Z drugiej strony patrząc...
#1
Witam wszystkich

Od jakiegoś czasu kombinuję i szukam sensu wojny z Thargoidami. Zastanawiam się jak fakty i wydarzenia są widziane z drugiej strony konfliktu o której tak mało ciągle wiemy.
Utworzyłem ten wątek abyście pomogli mi stworzyć obraz wojny z ich punktu widzenia. Publikujcie swoj teorie, dyskutujcie, Może być ciekawie Smile


*************************************************************

Tajny ośrodek szpiegowski na obrzeżach Galaktyki:


Ostatnio jeden szmugler przesłał mi zapisy wykradzione ponoć z laboratorium Profesora Palina, w których znalazłem pracę jednego z jego naukowców zajmujących się językiem thargoidów. Poniżej przytaczam przetłumaczony już na nasz ludzki język, Thrgodzicki zapis podprzestrzenny:

"

 
- I co sądzi o ostatnich wydarzeniach? – myśl Reportera przenikła do wypustek  telepatycznych Głównego  Operatora Wiru w systemie …
- Operacja rozwija się w zaplanowanym tempie, mamy małe opóźnienia w stosunku do planu przez znaczne zagęszczenie szkodników w tym rejonie galaktyki –  Ukierunkowało  splot myśli aby dotarły do odpowiedniego odbiorcy. Dla bezpieczeństwa nałożyło jeszcze blokady zaszyfrowane odczytu .
- Jeszcze nie poradziły sobie z nimi? W układzie centralnym krążą myśli że te tlenowce są bardziej groźne niż zakładały –
- Groźne raczej nie są. Miękkie i delikatne. Irytujące stworzenia…. –
- Nigdy nie widziało tych stworów. Mogłoby przybliżyć ich obraz? – Operator wydobyło z zakamarków pamięci wstecznej kilkanaście obrazów i przesłał je do Reportera. Zobrazowało na nich obce statki z powszechnie występujących w galaktyce metali, wbudowane w nie stare guardiańske technologie oraz  zanieczyszczenia na niektórych plantach, blokujące ich naturalny rozwój. Metalowe pudełka pełne śmiercionośnego gazu i jednorodne brzydkie plantacje dziwnych roślin. Reporter chwilę przetwarzał otrzymane obrazy.
- A one same jak wyglądają ? –
- Noszą skorupy na sobie. Ich funkcja jest podobna do naszych osobistych kooperantów,  tylko  z tego co zbadaliśmy nie są z nimi wcale połączeni. One po prostu są na wierzchu i tyle. W manipulatorach trzymają broń. Też z nimi nie połączoną –
- Broń? –
- No tak. Są na niskim poziomie rozwoju i korzystają z tego co uda im się ukraść i przetworzyć. Sami nic nie potrafią zrobić.-
- Nie mają kooperantów laserowych ani plazmowych ? –
- Nie. Powtórzę. Trzymają to osobno w manipulatorach –
- A ile tych manipulatorów mają –
- Cztery. Ale praktycznie używają tylko dwóch. Dwa pozostałe służą im do przemieszczania się po gruncie tak jak nasze swojskie Agrhardy –
- Nie znają kooperantów grawitacyjnych ?? –
- Mówiłem. Są na bardzo niskim poziomie –
- Nie rozumiemy dlaczego wiec jest z nimi taki problem ? –
- Proszę się cofnąć w czasie. Neony lat temu też wszystkie korzystało z podobnych, niedorozwinietych kooperantów. To kwestia rozwoju. Dlaczego jest problem? Bo to szkodniki. Z naszych zapisów wynika że żadna próba porozumienia się nie udała. Chcą nas zniszczyć i przy okazji zniszczyć te galaktykę. A musi wiedzieć że jest ich mnóstwo. Gdzie je wytępimy, pojawiają się ponownie bardzo szybko. Mało tego. Planety które wyczyściliśmy z ich narośli, są nawiedzane przez nich częściej niż inne i na nowo zaczynają tworzyć te swoje trujące dziwne struktury... –
- Czy oni są inteligentni? –
- To dobre pytanie.  Używają narzędzi. Nawet je tworzą. Nauczyli się przemierzać Galaktykę. Na szczęście jeszcze nie zainfekowali innych. Ale dzięki czemu? Dzięki skopiowanej od nas technologii.  Nie zauważyliśmy aby odkryli zasadę jej działania… Wiec odpowiedź brzmi. Tak. Są inteligentni. Ale poziom tej inteligencji jest bardzo niski –
- Skoro są inteligentni to dlaczego z nami walczą?  -
- Bo nie sposób się z nimi porozumieć. Od wieków próbujemy. Zbudowaliśmy specjalne centra komunikacyjne z mapami wszechświata, tłumaczami  i nic.   Poza tym.. nie można się do nich zbliżyć. Albo uciekają od razu, albo atakują. Ostatnio częściej atakują… -
- To może czas odpuścić ? –
- To jest niemożliwe już. Pola barnacli dojrzewają. Zostały zasiane. Nie możemy tego tak zostawić. Zniszczą je doszczętnie. –
-  Więc zostaje nam je niszczyć? –
- Dokładnie tak. Główny Umysł już opracował strategię. Wiry zostały rozmieszczone. Niedługo przechodzimy do etapu całkowitej anihilacji tego gatunku. –
- Życzą wiec powodzenia !  -
- Dbajcie tam o sadzonki – Operator przesłało myśl kończącą i  telepatyczne połączenie się urwało.
Przeniosło myśli na Wir i otworzyło portal aby sprowadzić w okolice więcej biomechanicznych wojowników.  "


..................................
Odpowiedz
#2
Ciekawe, ile z tego to thargoidzka propaganda Biggrin
Wiem, jestem dziwny. Ale to moja dziwność, teraz wy też będziecie musieli sobie z nią radzić.

A jak się nie podoba to krzyż na drogę i kulka w łeb.
Odpowiedz
#3
Też się zastanawiam..
Uważam że RO powinna zorganizować ekspedycję testowo/ratunkową do ekipy która poleciała badać nowe światy. Musimy miec pewność z enie zostali jeszcze zasymilowani przez Thargoidy i nie podglądają elektronicznie w ten sposób ludzkości czy Husarii - poprzez niby zwykłe rozmowy z nami..
Odpowiedz
#4
taaa.. to trzeba sprawdzić.. Chodząsłuchy żę oni niedługo wracają więc nie trzeba wysyłać ekipy. Ale co najmniej poddać kwarantannie przez dwa - trzy miesiące na jakiejś słonecznej planecie z pięknymi plażami Smile
Odpowiedz
#5
Raczej w ciemnej piwnicy Smile
Odpowiedz
#6
Statek badawczy misji "poliglota"
dzień misji - 132

Pomieszczenie do którego wszedł było ciemne, w powietrzu unosił się zapach, którego nie dało się przypisać do niczego znanego - jakby pomieszanie absolutnie wszystkiego co tylko receptory zapachowe mogły poczuć.
Ściany były pełne heksagonalnych wzorów a sufit.. ..sufit sam w sobie był wielkim heksagonem.
Wszystko symetryczne i uporządkowane, tak bardzo, że po kilku sekundach nie było już wiadomo gdzie znajduje się wyjście.
Jak można zgubić się wśród takiego porządku - ta myśl na długo zostanie w pamięci kapitana.

- Czy człowiek, który tu pracuje ma identyczny porządek w głowie co na swoim stanowisku pracy?

- Ja tu mieszkam kapitanie! I to przez pana, przez ten cholerny problem ze zrozumieniem tych... tych istot.

- Czy pańska radość z mojego przybycia jest równie nikła co poziom rozumienia naszych "przybyszów"?

- Lepiej bym tego nie ujął, wygląda na to, że tutaj zaczęła się moja "wielka" (jak pan to kiedyś powiedział) kariera, i tutaj ona się skończy, razem z moim życiem. A moment ten jest jak mi się zdaje bliżej niż rozwiązanie pańskiego "problemu".

- To nie jest mój problem tylko nasz doktorze.
"Kto zna wroga i zna siebie, nie będzie zagrożony choćby i w stu starciach.
Kto nie zna wroga, ale zna siebie, czasem odniesie zwycięstwo, a innym razem zostanie pokonany.
Kto nie zna ani wroga, ani siebie, nieuchronnie ponosi klęskę w każdej walce."

- Pff.. parsknął naukowiec. Wojskowi i te wasze prastare cytaty z czasów, kiedy zrozumienie spraw banalnych było ponad możliwości tych, którzy dzisiaj z nieznanych mi powodów są wywyższani do rangi ludzi wielkich. Ci sami, którzy zmuszali do wiary w dogmaty, bo byli zbyt ograniczeni by pojąć jak świat w którym żyli działa, więc rozkazali Bogu by tłumaczył to ludziom, ale słowa którymi ów Bóg mówił, należały do tych, którzy rozumem nie grzeszyli. Grzeszyli za to czynem, często grzeszyli i surowo karali każdego kto nie rozumiał lub nie chciał rozumieć tych bredni. Takie to autorytety pan ceni kapitanie?

-"Kiedy udaje nam się oszukać innych, rzadko wydają się nam takimi głupcami, jak my sami wydajemy się, gdy innym udaje się nas oszukać." - czy autor tych słów również nie grzeszy rozumem doktorze?

- Dosyć tego! Pan jest tutaj po odpowiedzi, ale ja ich nie mam! I to nie jest kwestia braku pomysłu na interpretację danych! To kwestia braku danych! nawet śladowych. To co mamy to tylko maleńki fragment układanki - wzorzec zachowań, który przestaje być wzorcem gdy przeanalizujemy zapisy video. Tyle mądrych głów, procedury postępowania, moc obliczeniowa 190000,00 PFLOPS i długie miesiące badań.
Nie mamy nic konkretnego! A wie pan dlaczego? Bo nie jesteśmy dla nich warci nawet minimalnej uwagi. Jesteśmy jak drobinka pyłu, której nikt nie zauważa dopóki ta nie spadnie komuś na powiekę - wtedy wystarczy mrugnąć! Tak, czasami wpadnie do oka i powoduje kupę irytacji, ale to nigdy nie sprawi, że nagle ta zasrana drobina stanie się ważna. Ludzie! Ta drobina jest tak nieistotna, że nikt nie znajduje czasu by nawet o niej pomyśleć!
Tym właśnie jesteśmy kapitanie - jesteśmy niczym! A jak pan wie, z niczym - nie ma o czym rozmawiać. Dlatego oni nie rozmawiają, a to oznacza, że nie będzie więcej danych. Cała ta wyprawa to strata mojego czasu.

- Dziękuję doktorze. Mimo wszystko będzie pan kontynuował badania. Pańska frustracja wynikająca z niemocy nie przekreśli naszych planów.
A musi pan wiedzieć, że cena jaką zapłaciliśmy za pański czas, oraz cały ten projekt jest bardzo wysoka. Nie  wiem jak miałbym wytłumaczyć naszemu bogatemu patronowi, że wydał tyle kasy w zamian za wściekłość bezradnego geniusza.
 Prawdopodobnie wkrótce dostanie pan kolejne fragmenty układanki. Niech więc pan po kataloguje swoje dane, zabawi się pan dla odmiany w archiwistę - przynajmniej rozum odpocznie.
A my zasypiemy naszych gości drobinkami pyłu. Skoro nie zauważają jednej, zadbamy by były ich miliony.

-Jeśli analogia z mrugnięciem powieki jest chociaż odrobinę trafna, to nie chcę wiedzieć  co z nami zrobią gdy włączą odkurzacz.

-Wkrótce się przekonamy doktorze.

-"...Kto nie zna wroga, ale zna siebie, czasem odniesie zwycięstwo, a innym razem zostanie pokonany." - pamięta pan kapitanie?

-Pamiętam, ale karta którą gramy zwie się desperacja.

-W tali nie ma takiej karty kapitanie.

-tak uważa ten, który gra według zasad. Ja zaś je tworzę.

-W takim razie zalecam dodać do tali jeszcze jedną kartę.

-Jak ma się nazywać ta karta?

-Głupota! Zapewniam, że niewiele się różni od desperacji!
Odpowiedz
#7
Smile sama przyjemność przeczytać ten tekst! super piórko masz Smile
Odpowiedz
#8
jeszcze gdyby tak Ryczypiór był łaskaw coś dopisać Smile
Odpowiedz
#9
Ciekawe, co o tym sądzą ciała niebieskie? Biggrin
--------------

Mel 22 Sector YU-F b11-1 AB 1 miało gdzieś, jak nazwali je ludzie. Właściwie zupełnie nic o tym nie wiedziało. Samo po kilku miliardach lat krążenia wokół gwiazdy typu M stwierdziło, że będzie się nazywało... Andrzej.

Pamiętał jeszcze czas, gdy jako młody zlepek kosmicznego gruzu przylepił się do tej wielkiej kuli palącej jego powierzchnię i wraz z kilkoma podobnymi sobie okrążał ją. Na początku było boleśnie - rozrost powodował gorączkę i wstrząsy, ale Andrzej szybko przytył i ze zwykłego kosmicznego kartofla stał się całkiem zgrabną, kulistą planetą.

Przez większość czasu jaźń Andrzeja umiejscowiona była w jego centrum, w stanie przypominającym sen. Sam czas był dla niego bardziej konceptem od zdarzenia, do zdarzenia. Na pewno nie świętował swojego pierwszego, czy ostatniego miliarda lat... za to dużo myślał. Czy planety mogą mieć małe planeciątka? Dlaczego nie może się trochę bardziej oddalić od tego gorejącego giganta, jak na przykład Szymon?... Nagle jednak zdarzyło się ZDARZENIE! I to na powierzchni! Otóż Andrzej poczuł coś, jakby swędzenie.

Jaźń Andrzeja pomknęła kanałami magmy w kierunku powierzchni, aż do najbardziej wystających formacji skalnych przypominających stalagmity. Służyły one Andrzejowi do "spoglądania".
- Skąd się wzięła ta dziwna blizna? - zastanawiała się przez chwilę jaźń patrząc na spiralną strukturę wkomponowaną w jej płaszcz.
Zaciekawiły ją jeszcze takie dziwne, latające, metaliczne struktury, które migały do siebie kolorowymi, prostymi strugami światła, co jakiś czas pociesznie znikając w kuli ognia. Po powierzchni Andrzeja poruszały się zaś inne metaliczne struktury na całkiem przyjemnych w dotyku, owalnych odnóżach. - Masażery - nie wiadomo skąd Andrzej wziął tę nazwę, ale bardzo mu pasowała.

Masażery spulchniały glebę, a jak czasami światełko trafiło o powierzchnię Andrzeja, powodowało takie miłe mrowienie. Gdy jednak z jednego z masażerów wypadło coś na takich dwóch zginających się tyczkach, przyczepiło coś dziwnego do "blizny" i w podskokach uciekło, stała się rzecz nieprzewidywalna. W całkiem dużej eksplozji niezła część Andrzeja poleciała w kosmos tworząc tymczasowy mini pierścień.
- AŁA! - pomyślała jaźń, a gdyby stalagmity miały powieki, zwężyłyby się w cienką linię przedstawiając grymas: "Tego już za wiele!"

Kolejny, jeszcze większy wybuch spowodował więcej bólu, aż powierzchnia Andrzeja się zatrzęsła i mimo, że dwutyczkowce zaczęły tak fajnie padać na płasko, jaźń pomyślała:
- Dość tego! Ja wam dam! - i choć pojęcia takie jak "ja", czy "wam", albo "dam" były zupełnie nowe dla Andrzeja i warte przynajmniej dwustu milionów lat przemyśleń, jaźń była już mocno poirytowana.
- BO CI PRZYWALĘ Z GEJZERA! - pomyślał Andrzej, gdy kolejny wybuch wydrążył w nim ogromny krater. W tym momencie pod jednym z masażerów pojawił się otwór, z którego pod ogromnym ciśnieniem trysnęła woda. Jaźń wiedziała, że to dziwne przelewające się coś w końcu się przyda.

Masażer pomknął dość daleko poza obszar Andrzeja niefortunnie uderzając w latającą, spiralną strukturę, która od pewnego czasu miło łechtała powierzchnię strugami światła. Chyba żadna z tych dziwnych rzeczy nie spodziewała się takiego obrotu zdarzeń, gdyż po uderzeniu obie wyparowały w widowiskowej eksplozji. Wszystkie masażery i sktruktury nad Andrzejem, a nawet te małe tyczkowate pyłki zatrzymały się zwracając się w stronę gdzie wyparowały zderzone obiekty.

Andrzejowi całkiem się ten manewr spodobał, postanowił pozbyć się masażerów i tyczkowców - jak ich w swym geniuszu nazwał. Zaczęły pojawiać się kolejne gejzery, a masażery dość niezgrabnie i w losowych kierunkach rozpierzchały się w strugach gorącej wody.
- Wystarczy! - pomyślała jaźń po czym rozerwała swoją powierzchnię chowając spiralną bliznę głęboko pod płaszczem. Wszystkie pozostałe latające struktury zaczęły znikać w błyskach światła pozostawiając orbitujące masażery, które kiedyś pewnie spadną na powierzchnię.

Jaźń wycofała się mijając bliznę zmieniającą się w metaliczno-amoniakowo-węglową breję. W centrum, zapadając w swoisty sen podjęła myśli... "Ja". "Wam". "Dam"

***

Raport oddziału Delta:
- Thargoid typu Medusa pilnujący bazy na planecie AB 1 w systemie Mel 22 Sector YU-F b11-1 został zniszczony przez zderzenie z SRV [szczegóły w Zał. 12A]. Niestety przez użycie niekonwencjonalnych materiałów wybuchowych naruszona została struktura planety, skutkiem czego baza obcych zapadła się w głęboką szczelinę i najprawdopodobniej uległa zniszczeniu.
[Obrazek: 70464.png]
Odpowiedz
#10
Ha! Smile to jest nawet trzeci punkt widzenia :Smile Super!
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości