To żeby zostać w nerdowskim temacie to przytoczę dwie sytuacje z życia wzięte, w których wyglądałem pewnie jak gość z tego filmiku.
Rzecz się działa w firmie tworzącej oprogramowanie do kasyn. Ja pracowałem w supporcie. Dostaliśmy z innego działu człowieka (przyszedł od testerów gier). Ucieszyliśmy się, bo nasz dział był nowy i wiele rzeczy rozkminialiśmy sami - np. budowę "reelówki" czyli "jednorękiego bandyty", a tu dostajemy gościa, który zjadł na tym zęby. Przynajmniej teoretycznie... Przyszedł. Rozgrzebaliśmy maszynę. No to mów, gościu. No to opowiada, rozkręca się i w końcu pokazuje na jeden z przewodów sygnałowych i mówi "a ten przewód jest ośmiobitowy". Zdębieliśmy na chwilę. "Dlaczego uważasz, że jest ośmiobitowy?" rzuciłem koło ratunkowe. "Bo ma osiem żył."
Sytuacja druga z tym samym gościem. Zabrałem go na wyjazd instalacyjny do klienta. Siedem klubów do ogarnięcia w pięć dni. Maraton totalny. Miałem ze sobą zgrzewkę półtoralitrowych butelek Tigera. Wszystkie zeszły

Ale do rzeczy. Co by szybciej było, zrobiłem elegancką checklistę i wysłałem go, żeby robił równolegle drugą miejscówkę. Ja skończyłem, jadę do niego. Siedzi. "Dlaczego siedzisz?", "Bo nie da się skonfigurować systemu?" odpowiada, "Jak to?" pytam. "Bo O nie wchodzi". "Jakie znowu O?" rośnie we mnie żądza mordu. "Bo muszę wpisać O, a nie wchodzi?, O, tu, widzisz?". "Tomek", wdech, wydech, wdech, wydech, "To jest pole adresu MAC, tak?", "no tak" odpowiada z nadal nic nierozumiejącym wzrokiem. "Adresy MAC podaje się w notacji szesnastkowej, tak?" brnę dalej. "No tak" odpowiada niezmieszany. "To po cholerę ci O jak litery masz do F" (tu następuje wiązanka, której nie mogę przytoczyć na forum). "Aha, a ja myślałem, że to O, nie moja wina, że jest tak nadrukowane, że nie widać różnicy czy to O czy 0"

Dobrze, że w salonach gier sprzedają też alkohol. Poszedłem się napić.
PS. Człowiek skończył Politechnikę Krakowską. Wcześniej miałem obawy przed pracą w tej firmie, bo wszyscy po AGH albo właśnie krakowskiej polibudzie, a ja z jakiejś tam Częstochowy się urwałem. Po tych i kilku podobnych perełkach przestałem mieć kompleksy w stosunku do absolwentów uczelni technicznych z Krakowa