14.03.2017, 20:18 UTC
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.03.2017, 20:20 UTC przez TeddyPanda.)
Dzień Dwieście Siódmy - Największa Tajemnica Planety
Rankiem moduły statku, po drobnych poprawkach były gotowe do wniesienia na pokład Horyzontu, jednak postanowiliśmy zostać jeszcze jeden ostatni dzień w Kolonii aby po prostu cieszyć się ciepłym, letnim dniem. Poszliśmy z Valencią na długi spacer gdzie omawialiśmy swoje przyszłe plany. Wiedzieliśmy, że gdy tylko wrócimy do bańki czekać na nas będzie cała Husaria, ale także jako Oficer będę miał naprawdę sporo papierkowej roboty. Musieliśmy też co oczywiste sformalizować swój związek co było skomplikowane, bo w końcu nikt nie wiedział o istnieniu osoby takiej jak Nana Valencia. Omawialiśmy przygody jakie na nas czekają w zamieszkanych światach. Cały kosmos stał przed nami otworem!
Gdy tylko skończyliśmy wszystko planować poszliśmy się bzykać.
Gdy wróciliśmy do bazy, w pokoju rekreacyjnym czekała na nas reszta koloni.
- No w końcu są ci zboczeńcy! - krzyknęła Colon od razu gdy nas zobaczyła
Valencia zarumieniła się mocno, ja jednak tylko chytrze się uśmiechnąłem nie próbując zaprzeczać.
- A zasadził ci ktoś kiedyś kopa? - spytałem udając groźny ton
Colon parsknęła śmiechem.
- Wylatujemy dziś czy jutro - zgadał Hector, który grał w bilarda z Misaki.
- Jutro - odparłem - a dzisiaj zróbmy sobie jeszcze wolne
Usłyszałem ciąg pomruków wyrażających aprobatę.
- Dzięki Tadek - powiedział Rene - za wszystko
- Nie ma za co stary - odparłem natychmiast
- Zdrowie Tadeusz - pisnął Hector
Pokiwałem do niego głową
- Zaraz wracam - szepnąłem do Valencii i pocałowałem ją w policzek po czym wyszedłem na korytarz
Otworzyłem drzwi do pokoju Mariny. Dziewczyna leżała nieruchomo na swoim łóżku w identycznej pozycji w jakiej ją ostatnio zostawiłem.
- Jak tam, trzymasz się? - zagadnąłem ciepło
- Jakoś leci, dzięki, że wpadłeś - szepnęła Marina
- Jutro odlatujemy, za kilka dni trafisz do najlepszego szpitala na Maskeline Vision, osobiście dopilnuję żeby Cię dobrze poskładali
Marina wykrzywiła kąciki warg z trudem się uśmiechając.
- Przetrzymaj jeszcze chwilkę, wkrótce staniesz na nogi.
Wróciłem do pomieszczenia rekreacyjnego gdzie pozostali koloniści żywo ze soba rozmawiali, grali w bilard i pili piwo. Gdy tylko zjawiłem się z powrotem doskoczyła do mnie Valencia. Chwyciłem ją w pasie i oparłem się o ścianę.
- Byłeś u Mariny? Jak się trzyma.
- Mam wrażenie, że lepiej niż ja - stwierdziłem
Valencia zachichotała.
- Można jej pomóc?
- Głupie pytanie, jasne że tak. Szczerze powiedziawszy nie znam choroby czy kontuzji, której nie dało by się uleczyć. No może poza ścięciem głowy. Z tym bywają niekiedy problemy.
Powoli zacząłem wsadzać ręce pod bluzkę Valencii. Nagle postanowiłem zapytać o coś co od zawsze mnie nurtowało gdy patrzyłem na jej wielkie cycki.
- Valencia mogę Ci zadać jedno pytanie?
- Wal śmiało - odparła, ale gdy tylko zobaczyła moje spojrzenie zdała sobie sprawę ze swojej wtopy - Nie to miałam na myśli! Albo może to?
- Jak to jest możliwe, że tak urosły?! - spytałem przerywając jej
- Co?
- Jak to co? Cycki! - krzyknąłem
Głowy wszystkich członków koloni skierowały się prosto na mnie, ich spojrzenia były wybitnie skonsternowane.
- Eeee tutaj to normalne
- Jak to? Przecież Misaki ma małe - burknąłem
- Bo ma dopiero szesnaście lat głupku!
- Mówisz poważnie?
- A czy spotkałeś na tej planecie inne kobiety w moim wieku i podobnej postury?
Nagle przypomniałem sobie jak wyglądały przedstawicielki płci żeńskiej chociażby z Tailor Mesy czy Fioletowego plemienia. Valencia miała rację! jak mogłem to przeoczyć!
- O Boże - szepnąłem - muszę zadzwonić do Quariona. Albo od razu do samego Hetmana.
- Nie wiem czemu cie to tak dziwi, wasze kobiety takich nie mają? - twarz Valenci wydawała się kompletnie zbita z tropu.
- Takich? W porównaniu z tobą to w ogóle nie mają!
- No nie gadaj nawet!
- Musimy szybko zaklepać sobie prawa do tej planety! - mój umysł wirował i pędził niczym rollercoaster - Ewolucja jest cudowna!
- Zawsze mnie dziwiło dlaczego tak się im ciągle przyglądasz.
Zacisnąłem palce na jej obfitym dekolcie.
- Ta planeta to raj! Trzeba tu wysłać flotę!
Rankiem moduły statku, po drobnych poprawkach były gotowe do wniesienia na pokład Horyzontu, jednak postanowiliśmy zostać jeszcze jeden ostatni dzień w Kolonii aby po prostu cieszyć się ciepłym, letnim dniem. Poszliśmy z Valencią na długi spacer gdzie omawialiśmy swoje przyszłe plany. Wiedzieliśmy, że gdy tylko wrócimy do bańki czekać na nas będzie cała Husaria, ale także jako Oficer będę miał naprawdę sporo papierkowej roboty. Musieliśmy też co oczywiste sformalizować swój związek co było skomplikowane, bo w końcu nikt nie wiedział o istnieniu osoby takiej jak Nana Valencia. Omawialiśmy przygody jakie na nas czekają w zamieszkanych światach. Cały kosmos stał przed nami otworem!
Gdy tylko skończyliśmy wszystko planować poszliśmy się bzykać.
Gdy wróciliśmy do bazy, w pokoju rekreacyjnym czekała na nas reszta koloni.
- No w końcu są ci zboczeńcy! - krzyknęła Colon od razu gdy nas zobaczyła
Valencia zarumieniła się mocno, ja jednak tylko chytrze się uśmiechnąłem nie próbując zaprzeczać.
- A zasadził ci ktoś kiedyś kopa? - spytałem udając groźny ton
Colon parsknęła śmiechem.
- Wylatujemy dziś czy jutro - zgadał Hector, który grał w bilarda z Misaki.
- Jutro - odparłem - a dzisiaj zróbmy sobie jeszcze wolne
Usłyszałem ciąg pomruków wyrażających aprobatę.
- Dzięki Tadek - powiedział Rene - za wszystko
- Nie ma za co stary - odparłem natychmiast
- Zdrowie Tadeusz - pisnął Hector
Pokiwałem do niego głową
- Zaraz wracam - szepnąłem do Valencii i pocałowałem ją w policzek po czym wyszedłem na korytarz
Otworzyłem drzwi do pokoju Mariny. Dziewczyna leżała nieruchomo na swoim łóżku w identycznej pozycji w jakiej ją ostatnio zostawiłem.
- Jak tam, trzymasz się? - zagadnąłem ciepło
- Jakoś leci, dzięki, że wpadłeś - szepnęła Marina
- Jutro odlatujemy, za kilka dni trafisz do najlepszego szpitala na Maskeline Vision, osobiście dopilnuję żeby Cię dobrze poskładali
Marina wykrzywiła kąciki warg z trudem się uśmiechając.
- Przetrzymaj jeszcze chwilkę, wkrótce staniesz na nogi.
Wróciłem do pomieszczenia rekreacyjnego gdzie pozostali koloniści żywo ze soba rozmawiali, grali w bilard i pili piwo. Gdy tylko zjawiłem się z powrotem doskoczyła do mnie Valencia. Chwyciłem ją w pasie i oparłem się o ścianę.
- Byłeś u Mariny? Jak się trzyma.
- Mam wrażenie, że lepiej niż ja - stwierdziłem
Valencia zachichotała.
- Można jej pomóc?
- Głupie pytanie, jasne że tak. Szczerze powiedziawszy nie znam choroby czy kontuzji, której nie dało by się uleczyć. No może poza ścięciem głowy. Z tym bywają niekiedy problemy.
Powoli zacząłem wsadzać ręce pod bluzkę Valencii. Nagle postanowiłem zapytać o coś co od zawsze mnie nurtowało gdy patrzyłem na jej wielkie cycki.
- Valencia mogę Ci zadać jedno pytanie?
- Wal śmiało - odparła, ale gdy tylko zobaczyła moje spojrzenie zdała sobie sprawę ze swojej wtopy - Nie to miałam na myśli! Albo może to?
- Jak to jest możliwe, że tak urosły?! - spytałem przerywając jej
- Co?
- Jak to co? Cycki! - krzyknąłem
Głowy wszystkich członków koloni skierowały się prosto na mnie, ich spojrzenia były wybitnie skonsternowane.
- Eeee tutaj to normalne
- Jak to? Przecież Misaki ma małe - burknąłem
- Bo ma dopiero szesnaście lat głupku!
- Mówisz poważnie?
- A czy spotkałeś na tej planecie inne kobiety w moim wieku i podobnej postury?
Nagle przypomniałem sobie jak wyglądały przedstawicielki płci żeńskiej chociażby z Tailor Mesy czy Fioletowego plemienia. Valencia miała rację! jak mogłem to przeoczyć!
- O Boże - szepnąłem - muszę zadzwonić do Quariona. Albo od razu do samego Hetmana.
- Nie wiem czemu cie to tak dziwi, wasze kobiety takich nie mają? - twarz Valenci wydawała się kompletnie zbita z tropu.
- Takich? W porównaniu z tobą to w ogóle nie mają!
- No nie gadaj nawet!
- Musimy szybko zaklepać sobie prawa do tej planety! - mój umysł wirował i pędził niczym rollercoaster - Ewolucja jest cudowna!
- Zawsze mnie dziwiło dlaczego tak się im ciągle przyglądasz.
Zacisnąłem palce na jej obfitym dekolcie.
- Ta planeta to raj! Trzeba tu wysłać flotę!
