W cieniu gwiazd - Pamiętnik pilota
#2
*KAŻDY KONIEC TO NOWY POCZĄTEK*

Stało się. Wyrok w sprawie był jak kwas, który do reszty strawił moje marzenia. Dante po lądowaniu... no dobra... po upadku na platformie numer 13 rozsypał się do reszty. Nie dali mi nawet chwili opłakiwać przyjaciela. Zaraz zleciały się te wszystkie hałasujące i mrugające służby sprzątające. 
Pewnie mógłbym liczyć na odrobinę wyrozumiałości za nagły napad wściekłości, który zalał mnie jak fala radiowa z pulsara. Niestety pojawiło się kilka kwestii, które zredukowały współczucie do minimum, jeśli nie do zera. (...chociaż niektórzy twierdzą, że prawdziwe zero nie istnieje. Zawsze jest "coś")
Na pewno nie pomogło skopanie robota odsysającego chłodziwo. Po akcie dewastacji, nie byłem w stanie jednoznacznie określić, gdzie kończy się odsysacz, a gdzie zaczyna Dante.
Nie pomogło też zwyzywanie kierującego akcją oficera i nazwanie go zbiornikiem na odpady, w którego mózgu zmaterializowała się "dupermasywna czarna dziura".
A już z pewnością nie pomógł fakt, że transportowany uran... nie do końca był legalny.

[Obrazek: thumb_show.php?i=kbhjdredw9&view&v=1&PHP...a5740ea7a3]
(obraz wygenerowany przez gencraft.com)

Posadzili mnie na zimnym krześle w pokoiku z podejrzanie minimalistycznym wystrojem. Wydawał się wręcz sterylny, co przysparzało mnie o ciarki na plecach. Serio, dziwię się ludziom, którzy potrafią wpatrywać się w idealnie gładką powierzchnię. Bez żadnych zadrapań, smug, kropek. Dziwnie to zabrzmi ale nie potrafią w spokoju patrzeć na rzeczy, które nie mają przede mną tajemnic. Gołe. Blade. Nudne. Wpływają na mnie - dość rzec - niekomfortowo. Może to przez zbyt długą odyseję, którą prowadzę?

Do pomieszczenia wszedł jakiś postawny oficer w towarzystwie gryzirysika. Widać było, że biurotrybik był nie byle kim. Wspomagany cybernetycznie monokl na prawym oku był wyznacznikiem tych wszystkich zmarnowanych lat, które ten biedny, wyprany z uczuć urzędnik stacji, spędził na wprowadzaniu i odczytywaniu danych z holoprojektorów.
- Nie powiem, całkiem zgrabnie sfabrykowane dokumenty panie Krognal. A może to też nie są pańskie prawdziwe personalia, hm?
Milczałem, bo co miałem powiedzieć? Już mieli mój obraz i megabajty raportów, w których dopowiedzieli sobie całą historię. Zostanę uziemiony i osadzony. Ale to bez znaczenia. Dante i tak przestał istnieć. Ten skok był ryzykowny. Zastawiłem się, bo obiecana zapłata zrekompensowałaby mi z nawiązką poniesione koszty. Teraz nie będzie zapłaty i nie mam do czego wracać. Na Wielki Atraktor, byleby cela nie była tak sterylna jak ta przeklęta klatka...
Zaczął odczytywać moje przewinienia. Większość wyssana z palca. Nie słuchałem. Ten teatr nie był dla mnie tylko dla biurokratycznej maszyny, która domaga się utworzenia raportu z odczytania tych wszystkich bzdur. Próbując nie usnąć, szperałem oczami w poszukiwaniu jakichś ciekawych elementów otoczenia. Mężczyzna ukryty za nieprzezroczystym wyświetlaczem wyrzucał w moją stronę kolejne oskarżenia - nuda. Za to oficer ... Gość w czarnym mundurze z chromowanymi obszyciami. Z pewnością rzeźba, którą prezentował nie była jego naturalną budową ciała. Liczne wzmocnienia i podzespoły, umożliwiające lepszą komunikację z maszyną, którą pilotował napompowały go tu i ówdzie. Starałem się nie gapić w pierwszej chwili. Jeszcze gotów odebrać to jako zachętę, której owocem będzie zaproszenie na osobiste przeszukanie. Ale po krótkiej chwili zdałem sobie sprawę, że mężczyzna przeszedł w stan jakiejś wojskowej hibernacji. Wpatrywał się w przeciwległą ścianę, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Żałowałem go trochę. Jak bardzo martwy w środku musi być, by po tylu wizytach w tym nienaturalnie idealnym pomieszczeniu, wypełnionym kakofonią biurokratycznego bełkotu nie rozpędzić się do nadświetlnej i zaparkować przy jądrze jakiejś najbliższej, najpiękniejszej gwiazdy...
Urzędnik zaczął zbliżać się do wielkiego finału:
- ...ale czego oczekiwać od popijającego kwas z akumulatorów szmuglera? Przyznaje się pan, czy powinniśmy coś jeszcze zawrzeć?
Pochyliłem się nad gładkim jak rtęć w próżni blatem. Spojrzałem w odsłonięte oko mojego kata i powiedziałem z przekąsem.
- Wygląda na to, że macie szczęście, że się wam wprowadziłem pod celownik, wy nieudacznicy.
Oficer, który do tej pory stał niewzruszenie jak skorupa gwiazdy neutronowej, gwałtownie skierował na mnie swój wzrok. Towarzyszący temu ruch głowy zmroził mnie. Powodem lęku nie był strach przed zdzieleniem wzmacnianą rękawicą w wyszczekaną mordę. Po prostu gość wydawał się być martwy od momentu, w którym stanął pod ścianą. A martwe rzeczy zwykle się nie ruszą w tak precyzyjny sposób. Co gorsza, gdy się odezwał poczułem dziwne ukłucie niepokoju. Jakaś nieznana emocja wdarła się do mojego mózgu wraz z falą dźwiękową, którą zapoczątkowały struny głosowe żołnierza.
- To byłeś ty?
Oficer położył dłoń na ramieniu ukrytego za tabletem człowieka i - w mojej ocenie - wyszedł z nim, niosąc go niemal jak śmieci.
Próbowałem ostudzić emocje i zrozumieć to dziwne zachowanie. Nagle zrozumiałem. Ja po prostu znałem ten głos... I hej! - Możecie nazwać mnie odludkiem ale nie oceniajcie mnie i mojej reakcji zbyt surowo. Ja po prostu niezbyt często mam okazję słyszeć kogoś dwa razy. A już z pewnością wojskowych. To był głos pilota, który uratował mi tyłek jakiś czas temu, gdy jakiś pirat próbował zerwać mi kokpit sprzed twarzy.

***

ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI

Oficer rozmawiał ze swoim przełożonym, zupełnie nie zawracając sobie głowy urzędnikiem, który kategorycznie nie zgadzał się... w tej chwili niemal ze wszystkim, łącznie z podstawowymi prawami fizyki.
- Widziałem tego pilota podczas nieudanej próby przejęcia. Jeszcze nie widziałem żeby ktoś latał w ten sposób. Proszę mi zaufać. Ten człowiek może się nam przydać.
- Jest pan pewien? To szmugler. Możemy mu zaufać?
- Nie należał do gangu. Przemawia za tym fakt, że chcieli go zestrzelić i przejąć uran bez wywiązania się z umowy. Prawdopodobnie to po prostu kolejny najemnik, który próbował... jak to się mówi... powiązać tor lotu z orbitą, a tamci go wykorzystali. Nie mniej, nie spotkałem wielu pilotów, którzy potrafią to co on. Jeśli tylko nagroda będzie wystarczająco wysoka, zgodzi się.
Starszy stopniem nachmurzył się nieco, po czym westchnął. 
- Jeśli miałbym ryzykować życiem naszych chłopaków, może faktycznie lepiej, żeby zajął się tym ktoś mniej... elitarny. Proszę przygotować odpowiedni raport. - Zwrócił się do wciąż zbulwersowanego mężczyzny z cybermonoklem, ku jego jeszcze większemu oburzeniu. - Byle szybko.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
W cieniu gwiazd - Pamiętnik pilota - przez Krognal - 22.11.2020, 21:44 UTC
RE: W cieniu gwiazd - Pamiętnik pilota - przez Krognal - 15.07.2025, 07:56 UTC



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości