Nie oceniam z perspektywy czasu. Już współcześni wiedzieli czym to się skończy. Wypowiedź generała Sosnkowskiego dotycząca idei powstania powszechnego (Sosnkowski optował za ścisłym trzymaniem się założeń akcji "Burza"):
"Naczelny Wódz ostrzegł przeciwko szerokiemu operowaniu w obecnych warunkach słowem „collapse” Niemiec i przeciwko szukaniu analogii z r. 1918. Stosunki wewnętrzne Niemiec, ich psychika są inne niż wówczas. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę, że niebawem na terenach Polski (od granicy Prus Wschodnich do wysokości Brześcia) znajdzie się około 100 dywizji niemieckich - które spłyną z północnego i środkowego odcinka frontu wschodniego. Na południe od Brześcia (Podlasie, Lubelskie, Małopolska) znaleźć się może około 30 dywizji niemieckich z odcinka południowego. Niemcy na pewno będą bronili zaciekle dostępu do swego kraju. W tych warunkach trudno sobie wyobrazić możność opanowania większego obszaru lub poważniejszego centrum na czas dłuższy niż parę dni, potem zaś nieuniknionym skutkiem podobnej próby byłaby powszechna rzeź ludności polskiej. Naczelny Wódz sądzi, że poza ustaloną formułę o wzmożonej akcji dywersyjnej wyjść nie można. Powstanie bez uprzedniego porozumienia z ZSRR na godziwych podstawach byłoby politycznie nieusprawiedliwione, zaś bez uczciwego i prawdziwego współdziałania z Armią Czerwoną byłoby pod względem wojskowym niczym innym jak aktem rozpaczy."
Więc tak, Powstanie Warszawskie było niepotrzebną hekatombą. Takie akty bohaterstwa przynoszą efekty - jak np. Termopile. Różnica polega na tym, że Grecy wiedzieli, że wszyscy zginą i jedyne co robią to kupują czas (wbrew powszechnej świadomości nie tylko Spartanie zostali na stanowisku, ale i część Teban). Nasze dowództwo wmówiło tym biednym dzieciakom, że mają szanse na zwycięstwo, doskonale wiedząc, że tej szansy nie ma. Poświęcili innych, bohaterskich, ale naiwnych i nieświadomych. Mam ich za to podziwiać? Mogę podziwiać heroizm kilkunastoletnich kurierów, sanitariuszek, żołnierzy (taka dygresja swoją drogą: potępiamy tworzenie dzieci-żołnierzy we współczesnej Afryce, a budujemy dumę ze śmierci swoich dzieci-żołnierzy), co nie zmienia mojej oceny sensu ich wysiłków. Nie wiązałbym też ruchów robotniczych w PRL z Powstaniem Warszawskim - wszystkie miały podłoże ekonomiczne, łącznie z powstaniem Solidarności. Zwróć uwagę na sławne postulaty gdańskie. Z "wolnościowych" to miały być tylko wolne związki zawodowe i Kościół Katolicki miał mieć dostęp do mediów. Tyle. Reszta postulatów była ekonomiczna. Nikt nie chciał obalać komuny, to wyszło przy okazji
Gdyby nasi przodkowie przegrali z innymi przodkami, jak mówisz, to byśmy gadali po niemiecku albo rosyjsku i mielibyśmy kompletnie inną perspektywę, ale to takie gdybanie. Tak naprawdę nie wiemy, co by było. Ja akurat nie czuję się jakoś szczególnie związany z miejscem mojego urodzenia z powodów, które wymieniłem powyżej i czułem się tak samo dobrze w każdym miejscu na Ziemi. Sama idea narodów powstała w XIX wieku, więc jest ideą całkiem młodą, a już ma na sumieniu dwie największe wojny w historii ludzkości i miliony ofiar z "tych gorszych" narodów. Naród to sztuczny konstrukt kulturowo-filozoficzny. Moim zdaniem bardzo szkodliwy. Ludzie to zwierzęta stadne i muszą mieć jakąś ideę, wokół której się gromadzą. Jestem niepoprawnym idealistą i powtórzę za Johnem Lenonem:
"Imagine there's no countries
It isn't hard to do
Nothing to kill or die for
And no religion, too
Imagine all the people
Living life in peace"
"Naczelny Wódz ostrzegł przeciwko szerokiemu operowaniu w obecnych warunkach słowem „collapse” Niemiec i przeciwko szukaniu analogii z r. 1918. Stosunki wewnętrzne Niemiec, ich psychika są inne niż wówczas. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę, że niebawem na terenach Polski (od granicy Prus Wschodnich do wysokości Brześcia) znajdzie się około 100 dywizji niemieckich - które spłyną z północnego i środkowego odcinka frontu wschodniego. Na południe od Brześcia (Podlasie, Lubelskie, Małopolska) znaleźć się może około 30 dywizji niemieckich z odcinka południowego. Niemcy na pewno będą bronili zaciekle dostępu do swego kraju. W tych warunkach trudno sobie wyobrazić możność opanowania większego obszaru lub poważniejszego centrum na czas dłuższy niż parę dni, potem zaś nieuniknionym skutkiem podobnej próby byłaby powszechna rzeź ludności polskiej. Naczelny Wódz sądzi, że poza ustaloną formułę o wzmożonej akcji dywersyjnej wyjść nie można. Powstanie bez uprzedniego porozumienia z ZSRR na godziwych podstawach byłoby politycznie nieusprawiedliwione, zaś bez uczciwego i prawdziwego współdziałania z Armią Czerwoną byłoby pod względem wojskowym niczym innym jak aktem rozpaczy."
Więc tak, Powstanie Warszawskie było niepotrzebną hekatombą. Takie akty bohaterstwa przynoszą efekty - jak np. Termopile. Różnica polega na tym, że Grecy wiedzieli, że wszyscy zginą i jedyne co robią to kupują czas (wbrew powszechnej świadomości nie tylko Spartanie zostali na stanowisku, ale i część Teban). Nasze dowództwo wmówiło tym biednym dzieciakom, że mają szanse na zwycięstwo, doskonale wiedząc, że tej szansy nie ma. Poświęcili innych, bohaterskich, ale naiwnych i nieświadomych. Mam ich za to podziwiać? Mogę podziwiać heroizm kilkunastoletnich kurierów, sanitariuszek, żołnierzy (taka dygresja swoją drogą: potępiamy tworzenie dzieci-żołnierzy we współczesnej Afryce, a budujemy dumę ze śmierci swoich dzieci-żołnierzy), co nie zmienia mojej oceny sensu ich wysiłków. Nie wiązałbym też ruchów robotniczych w PRL z Powstaniem Warszawskim - wszystkie miały podłoże ekonomiczne, łącznie z powstaniem Solidarności. Zwróć uwagę na sławne postulaty gdańskie. Z "wolnościowych" to miały być tylko wolne związki zawodowe i Kościół Katolicki miał mieć dostęp do mediów. Tyle. Reszta postulatów była ekonomiczna. Nikt nie chciał obalać komuny, to wyszło przy okazji

Gdyby nasi przodkowie przegrali z innymi przodkami, jak mówisz, to byśmy gadali po niemiecku albo rosyjsku i mielibyśmy kompletnie inną perspektywę, ale to takie gdybanie. Tak naprawdę nie wiemy, co by było. Ja akurat nie czuję się jakoś szczególnie związany z miejscem mojego urodzenia z powodów, które wymieniłem powyżej i czułem się tak samo dobrze w każdym miejscu na Ziemi. Sama idea narodów powstała w XIX wieku, więc jest ideą całkiem młodą, a już ma na sumieniu dwie największe wojny w historii ludzkości i miliony ofiar z "tych gorszych" narodów. Naród to sztuczny konstrukt kulturowo-filozoficzny. Moim zdaniem bardzo szkodliwy. Ludzie to zwierzęta stadne i muszą mieć jakąś ideę, wokół której się gromadzą. Jestem niepoprawnym idealistą i powtórzę za Johnem Lenonem:
"Imagine there's no countries
It isn't hard to do
Nothing to kill or die for
And no religion, too
Imagine all the people
Living life in peace"
Star Citizen kod referencyjny: STAR-7T7J-3QFX
YT: Obywatel Yautja - YouTube
YT: Obywatel Yautja - YouTube

.png)
.png)
.png)
.png)

.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)