21.07.2017, 23:58 UTC
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.07.2017, 00:02 UTC przez ryczypior.)
Dziennik AŁA!!! komandorski, data gwiezdna 22.07.3033 AŁŁAAAA! POWIEDZIAŁEM!
Miałem sen... koszmar... zbliżam się moją kobyłką do stacji naziemnej, babka znudzonym głosem potwierdziła, Maj frend, of course, Maj frend, you can approche to langing pad, maj frend, no. 6. Podziękowałem jej grzecznie łamaną angielszczyzną: "fakju *), maj frend" i chyba się obraziła, bo zaraz się landing pad przełączył na ten po drugiej stronie bazy z lodowatym "sorry, maj frend, landing pad no. 16"... no to lece powolutku obniżam się, ale chyba za szybko, wyrównuję, thrustery pełną parą, a ja cały czas ląduję za szybko... czyli SPADAM!, Cisnę drążek, nic, przepustnica - nic, sięgam klawiatury, klawisz RRRRRRRRRRRR NIC! Grunt zbliżał się coraz szybiej, zdążyłem odnotować High gravity warning i... BUMS!
Ciemno przed oczami, okropny ból w plecach, i w prawej ręce. Zacząłem się tykać, sprawdzać, czy wszystkie członki na miejscu... To nie powinno tak boleć, powinienem się obudzić rześki i cały na ostatniej stacji, gdzie zachowali cyfrową kopię mego bio. Czyli jednak sen, nadal jestem w kobyłce, przed czerwonym karłem... nie, to F-ka, tylko oczy mi czerwienią zaszly z bólu.
Tak, spadłem z pryczy. Piętrowej. Nie wiem dlaczego, ale lubiłem spać na piętrze. Efektem był wytrącony bark. Gdy tak majaczyłem na progu snu i jawy, rzeczywistość starała się mnie przywrócić z sadystyczną satysfakcją zadawania bólu mojemu barkowi. Pomyślałem - się wystawił, ale spoko, gdzieś czytałem, że wystarczy z odpowiednią siłą przywalić w ścianę wytrąconym barkiem, żeby mieć go na miejscu.
Zabieram się więc do taranowania ściany między klitką sypialną, a tylnią częścią statku... Raz, Dwa, Trzy, LECEENiieeeee, a może tak zostawić? Quasimodo w końcu też znalazł dziewczynę nie? Ale przy każdym ruchu bolało jak nie-powiem-jaki syn, to jeszcze raz.... Raz, Dwa, Trzy, LECEENiiieeee... Może się położę na chwilę i bot ambulatoryjny...
Pomyślałem sobie o tych igłach, strzykawkach, niepewnych substancjach i stalowych ramionach... Raz, Dwa, Trzy, LECEEEEEEEĘĘ!!!
Spodziewałem się jakiegoś łomotu, ale nagle ściana się rozstąpiła i wypadłem w puste cargo racki. Zapomniałem, kazałem przecież zamontować śluzę bezpośrednio z kajuty, by sprawdzać korozję... Upadek z dwóch metrów przy sztucznej grawitacji boli tak samo jak przy tej prawdziwej, do tego do wytrąconego barku dołączyło otwarte złamanie prawicy i pewnie zamknięte w kilku innych miejscach, choć dotarło to do mnie po wielokroć, gdy adrenalina opadła.
Wezwałem lewą ręką bota medycznego, ten wziął mój zewłok mimo mego dość cichego protestu i położył na dolnej pryczy (w cobrze niewiele się mieści, nie mam ambulatorium).
Oczywiście - igła, strzykawki, dziwne płyny, metalowe ramiona nastawiające bark. Pociemniało w oczach, niemal zemdlałem. Robot zaczął się krzątać, a ja dochodząc do siebie, nagle poczułem metalowy chwytak na złamanej prawicy, który zaczyna nią trząść AŁAAAAAAAA!!! Ledwie z bólu patrzę na oczy, a na małym ekraniku bota jest napisane: "Czy odczuwa Pan/Pani ból? TAK/NIE"
Ten mi majta ręką, ja ledwo się obracam, żeby trafić mini przycisk na ekranie, wciskam TAK, wybiera NIE... AŁAAAAAAAA!!!!! Amplituda majtania ręką wzrasta, "Czy teraz odczuwa Pan/Pani ból? TAK/NIE". TAAAAŁAAAAAAAK! Skupiam wszystkie swoje myśli i nerwy, wewnętrzne JA sięga po starożytny buddyzm, który prowadzi mój palec w kierunku przycisku "TAK"... "W skali od 1 - 10, gdzie 1 to słaby, a 10 bardzo silny - jaki Pan/Pani czuje ból?" i 10 przycisków... NOSZ KURCZE PIECZONE MARYNOWANE W OSTRYM SOSIE PODAWANE!!! Trzepnąłem bota zdrową lewicą, zamrugało, "podana odpowiedź: 100"... Ale fajtanie ręką nie ustało doprowadzając do szału obszary mózgu odpowiedzialne za ból całej prawej części ciała. Robot zaaplikował mi niespodziewanie serię zastrzyków w szyję, rękę i miejsca, o których wolę nie wspominać. I nagle jakby coś się sttaałło, wiesszcie, no... dziwne... ninieee booli tak baawzo, nafef f ofóle ne bofi... wifne ftefkfal... tali... mie... fe.. fofie...
*) Jak się po angielsku mówi "Thank you"?
Miałem sen... koszmar... zbliżam się moją kobyłką do stacji naziemnej, babka znudzonym głosem potwierdziła, Maj frend, of course, Maj frend, you can approche to langing pad, maj frend, no. 6. Podziękowałem jej grzecznie łamaną angielszczyzną: "fakju *), maj frend" i chyba się obraziła, bo zaraz się landing pad przełączył na ten po drugiej stronie bazy z lodowatym "sorry, maj frend, landing pad no. 16"... no to lece powolutku obniżam się, ale chyba za szybko, wyrównuję, thrustery pełną parą, a ja cały czas ląduję za szybko... czyli SPADAM!, Cisnę drążek, nic, przepustnica - nic, sięgam klawiatury, klawisz RRRRRRRRRRRR NIC! Grunt zbliżał się coraz szybiej, zdążyłem odnotować High gravity warning i... BUMS!
Ciemno przed oczami, okropny ból w plecach, i w prawej ręce. Zacząłem się tykać, sprawdzać, czy wszystkie członki na miejscu... To nie powinno tak boleć, powinienem się obudzić rześki i cały na ostatniej stacji, gdzie zachowali cyfrową kopię mego bio. Czyli jednak sen, nadal jestem w kobyłce, przed czerwonym karłem... nie, to F-ka, tylko oczy mi czerwienią zaszly z bólu.
Tak, spadłem z pryczy. Piętrowej. Nie wiem dlaczego, ale lubiłem spać na piętrze. Efektem był wytrącony bark. Gdy tak majaczyłem na progu snu i jawy, rzeczywistość starała się mnie przywrócić z sadystyczną satysfakcją zadawania bólu mojemu barkowi. Pomyślałem - się wystawił, ale spoko, gdzieś czytałem, że wystarczy z odpowiednią siłą przywalić w ścianę wytrąconym barkiem, żeby mieć go na miejscu.
Zabieram się więc do taranowania ściany między klitką sypialną, a tylnią częścią statku... Raz, Dwa, Trzy, LECEENiieeeee, a może tak zostawić? Quasimodo w końcu też znalazł dziewczynę nie? Ale przy każdym ruchu bolało jak nie-powiem-jaki syn, to jeszcze raz.... Raz, Dwa, Trzy, LECEENiiieeee... Może się położę na chwilę i bot ambulatoryjny...
Pomyślałem sobie o tych igłach, strzykawkach, niepewnych substancjach i stalowych ramionach... Raz, Dwa, Trzy, LECEEEEEEEĘĘ!!!
Spodziewałem się jakiegoś łomotu, ale nagle ściana się rozstąpiła i wypadłem w puste cargo racki. Zapomniałem, kazałem przecież zamontować śluzę bezpośrednio z kajuty, by sprawdzać korozję... Upadek z dwóch metrów przy sztucznej grawitacji boli tak samo jak przy tej prawdziwej, do tego do wytrąconego barku dołączyło otwarte złamanie prawicy i pewnie zamknięte w kilku innych miejscach, choć dotarło to do mnie po wielokroć, gdy adrenalina opadła.
Wezwałem lewą ręką bota medycznego, ten wziął mój zewłok mimo mego dość cichego protestu i położył na dolnej pryczy (w cobrze niewiele się mieści, nie mam ambulatorium).
Oczywiście - igła, strzykawki, dziwne płyny, metalowe ramiona nastawiające bark. Pociemniało w oczach, niemal zemdlałem. Robot zaczął się krzątać, a ja dochodząc do siebie, nagle poczułem metalowy chwytak na złamanej prawicy, który zaczyna nią trząść AŁAAAAAAAA!!! Ledwie z bólu patrzę na oczy, a na małym ekraniku bota jest napisane: "Czy odczuwa Pan/Pani ból? TAK/NIE"
Ten mi majta ręką, ja ledwo się obracam, żeby trafić mini przycisk na ekranie, wciskam TAK, wybiera NIE... AŁAAAAAAAA!!!!! Amplituda majtania ręką wzrasta, "Czy teraz odczuwa Pan/Pani ból? TAK/NIE". TAAAAŁAAAAAAAK! Skupiam wszystkie swoje myśli i nerwy, wewnętrzne JA sięga po starożytny buddyzm, który prowadzi mój palec w kierunku przycisku "TAK"... "W skali od 1 - 10, gdzie 1 to słaby, a 10 bardzo silny - jaki Pan/Pani czuje ból?" i 10 przycisków... NOSZ KURCZE PIECZONE MARYNOWANE W OSTRYM SOSIE PODAWANE!!! Trzepnąłem bota zdrową lewicą, zamrugało, "podana odpowiedź: 100"... Ale fajtanie ręką nie ustało doprowadzając do szału obszary mózgu odpowiedzialne za ból całej prawej części ciała. Robot zaaplikował mi niespodziewanie serię zastrzyków w szyję, rękę i miejsca, o których wolę nie wspominać. I nagle jakby coś się sttaałło, wiesszcie, no... dziwne... ninieee booli tak baawzo, nafef f ofóle ne bofi... wifne ftefkfal... tali... mie... fe.. fofie...
*) Jak się po angielsku mówi "Thank you"?

.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
![[Obrazek: 70464.png]](https://inara.cz/data/sigs/70/70464.png)