć nam rozwiązanie, wystarczy jedynie go posłuchać...

A więc się wsłuchałem. Szaleniec nad uchem podpowiedział:

Skieruj statek w dół. Wykorzystaj pęd spadania do skoku w inny system.

To mogło zadziałać! Potwór, olbrzymia planeta z grawitacja 3 - 4 g otwierała już swą paszczę by mnie pożreć. Widziałem już jej zęby przy kadłubie, widziałem wygłodniałe oczy. Zostało mi niewiele czasu. 

Wiedziałem, że aby wykonać skok muszę szybko znaleźć gwiazdę jak najbliżej linii horyzontu, czym niżej będzie system, tym większa szansa, że FSD "złapie" punkt i skoczy. Mapa galaktyki i sprawdzanie wszystkich systemów dookoła mnie. Dopisało mi szczęście bo w miejscu, w którym się znajdowałem gęstość gwiazd była dość duża. Pierwsza, druga, trzecia, czwarta nieudana próba. Gwiazdy były albo za wysoko, albo za nisko wchodząc w powierzchnię giganta. Ale w końcu, po kilkunastu próbach znalazłem. System oznaczony jakimś ciągiem znaków i cyfr, którego w życiu bym nie zapamiętał, i który normalnie każdy by pominął, zignorował, ale dla mnie w tamtym momencie ten system był jak skok do Saggitarius A. Jeden z najważniejszych skoków w mojej karierze pilota.

Uruchomiłem Frameshift Drive i zacząłem zmieniać pozycję statku tak by dziub powoli opadł prosto w kierunku planety, która zasłaniała już większość pola widzenia. Prędkość Condy zmieniła się, w pewnym momencie instrumenty pokładowe zaczęły twierdzić, że przyspieszam, a nie cofam się. To moment, w którym statek zmieniał swe ustawienie by stanąć twarzą twarz z potworem.

Conda opada, dochodzi do linii horyzontu i przekracza go nieznacznie. Spadam w dół, próbuję podnieść nieco statek, ciągnę drążek do siebie i dzieje się coś niesamowitego. Odliczanie.

5 - 4 - 3 - 2 - 1 Po czym słyszę potężne, metaliczne uderzenie statku, który wskakuje do Witch Space.
Nie wierzę, że to się udało!
Chwilę później prawie zderzam się z gwiazdą w całkiem innym systemie. Daję po hamulcach. Wstaję z fotela pilota i spoglądam z mostka na pomarańczową gwiazdę, której istnieniu zawdzięczam życie.
Udało się.

Dzisiaj opowiadam tę historię różnym Commandom, przy Laviańskiej Whiskey albo Dżinie z Alpha Centauri. W czasie swoich eksploracji to najbardziej niebezpieczna, ale też niesamowita przygodą jaką (szczęśliwie) udało mi się przeżyć. A także nauczka - zawsze sprawdzaj jaką grawitację ma Twoja planeta.

Ale nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia.

Czasem prześladuję mnie jedynie uczucie, albo wydaje mi się, że słyszę złowieszczy i pełny gniewu ryk czegoś olbrzymiego, krążącego gdzieś na drodze do Saggitarius A, czegoś starożytnego, któremu przyjdzie czekać być może setki albo tysiące lat na następną ofiarę.



Aż się takie mini opowiadanie z tego zrobiło Smile

Tutaj fotka z tego miejsca, widać jak RCSY nieudolnie pchają stateczek i dym z silników głównych:

[Obrazek: 0vA8crm.png]

Odpowiedz
#12
Kurde, Tadek, masz to coś xD miodne opowiadanie, godne lore elity ;p
"Każda frakcja ma takiego Fenyla, na jakiego zasłużyła" - CMDR Goliat
Odpowiedz
#13
(29.07.2016, 10:39 UTC)Fenyl de Lechia napisał(a): Kurde, Tadek,  masz to coś xD

Czyżby to był kryptocytat z S Kadry Toma Wolfe? Świetna książka Biggrin

To daję po hamulcach i daję pełną moc to też stamtąd, brakuje tylko "Brachu" i " Chlanie, Latanie i Rajdowanie " Biggrin

Odpowiedz
#14
No to właśnie najadłem się strachu.

Lecę sobie neutronówkami na północny kraniec galaktyki. Jestem 1000 ly poniżej planu ponad 58.000 ly od HR-ki. Lecę, i lecę... Neutronówek zrobiło się jakby mniej. W końcu stwierdziłem, że robi się zbyt rzadko i czas się "wynurzyć". Zrobiłem z neutronówki ostatni skok pionowo w górę około 180 ly. Patrzę na mapę i dookoła pusto. Żadnego systemu w zasięgu! Ciśnienie mi skoczyło do milionpińcet na stodziewińcet. Rąsie zaczęły lekko drżeć i rozpoczęło się paniczne "latanie" po mapie!
Uratowała mnie synteza j3. I to musiałem jej użyć dwa razy, aby "wynurzyć się" do około -600 poniżej planu gdzie dopiera złapałem kontakt z systemami w zasięgu.
Jakby jeden z tych systemów był 30 ly dalej to bym tam został na zawsze.

Takie to ryzyko z neutronówkami - nie zawsze da się wrócić po swoich śladach.
Odpowiedz
#15
Jako zieloniutki amator eksploracyjnych przygod stwierdzilem ze od razu na gleboka wode skocze i zaplanowalem sobie (tyle o ile) podroz z Banki do Kopernika.

Bylo to o tyle ciezkie zadanie dla mnie ze lecialem DBX'em bez inzynierki oraz wyznaczylem sobie 3 etapy ekspedycji:

- wznoszenie (z uzyciem neutronowek jesli mozliwe) 1,5k ly ponad banke
- trasa ekonomiczna do okolo 1,5k ly od Kopernika
- opadanie z uzyciem neutronowek do Kopernika

Etapy 1 i 2 przebiegly pomyslnie, mialem naskanowane tyle unikalnej kartografii ze pod jej ciezarem przechylalo mnie w lewo ( Wink )

Przyjemny wieczor, chyba po 10 poprzednich wieczorach spedzonych na ciaglym skakaniu i skanowaniu, ostatni etap - konczymy wyprawe.. na tym ostatnim etapie okolo 1000 - 1500 ly od Kopernika FSD zawiodlo w momencie superchargu z neutronowki. Nie mialem zielonego pojecia co sie moze wydarzyc i co nalezy robic, spanikowany szukalem rozwiazania nawet udalo mi sie na chwile odpalic FSD zanim padl zupelnie... w momencie kiedy uslyszalem cichutki brzed szkla i zobaczylem dziure w canopy wiedzialem, ze to juz koniec...

Mialem na pokladzie uklad naprawczy do modulow - nie polapalem sie zeby sprobowac ratowac Canopy

Obserwowalem jak hull spada do 10%...5%... Bardzo okrutnym w stosunku do mnie byl fakt ze ostatni 1% utrzymal sie zaskakujaco dlugo tak jakby chcial przeciagnac chwile mojej udreki.

Chwile pozniej zobaczylem zlom swojego DBXa szarpany przez wsciekla neutronowke i skromne okno na czarnym tle.

Nigdy w zyciu gra komputerowa nie zlamala mi serca... do tego wieczoru...

W takich momentach trzeba sobie po prostu powiedziec "a dobra nie ma tego zlego jeszcze jest mnostwo do odkrycia"...

Ciamajda troche, ale to dobra nauka byla. Zapamietalem ten wieczor i teraz szanuje zarowno statek (dbam o zdrowie ukladow i hulla) jak i niebezpieczne ciala niebieskie. W ekspedycji nie chodzi o to zeby sie spieszyc. To sztuka bycia zdyscyplinowanym.

Pozdrawiam,

Cmdr Lightmun
Odpowiedz
#16
U mnie to troszkę z roztargnienia, zapomniałem zabrać na wycieczkę do Coal Sack przygotowanego DBX'a.
Poleciałem Viperem mk3 Smile
Tak to jest jak się kilka projektów na raz robi...
[Obrazek: 102165.png]
Odpowiedz
#17
Wpadka nr 1:

Mam dziwny zwyczaj zostawiania staku  z załączonym fuel scoopem niedaleko gwiazdy. Ustawiam się tak, by scoop pracował na 50-75% swoich możliwości - statek zazwyczaj grzeje się bardzo powoli (lub prawie wcale) i w międzyczasie można zacząć skanowanie systemu FSSem.

Pech chciał, że przy ostatniej wycieczce zostawiłem tak statek i nagle sąsiad wywołał mnie przez radio. Zaczęliśmy nawijać, a Anaconda cały czas wisiała sobie  przy gwieździe osiągając rekordowe temperatury. Z modułów zrobiła się nagle sieczka, ale na szczęście niedaleko miałem stację... z której dopiero co wyleciałem Wink

Wpadka nr 2:

Grałem na kompletnym kacu, oczy miałem przepi...zmęczone ( Biggrin ) i nie mogłem znaleźć nigdzie okularów.  Znalazłem planetę HMC z mixem sygnałów geologicznych oraz biologicznych i grawitacji (jak mi się z tym parszywym wzrokiem początkowo wydawało) bodajże 0.43G. Przy lądowaniu okazało się, że oczy zmyśliły sobie zero, a grawitacja wynosi nie 0,43G, a 4.3G. W ataku paniki zacząłem mylić klawisze na joyu i zaryłem o grunt na pełnym booscie. Phantom tego nie przeżył... Wink
"Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!" - Witkacy

Odpowiedz
#18
Podczas ostatniej eksploracji wiało nudą i była już późna pora. Sączyłem powoli piwko i kleiły mi się oczy ze zmęczenia. Nagle wyskoczyłem między trzema gwiazdami i do tego przez jedną przeleciałem. Z wrażenia podskoczyłem na fotelu, zachłysnąłem się piwem i zalałem klawiaturę. Kiedyś ktoś może zawału dostać przy takiej akcji. Biggrin
Odpowiedz
#19
Wpadek pewnie bylo wiecej. Ale z ostatnich.

Na poczatku DW2 byl jakis punkt z bojka turystyczna na planecie. Niby bylko ostrzezenie ze wieksze G (cos kolo 3 chyba), ale ja juz bylem po pracy lekko zmeczony do tego caly zajarany ze wlasnie wyruszylismy na wyprawe na ktora sie szykowalem rok... Do tego Phantom zrobiony wlasnie pod takie "trudniejsze" planetki, mocne silniki, lepsze oslony, szybszy boost. Co moze pojsc nie tak? Ano moze. Zbyt stromo lecialem w SC i jak mnie juz wyplulo to wskaznik znizania przebil dolny limit i nie mial bardzo ochoty sie cofnac. Metry uciekaly, Phantom bil rekordy predkosci a bojka sie skanowala (dzwoneczki i szesciokacik). Skonczyla gdy mialem do niej kilometr i troche, gdy bylo mniej niz 800 m zaczynalem mijac plaszczyzne horyzontu i odpalac boosta. Nie wiem jak bylem najnizej, ale podejrzewam ze ponizej 200 m. Przy tej predkosci opadania brakowalo pewnie kolo 1 s zeby sprawdzic jak bardzo marna konstrukcje wymyslilem.

Nie rajcuje mnie stanie na stacji i robienie czegos nieprzystosowanym do tego statkiem. Dlatego drugie CG i to trzytygodniowe stanie kolo SagA bylo dla mnie mocno meczace. Wymyslilem sobie ze wroce do Banki, oddam mapy gdzies w naszych systemach i przy okazji przerobie troche Conde. Dwa tygodnie na 60kLY petle to powinno byc spoko. Troche plany mi krzyzowalo ze Conda zostala na Gagarin Gateway, a na tej nowej stacji nie bylo Shipyardu zeby ja sobie sciagnac i poleciec po prostej do domu. Zanurkowalem jednak troche i polecialem spora czesc trasy neutronowkami. 11kLY w kilka godzin nudne i monotonne, ale ze dwa dni na inne rzeczy zaoszczedzilem. Jakies 400 LY od Gagarina neozdrada zapragnela zmienic IP jak podlatywalem pod jedna z ostatnich neutronowek. Jak sie przelogowalem to siedzialem w warkoczu bez SC powoli sie rozpadajac. Powiem szczerze ze spanikowalem i skonczylo sie efektownym puffnieciem. Pewnie gdybym na chlodno przemyslal sytuacje i sie przy okazji wylogowal to byly szanse zeby wyskoczyc do jakiegos systemu obok. Przerobka Condy poszla w odstawke a mi sie odechcialo latac na kilka dni.
Odpowiedz
#20
Jakieś 2 lata temu, niedługo po kupieniu samej elity, wyruszam na pierwszą w życiu eksplorację. Moje doświadczenie było raczej zerowe (do tego stopia że leciałem z fsd klasy B, bo kto by zbierał na A). W połowie trasy do SAG-A* wzbogaciłem się o dodatek horizons, a co za tym idzie trzeba było go przetestować. No to bierzemy pierwszą z brzegu planetę, wiksa na pełnej prędkości no i puff Biggrin Odechciało mi się eksploracji na jakiś rok
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  CG na dane eksploracyjne.... w Formidine Rift Baton 19 21,610 21.11.2016, 15:01 UTC
Ostatni post: Nizm0
  eksploracyjne CG w Jaques station Baton 11 13,763 26.08.2016, 21:43 UTC
Ostatni post: Quarion



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości