A teraz coś z zupełnie ... innego mieszkania
#1
Dobry wieczór. 
Tytułem wstępu:
Niebędąc już od pewnego czasu 25-letnim "Kawalerem" lecz przyszłym mężem pewnej wspaniałej kobiety stała sie rzecz prędzej czy później nieunikniona. O ile zaręczyny stały się w zasadzie "same" to nagła okazja w postaci atrakcyjnej ceny wynajmu świeżo wyremontowanej "dwójki" od miłego młodego małżeństwa w jednorodzinnym domku, w nienajgorszej względem pracy i uczelni lokalizacji dla mnie i lubej stała się faktem. Cool
O ile Narzeczona ze wsi pod Miliczem musiała stanąć przed przeprowadzką pozostawiona bez pomocy w obcym mieście całkiem sama w wieku 19 lat, ja wówczas chowałem się z mamą, bratem i później  facetem mamy (swój chłop swoją drogą). Fakt wyprowadzki która nastąpi za niecały miesiąc jest jak otrzeźwiający cios w policzek, boleśnie informujący iż "Drogi młodzianie własnie odgryzłeś pępowinę walcz poluj na niedźwiedzie i zadbaj o kobietę" 
I pomimio wszelkich zapewnień ze strony mojej rodziny jak to "się wszystko ułoży" i wsparcia na które mogę liczyć jestem przerażony. 
Wiecie, wyjście ze strefy komfortu, gdzie nie trzeba płacić czynszu, martwić się jedzeniem, większością rachunków, i stanem proszku do prania w szawce. 
Jestem pełen obaw i ekscytacji. Z czego obawy przeważają, a niestabilna emocjonalnośc zaczyna doskwierać.  :-/
Strach mnie zżera w równym stopniu co ekscytacja i fascynacja że za chwilę przyjdzie czas na "zbudowanie drzewa, spłodzenie domu i posadzenioe syna...(paulo Coelho)" czy jak to szło...(?). 
Niespodziewałem się, że owa okazja spadnie na mnie jak Anaconda z za asteroidy, jak interdykcja mojej t-9tki wyładowanej platyną. Strefa komfortu skińczy się za 30 dni, a ja nie wiem "Jak żyć" zaś dawny prezydent elekt jakoś odpowiedzi nie daje.
Jak zatem wy drodzy koledzy i koleżanki radziliście sobie z pierwszą wyprowadzką z domu rodzinnego w życiu? 
Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji Rolleyes
Odpowiedz
#2
Ja strzeliłem drzwiami i poszedłem do wojska w wieku 21 lat z myślą żeby zostać na zawodowego. Jednak wprowadzili konktrakty i przyszłość nie widziała mi się tam kolorowo. Po wojsku poszedłem do pracy, wynająłem mieszkanie, poznałem przyszłą żonę i w wieku 24 wziąłem cywilny. Dwa lata później wyskoczyła córka i teraz ma 7 lat, a ja dalej wynajmuję mieszkanie Biggrin Dobra rada, jak macie okazję (póki nie ma dziecka) to jedźcie dorobić się za granicą, bo tu szkoda nerwów. Pozdrawiam.
Odpowiedz
#3
Co do strachu to powiem tak, jak byłem w więzieniu i musiałem pójść pod prysznic pierwszy raz to się bałem podobnie jak Ty i skończyło sie tak, że już nie biorę pryszniców, zamiast tego wycieram się na sucho ręcznikiem ryglując najpierw porządnie drzwi, więc nie taki diabeł straszny, po 20 latach mogę nawet powiedzieć mydło, ale tak półgłosem :>

Pooowodzenia Pilocie! Smile
Odpowiedz
#4
Ja (miałem wtedy 20/21 lat) pracowałem w Poznaniu, a mój dobry kumpel (też Bartek i 3 godziny starszy ode mnie rofl) też robił w Poznaniu niedaleko mnie. Przez jakiś czas wspólnie dojeżdżaliśmy autem. W pewien marcowy piątek rzuciłem zdanie "fajnie by było tak mieszkać bliżej".

Znaleźliśmy mieszkanie (Luboń - pod Poznaniem) na tablicy, w sobotę pojechaliśmy obejrzeć. Dogadaliśmy się z właścicielką i w Niedziele już jechaliśmy zapakowani jak Rumuni z (skromnym) dorobkiem życia na nasz nowy kwadrat Biggrin (Escort załadowany po dach wliczając w to moje metrowe kolumny tonsila Tongue )

Bezcenny był telefon matki w niedziele pod wieczór

-Gdzie jesteś?
-Wyprowadziłem się.

Historia mojego życia Biggrin

Niestety mieszkaliśmy tylko rok, ja zmieniłem pracę i wróciłem do rodzinnego miasta, znajomy mieszkał chwilę sam, ale samemu to już bardziej mu się opłacało dojeżdżać. Do dzisiaj ciekawie wspominamy te czasy Smile

Co prawda miałem już trochę doświadczenia po wakacyjnym wypadzie w trakcie szkoły średniej do Holandii na dwa miesiące.

Tak bardziej przyziemnie:

Nie taki diabeł straszny jak się wydaje. Największe wyzwanie to chyba posiłki. Zrobić to nic - można się nauczyć, gorzej wymyślić :/
Na szczęście jestem osobą mało wybredną na monotonność i praktycznie przez cały tydzień jestem w stanie jeść to samo, więc robiłem raz a porządniej - starczało na dwa/trzy dni.
Reszta to w zasadzie to co robi się na co dzień, nawet mieszkając u rodziców. Na pewno zdarzało Ci się pozmywać, odkurzyć, podłogę umyć. Rzadziej pewnie okna, pranie, prasowanie etc. Wbrew pozorom nie jest tak źle ale wiadomo - pierwszy raz zawsze straszny ;p
[Obrazek: AmqzlzA.jpg]
I jeśli chcesz powiedzieć, że się martwisz o moje morale,
Zostaw wiadomość po sygnale, po sygnale...
Odpowiedz
#5
(28.06.2016, 19:44 UTC)Baton napisał(a): Co do strachu to powiem tak, jak byłem w więzieniu i musiałem pójść pod prysznic pierwszy raz to się bałem podobnie jak Ty i skończyło sie tak, że już nie biorę pryszniców, zamiast tego wycieram się na sucho ręcznikiem ryglując najpierw porządnie drzwi, więc nie taki diabeł straszny, po 20 latach mogę nawet powiedzieć mydło, ale tak półgłosem  :>

Pooowodzenia Pilocie! Smile

Myślę, że aż tak źle nie będzie, ale zapamiętam żeby ryglować drzwi jak będę się wycierać! Smile
Odpowiedz
#6
Ja się wyprowadziłem z domu mając 20 lat. Jako że jestem jedynakiem moja mama ciężko to przeżyła. Na początku nie było łatwo bo zarabiałem wtedy marne pieniądze (praca w instytucji publicznej) a i za szkołę wyższą też trzeba było zapłacić. Jakoś udawało mi się wiązać koniec z końcem. Plusem tego wszystkiego jest to że bardzo szybko udało mi się osiągnąć mistrzostwo w zarządzaniu swoim budżetem Smile

Co do gotowania to szybko się nauczyłem jeszcze będąc w liceum, gdyż moja rodzicielka w wakacje często wyjeżdżała na 2-3 tygodnie - jedzenia miałem nagotowane na tydzień a dalej mogłem jechać na mrożonej pizzy i frytkach Wink Oczywiście ile można i sam zacząłem kombinować z gotowaniem, nie zawsze się mi udawało, czasami musiałem po prostu wywalić bo nie nadawało się do jedzenia. A teraz nie mam z tym najmniejszego problemu, potrafie ugotować niemal wszystko. W dobie internetu masz przepisy na wyciągnięcie ręki, kiedyś nie było tak dużo portali z przepisami. Oczywście moje kulinarne horyzonty powiększyły się gdy zacząłem podróżować po Europie i świecie.
“There will be killing till the score is paid.” 
― Homer, The Odyssey

Hardware: Tobii EyeX 4C | Saitek X52 Pro | Logitech G13 | Corsair K65 RGB | Blue Yeti | Superlux HD681 EVOII | LG 29" UltraWide
Odpowiedz
#7
Oto jeden z ostatnich przedstawicieli wymierającego gatunku zaprasza kobietę do domu by wspólnie borykać się z życiem.

Reszta mu podobnych nie myśli o tym, żyjąc wygodnie w gniazdach rodziców. Mając 30 lat zastanawiają się nie nad tym jak zapewnić byt. Myślą jaką kolejną różową torebeczkę kupić sobie w galerii, by fajnie prezentowała się na pośladku obijając się o modne jeansy. Myślą o żelu we włosach, depilacjach i lakierze kurde na paznokciach. Eeee zaraz się zagalopuję to skończę już.

I tak wyginiemy. Jak geje dinozaury.
Odpowiedz
#8
Ja po prostu się wyprowadziłem jak tylko miałem już gdzie, i tyle. Zamieszkałem sobie z żoną na tydzień przed ślubem, ona zaczęła robić żarcie. A jakby nie zaczęła to bym sobie albo zrobił albo kupił, pełno jest knajp i barów mlecznych gdzie można zjeść w miarę normalne jedzenie, nie śmieciowe.


Pamiętaj żeby zakręcać gaz, wyjmować rzeczy z gniazdek, nie zostawiać ładowarki w kontakcie, wyłączać korki (ale te bez lodówki), zakręcać wodę, jak gdzieś dalej wyjeżdżasz. To chyba tyle z ważniejszych rzeczy.

Co się da to automatyzuj. Pralka możliwie największa i najwygodniejsza, suszarka, duża lodówka, jakiś automatyczny odkurzacz (taki co sam jeździ i odkurza i wie gdzie ładowarkę ma). I za bardzo nie przyznawaj się nawet że możesz sobie sam prać, sprzątać, czy gotować, bo do końca życia tylko to będziesz robił jak Twoja Miła będzie czytała książki. Im mniej wie, tym lepiej dla Ciebie. Lepiej jak błyśniesz zaradnością od czasu do czasu, niż będzie to wszystko normą. Lepiej się angażować w rzeczy cięższe, trudniejsze, wymagające myślenia lub siły - wniesienie kanapy, pościąganie nowych seriali z netu, ustawienie domowego wifi i nasa, podłączenie wszystkiego, naprawa samochodu, zakup samochodu, roweru, poskręcanie mebli. Natomiast też unikaj remontów, chyba że to lubisz. Ja wolę osobiście wziąć ekipę jak mam jakieś płytki do ułożenia czy podłogę, szkoda mi czasu na to.
Faceta męczy robienie tych powtarzalnych domowych rzeczy - taki grind, natomiast kobieta może robić to w n-tej iteracji i nie będzie mieć z tym problemu.


Najważniejsza rzecz kiedy żyjesz sam - nie lubisz sprzątać - to nie brudź - nie będziesz musiał się podnosić z fotela, nikt nie będzie marudził, a będziesz miał czysto.
[Obrazek: Pic0g16.jpg]
Odpowiedz
#9
Ehhh kiedy to było, ogólnie we dwie osoby wszystko się spokajnie ogarnia. Problemy tzn. komplikacje wymagające całkowitej reorganizacji wykorzystania czasu pojawiaja sie wraz z pojawieniem się dziecka. Przy pierwszym nie jest jeszcze tak źle (pomijam nie przespane noce itp) bo jak nie ty to zajmie się nim kobieta. Gorzej jak na świat przychodzi kolejne ... ale jak się zęby zacisnie to można wszystko jakoś tam pogodzić. A teraz moje klony mają 6 i 4 lata i pchaj mi się non stop do kompa !

Moja rada: nie przejmuj się pierdołami i jak nauczysz tego swoją kobietę (mi się nie udało w 100%) to będzie cacy.
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Teraz to się boję otworzyć lodówkę Assarin 10 3,169 21.06.2016, 22:22 UTC
Ostatni post: Rommie_PL
  E-Papierosy zna ktoś się na tych modach i może mi coś pomóc ? Rommie_PL 8 2,362 12.06.2016, 11:27 UTC
Ostatni post: Rommie_PL



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości