25.09.2017, 17:25 UTC
Jaka moja historia przy poprzednikach jest zwykła 
Był grudzień 2014 roku. Grałem sobie wtedy grzecznie w EVE online. Nawet nie pamiętam czy przeczytałem recenzje w CD Action, na gry on-line czy gdziekolwiek indziej w każdym bądź razie gdzieś odświeżyłem sobie wiedze że taka gra jest. Wcześniej co prawda widziałem informacje na kick-starterze ale nie skusiłem się. Po premierze postanowiłem dac grze szanse aczkolwiek mnóstwo jej aspektów przemawiało na nie. Przede wszystkim filmiki reklamowe. Gdy zobaczyłem super nowoczesne statki kosmiczne które ganiały się ostrzeliwując z laserków na 200 metrów moje myśli mogły pójść tylko w jedną stronę. "Niepoważna gra dla dzieci". Dla inżyniera o sporej znajomości działania sprzętu wojskowego takie podejście do walk drażniło mnie i nadal drażni. Do tego informacja że gra będzie wydana na konsole i praktycznie jej zakup był przekreślony. Wiadomo jesli coś jest przeznaczone również na konsole to znaczy że produkt będzie spłycany, uproszczany i zidiacany. Jesli nawet nie, to po prostu pewnego poziomu wynikającego z aspektu kontrolera nie przeskoczy. Skomplikowanych menu i wielkich możliwości wyboru spodziewać się nie należy. Z perspektywy czasu wiem ze się nie pomyliłem w tej ocenie. Gra faktycznie jest rozwijana w kierunku utrzymania prostoty. Gdy już byłem na nie do zakupu przekonało mnie coś zupełnie innego, mapa galaktyki w skali 1:1. 50 czy 60 funtów które wydałem na grę, wydałem tylko by zobaczyć realistycznie oddaną galaktykę . Ponieważ kupiłem coś co można nazwać prostym symulatorem więc wypadało odpalić to z dżojstikiem. Pamiętałem że w pudełeczku na szafie takowy stoi po tym jak wkurzona wtedy jeszcze narzeczona zawinęła go ładnie w kartonik pół roku wcześniej i tam postawiła marudząc na wszystkie sposoby że od 2 lat i tak stał pod biurkiem i kurze zbierał. Niestety owe urządzenie oprócz kurzy zebrało coś jeszcze. Kartonik karotki na klatę. Efektem czego wszystko każdy możliwy klawisz w środku był twardo sklejony. Można więc powiedzieć że moja przygoda z elite rozpoczęła się od 3 godzinnego rozkręcania dżojstika i mycia każdego pojedynczego guzika z zasuszonej marchewki. Pierwsze odpalenie gry, konfiguracja, polatanie po świecie. Faktycznie gra ukazała fantastycznie oddane systemy gwiezdne, idiotyczny system misyjny, gorszy niż tragiczny system walki jak i jej powody, tragiczny system handlu, system frakcji robiony przez pijanego programistę i fantastyczne sterowanie statku. Gra chwile po wydaniu była piękną matrycą do zbudowania gry acz tazywanego kontentu nie miała prawie wcale. Zabawy w eksploracje, handel i powtarzalne bezsensowne misje starczyło na jakieś półtorej miesiąca może dwa w luźnych podejściach pomiędzy graniem w EVE i Crusader Kings. Też jakiś tydzień po starcie aby poszukać dodatkowej zawartości wstąpiłem do TWH. Wielkiej głębi to grze nie dodało ale przynajmniej było z kim pogadać na TS. Do dziś pamiętam swoje przemyślenia odnośnie TS w EVE a w Elite. W EVE ts jest bardzo zadaniowy, trzeba się komunikować aby przeżyć czy coś zrobić. W Elite ts służy by sobie pogadać
Gra mnie nie zauroczyła acz fajnie się w nią grało z doskoku przez 2 miesiące potem zwyczajnie stała się nudna. Odłożyłem ją na półkę mając nadzieję że się rozwinie w zawartość i wtedy wrócę. Wróciłem do poważniejszej gry po horyzontach. Lądowanie na planetach było zbyt kuszące aby je sobie odpuścić jednak same planety mimo że piękne wielkie i oddane z wielkim realizmem nie zaoferowały wiele rozgrywki poza strzelaniem się w bazach, łupaniem kamieni, i szukaniem skrzyneczek. Przy czym wszystkie trzy opcje zrobione znów przez pijanego programistę bez wyobraźni. Pograłem z miesiąc w miedzy czasie wymieniając pół peceta bo na starej konfiguracji skakały jak zając na parkotach. Wróciłem potem gdzieś tak w okolicach pacza 2.2. Napaliłem się na HTC VIVE a Elite była wręcz do grania w kasku stworzona. Zaopatrzyłem się w kask, doszlifowałem peceta po czym stwierdziłem że ta generacja kasków do grania w gry wymagające ostrego wzroku i nastawione na grafikę się jeszcze nie nadaje. Wszystko jest zbyt niewyraźne, co oczywiście nie znaczy że do gier o mniej ostrej grafice i wielkimi czcionkami nadaje się i to bardzo
. Aczkolwiek dzięki tej próbie znów sobie pograłem miesiąc czy dwa ciesząc się wyraźnym obrazem na ekranie monitora
.
Jak widzicie, nie mogę powiedzieć że mnie Elite uwiodło ale mogę powiedzieć że lubię do tej gry co jakiś czas wracać za każdym razem mając nadzieję e się rozwinie w kierunku gry o poważniejszym systemie handlu, poważniejszym traktowaniu i zarządzaniu frakcjami, poważnej eksploracji i zdecydowanie skomplikuje dając jakiekolwiek wyzwanie intelektualne. Niezmiennie się przy tym zawodząc.

Był grudzień 2014 roku. Grałem sobie wtedy grzecznie w EVE online. Nawet nie pamiętam czy przeczytałem recenzje w CD Action, na gry on-line czy gdziekolwiek indziej w każdym bądź razie gdzieś odświeżyłem sobie wiedze że taka gra jest. Wcześniej co prawda widziałem informacje na kick-starterze ale nie skusiłem się. Po premierze postanowiłem dac grze szanse aczkolwiek mnóstwo jej aspektów przemawiało na nie. Przede wszystkim filmiki reklamowe. Gdy zobaczyłem super nowoczesne statki kosmiczne które ganiały się ostrzeliwując z laserków na 200 metrów moje myśli mogły pójść tylko w jedną stronę. "Niepoważna gra dla dzieci". Dla inżyniera o sporej znajomości działania sprzętu wojskowego takie podejście do walk drażniło mnie i nadal drażni. Do tego informacja że gra będzie wydana na konsole i praktycznie jej zakup był przekreślony. Wiadomo jesli coś jest przeznaczone również na konsole to znaczy że produkt będzie spłycany, uproszczany i zidiacany. Jesli nawet nie, to po prostu pewnego poziomu wynikającego z aspektu kontrolera nie przeskoczy. Skomplikowanych menu i wielkich możliwości wyboru spodziewać się nie należy. Z perspektywy czasu wiem ze się nie pomyliłem w tej ocenie. Gra faktycznie jest rozwijana w kierunku utrzymania prostoty. Gdy już byłem na nie do zakupu przekonało mnie coś zupełnie innego, mapa galaktyki w skali 1:1. 50 czy 60 funtów które wydałem na grę, wydałem tylko by zobaczyć realistycznie oddaną galaktykę . Ponieważ kupiłem coś co można nazwać prostym symulatorem więc wypadało odpalić to z dżojstikiem. Pamiętałem że w pudełeczku na szafie takowy stoi po tym jak wkurzona wtedy jeszcze narzeczona zawinęła go ładnie w kartonik pół roku wcześniej i tam postawiła marudząc na wszystkie sposoby że od 2 lat i tak stał pod biurkiem i kurze zbierał. Niestety owe urządzenie oprócz kurzy zebrało coś jeszcze. Kartonik karotki na klatę. Efektem czego wszystko każdy możliwy klawisz w środku był twardo sklejony. Można więc powiedzieć że moja przygoda z elite rozpoczęła się od 3 godzinnego rozkręcania dżojstika i mycia każdego pojedynczego guzika z zasuszonej marchewki. Pierwsze odpalenie gry, konfiguracja, polatanie po świecie. Faktycznie gra ukazała fantastycznie oddane systemy gwiezdne, idiotyczny system misyjny, gorszy niż tragiczny system walki jak i jej powody, tragiczny system handlu, system frakcji robiony przez pijanego programistę i fantastyczne sterowanie statku. Gra chwile po wydaniu była piękną matrycą do zbudowania gry acz tazywanego kontentu nie miała prawie wcale. Zabawy w eksploracje, handel i powtarzalne bezsensowne misje starczyło na jakieś półtorej miesiąca może dwa w luźnych podejściach pomiędzy graniem w EVE i Crusader Kings. Też jakiś tydzień po starcie aby poszukać dodatkowej zawartości wstąpiłem do TWH. Wielkiej głębi to grze nie dodało ale przynajmniej było z kim pogadać na TS. Do dziś pamiętam swoje przemyślenia odnośnie TS w EVE a w Elite. W EVE ts jest bardzo zadaniowy, trzeba się komunikować aby przeżyć czy coś zrobić. W Elite ts służy by sobie pogadać
Gra mnie nie zauroczyła acz fajnie się w nią grało z doskoku przez 2 miesiące potem zwyczajnie stała się nudna. Odłożyłem ją na półkę mając nadzieję że się rozwinie w zawartość i wtedy wrócę. Wróciłem do poważniejszej gry po horyzontach. Lądowanie na planetach było zbyt kuszące aby je sobie odpuścić jednak same planety mimo że piękne wielkie i oddane z wielkim realizmem nie zaoferowały wiele rozgrywki poza strzelaniem się w bazach, łupaniem kamieni, i szukaniem skrzyneczek. Przy czym wszystkie trzy opcje zrobione znów przez pijanego programistę bez wyobraźni. Pograłem z miesiąc w miedzy czasie wymieniając pół peceta bo na starej konfiguracji skakały jak zając na parkotach. Wróciłem potem gdzieś tak w okolicach pacza 2.2. Napaliłem się na HTC VIVE a Elite była wręcz do grania w kasku stworzona. Zaopatrzyłem się w kask, doszlifowałem peceta po czym stwierdziłem że ta generacja kasków do grania w gry wymagające ostrego wzroku i nastawione na grafikę się jeszcze nie nadaje. Wszystko jest zbyt niewyraźne, co oczywiście nie znaczy że do gier o mniej ostrej grafice i wielkimi czcionkami nadaje się i to bardzo
. Aczkolwiek dzięki tej próbie znów sobie pograłem miesiąc czy dwa ciesząc się wyraźnym obrazem na ekranie monitora
. Jak widzicie, nie mogę powiedzieć że mnie Elite uwiodło ale mogę powiedzieć że lubię do tej gry co jakiś czas wracać za każdym razem mając nadzieję e się rozwinie w kierunku gry o poważniejszym systemie handlu, poważniejszym traktowaniu i zarządzaniu frakcjami, poważnej eksploracji i zdecydowanie skomplikuje dając jakiekolwiek wyzwanie intelektualne. Niezmiennie się przy tym zawodząc.
![[Obrazek: ksMw3tO.png]](http://i.imgur.com/ksMw3tO.png)
