28.01.2017, 14:45 UTC
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.01.2017, 14:52 UTC przez TeddyPanda.)
Dzień Trzydziesty - Uciekinierka
Odcinek ten, nieco ostrzejszy (
) jest oficjalnie dedykowany stale śledzącemu losy Kolonii Cmdrowi Quarionowi!
Dzisiaj mija pełny miesiąc od katastrofy Horyzontu, chociaż czasami łapię się na tym, że przestałem nazywać ten wypadek "katastrofą" bądź "zderzeniem", a zacząłem używać pojęć takich jak "przybycie", "lądowanie", a czasami nawet "zamieszkanie". Przyzwyczaiłem się do życia w koloni i coraz mniej mam ochotę wracać do HR. Życie tutaj toczy się w zupełnie inny sposób. Gdy tylko pierwsze promyki słońca skąpią wyniosłe szczyty Wzgórza Pand w ciepłych barwach czerwieni i pomarańczy, gdy usłyszę śpiew ptaków, harce budzących sie do życia insektów, doniosły tupot stad wędrownych mawołów, które często przemierzają tę okolicę w poszukiwaniu źródeł wody i pożywienia, gdy tylko otworzę oczy i przywita mnie przyjemny wiatr jak gdyby spadający na mnie od strony gór niczym ciepła lawina. Gdy tylko doglądnę roślin, sprawdzę kolor ich liści i dojrzę owoców by upewnić się, że wzrastają prawidłowo albo nie daj boże nie chorują! Gdy tylko przywitam Colon, pogodzony z faktem, że mogę liczyć jedynie na jej przyjaźń, lecz z drugiej strony ciesząc się z jej towarzystwa. Gdy tylko wieczorem pozwolę sobie na chwilę zadumy i spojrzę w gwiazdy wiedząc, że gdzieś tam, daleko są wszyscy, których kiedykolwiek znałem, wszyscy, których lubiłem i szanowałem, że jednym z tych błyszczących na niebie punkcików jest HR 8444, kolejnym być może Sol, Achenar, Syriusz czy Eranin, w którym przyszedłem na świat, i w którym na krążącej w tym systemie przepięknej planecie Azeban wciąż żyła moja rodzina.
Gdy tylko przemierzę myślami całą przeszłość i wrócę do wydarzeń z dawnych czasów. Młodzieńcze lata spędzone na Azeban, dyplom akademii medycznej, porzucenie kariery by zostać jednym z niezależnych pilotów, kupno pierwszego Sidewindera, wstąpienie do Imperium, powstanie Husarii, założenie własnej wytwórni filmowej na stacji Maskalyne Vision, gdy tylko zamknę oczy i położę się do snu zdam sobie sprawę, że tutaj, na tym obcym, zapomnianym świecie, w końcu odnalazłem spokój i odpoczynek, a także być może jeszcze coś.
Kiedy po kolejnym ciężkim dniu pracy, bez powodzenia starałem się nieco zrelaksować usłyszałem głośny pisk mojego podręcznego interkomu.
- Halo?! Czy ktoś mnie słyszy ?! Błagam, czy ktokolwiek jest na tej linii?! - wrzeszczał zdyszany głos w słuchawce.
- Tak słyszymy cię - odpowiedziałem - z tej strony placówka The Winged Hussars. Nie zbliżaj się do wejścia bez pozw...
Głos przerwał mi zanim dokończyłem zdanie.
- Błagam wpuśćcie mnie! Nie mam już sił, są tuż za mną!
Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się w stronę północnej bramy, jednak nikogo nie zauważyłem. Na wszelki wypadek przywołałem też Colon.
- Czuję, że będziemy mieli kłopoty - powiedziałem cicho do Colon zasłaniając mikrofon, po czym już normalnym tonem wycedziłem - Ktoś cię ściga? Kim oni są?
- Nie wiem! - wrzeszczał rozpaczliwie głos - dopiero się wybudziłam!
Spojrzałem porozumiewawczo w stronę swojej towarzyszki. Jej mina mówiła wyraźnie: "Rób jak uważasz, ale jeśli to pułapka, to cię zabiję".
- Dobra! Kieruj się na wschód przez puszczę aż pomiędzy klifami dostrzeżesz mury i linię okopów. W razie konieczności osłonimy cię ogniem!
![[Obrazek: rESOncw.png]](http://i.imgur.com/rESOncw.png)
Przez chwilę na linii panowała cisza, jednak po kilku minutach na skraju horyzontu dostrzegłem niewielką, lecz szybko powiększającą się sylwetkę.
Wtedy pierwszy raz ją zobaczyłem.
- Rany boskie, jaka laska - wyszeptałem z braku laku do Colon
Colon skrzywiła się momentalnie, lecz gdy wychyliła się zza muru w moment zrozumiała, że nie chodzi mi o nią, a biegnącą w naszą stronę dziewczynę.
Była młodą, długowłosą brunetką o pięknej buzi i wielkich atrybutach (choć jestem pewien, że Cmdr Quarion znalazłby dosadniejsze określenie), zrobiłem szybkie porównanie zerkając raz po raz na uciekinierkę i Tammy. Po chwili researchu wynik rywalizacji był jasny. Ta dziewczyna miała większe. Była też drobna, zadbana i opalona.
Przez chwilę niczym w zwolnionym tempie obserwowałem jej bieg w naszą stronę. W górę i w dół, w górę i w dół. To było coś pięknego. Widok ten oczarował mnie tak, że przestałem odbierać inne sygnały płynące z zewnątrz i skupiłem się tylko na tych dwóch. Przynajmniej, aż do momentu, w którym nie poczułem piekącego bólu poniżej pleców.
To Colon zasadziła mi solidnego kopniaka w tyłek budząc mnie z transu.
- Ty cholerny zboku, nie widzisz?! Strzelaj!
Ocknąłem się i zauważyłem przed sobą grupę piratów. Byłem zdezorientowany, jakbym dosłownie przed chwilą obudził się z głębokiego snu, lecz na szczęście udało mi się w miarę szybko pozbierać. Przymierzyłem i wycelowałem. Jeden strzał, jeden kill. Schowałem się za osłonę, by naładować broń walcząc jednocześnie z palącą rządzą oświadczenia się naszej nowej koleżance.
Wyskoczyłem zza worków z piaskiem po raz kolejny. Miałem dzisiaj cela, to trzeba przyznać, ponieważ ponownie tylko jeden pocisk wystarczył, a ja zanotowałem kolejnego headshota.
![[Obrazek: mxFOAUR.png]](http://i.imgur.com/mxFOAUR.png)
- Teraz będzie się popisywał - warknęła Colon.
Trzeci bandyta rzucił się do ucieczki, a ja niesiony adrenaliną ruszyłem w pogoń.
Po chwili było po wszystkim. Co prawda ostatni z piratów potrzebował aż sześciu celnych trafień, by ostatecznie paść martwy na ziemię zdecydowałem jednak zataić ten fakt zarówno przed Tammy jak i przed nowo poznaną dziewczyną. Oficjalna wersja zdarzeń brzmi więc:
- Bułka z masłem - wyszczerzyłem zęby do czekających przy umocnieniach dziewczyn - trzy strzały, trzy fragi! To ciągłe ratowanie ci życia robi się powoli nudne Tammy! - spojrzałem na nią z jednoczesną satysfakcją i błaganiem.
Tammy otworzyła usta i już widziałem, że chce wygłosić typowy dla siebie komentarz o moich zdolnościach na polu bitwy. I nagle stało się to czego nigdy bym od niej nie oczekiwał. Zmieniła zdanie.
- Ach tak - wycedziła przez zęby - po raz kolejny ci się to udało.
Zwróciłem się do Uciekinierki, która stała tuż obok.
- Nazywam się Peter, ale znajomi wołają na mnie Terminator! A Ty?
Spostrzegłem, że dziewczyna już dłuższego czasu powstrzymuje ochotę rzucenia mi się na szyję, w końcu to zrobiła, a ja poczułem na klatce piersiowej coś przyjemnie miękkiego.
- Nana - wyszeptała dziewczyna - Nana Valencia.
- Dziękuję - powiedziałem
Zachichotała wyraźnie próbując odgadnąć co mam na myśli.
- Cała przyjemność po mojej stronie Peter.
Jednak moje oczy skierowane były w kierunku Tammy, która jak miałem wrażenie pierwszy raz naprawdę szczerze się do mnie uśmiechała. Po chwili odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku bazy.
- Traktuj to jako gest przyjaźni - powiedziała cicho przez interkom - ale to jedyny i ostatni raz, kiedy publicznie robię z siebie kretynkę
Nie odpowiedziałem co Tammy uznała najwyraźniej za zgodę, ponieważ po chwili ciszy rozłączyła się
- Ta twoja znajoma - zagadnęła Valencia - kim ona dla ciebie jest?
Teraz już w stu procentach wiedziałem. Nie zwalniając uścisku, w którym tkwiliśmy stwierdziłem z pełnym przekonaniem.
- To dobra przyjaciółka, ale nic więcej.
Tak. Tammy była naprawdę świetną przyjaciółką. Postanowiłem, że jeśli to wszystko przetrwamy pomogę jej i jej rodzinie stanąć na nogi, a być może nawet zaproszę do HR 8444. Za kredyty, które zdobyłem w czasie swych niezliczonych przygód i wypraw mogłem bez problemu zapewnić im wszystko czego by tylko zapragnęli.
O ile przetrwamy.
Odcinek ten, nieco ostrzejszy (
) jest oficjalnie dedykowany stale śledzącemu losy Kolonii Cmdrowi Quarionowi!Dzisiaj mija pełny miesiąc od katastrofy Horyzontu, chociaż czasami łapię się na tym, że przestałem nazywać ten wypadek "katastrofą" bądź "zderzeniem", a zacząłem używać pojęć takich jak "przybycie", "lądowanie", a czasami nawet "zamieszkanie". Przyzwyczaiłem się do życia w koloni i coraz mniej mam ochotę wracać do HR. Życie tutaj toczy się w zupełnie inny sposób. Gdy tylko pierwsze promyki słońca skąpią wyniosłe szczyty Wzgórza Pand w ciepłych barwach czerwieni i pomarańczy, gdy usłyszę śpiew ptaków, harce budzących sie do życia insektów, doniosły tupot stad wędrownych mawołów, które często przemierzają tę okolicę w poszukiwaniu źródeł wody i pożywienia, gdy tylko otworzę oczy i przywita mnie przyjemny wiatr jak gdyby spadający na mnie od strony gór niczym ciepła lawina. Gdy tylko doglądnę roślin, sprawdzę kolor ich liści i dojrzę owoców by upewnić się, że wzrastają prawidłowo albo nie daj boże nie chorują! Gdy tylko przywitam Colon, pogodzony z faktem, że mogę liczyć jedynie na jej przyjaźń, lecz z drugiej strony ciesząc się z jej towarzystwa. Gdy tylko wieczorem pozwolę sobie na chwilę zadumy i spojrzę w gwiazdy wiedząc, że gdzieś tam, daleko są wszyscy, których kiedykolwiek znałem, wszyscy, których lubiłem i szanowałem, że jednym z tych błyszczących na niebie punkcików jest HR 8444, kolejnym być może Sol, Achenar, Syriusz czy Eranin, w którym przyszedłem na świat, i w którym na krążącej w tym systemie przepięknej planecie Azeban wciąż żyła moja rodzina.
Gdy tylko przemierzę myślami całą przeszłość i wrócę do wydarzeń z dawnych czasów. Młodzieńcze lata spędzone na Azeban, dyplom akademii medycznej, porzucenie kariery by zostać jednym z niezależnych pilotów, kupno pierwszego Sidewindera, wstąpienie do Imperium, powstanie Husarii, założenie własnej wytwórni filmowej na stacji Maskalyne Vision, gdy tylko zamknę oczy i położę się do snu zdam sobie sprawę, że tutaj, na tym obcym, zapomnianym świecie, w końcu odnalazłem spokój i odpoczynek, a także być może jeszcze coś.
Kiedy po kolejnym ciężkim dniu pracy, bez powodzenia starałem się nieco zrelaksować usłyszałem głośny pisk mojego podręcznego interkomu.
- Halo?! Czy ktoś mnie słyszy ?! Błagam, czy ktokolwiek jest na tej linii?! - wrzeszczał zdyszany głos w słuchawce.
- Tak słyszymy cię - odpowiedziałem - z tej strony placówka The Winged Hussars. Nie zbliżaj się do wejścia bez pozw...
Głos przerwał mi zanim dokończyłem zdanie.
- Błagam wpuśćcie mnie! Nie mam już sił, są tuż za mną!
Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się w stronę północnej bramy, jednak nikogo nie zauważyłem. Na wszelki wypadek przywołałem też Colon.
- Czuję, że będziemy mieli kłopoty - powiedziałem cicho do Colon zasłaniając mikrofon, po czym już normalnym tonem wycedziłem - Ktoś cię ściga? Kim oni są?
- Nie wiem! - wrzeszczał rozpaczliwie głos - dopiero się wybudziłam!
Spojrzałem porozumiewawczo w stronę swojej towarzyszki. Jej mina mówiła wyraźnie: "Rób jak uważasz, ale jeśli to pułapka, to cię zabiję".
- Dobra! Kieruj się na wschód przez puszczę aż pomiędzy klifami dostrzeżesz mury i linię okopów. W razie konieczności osłonimy cię ogniem!
![[Obrazek: rESOncw.png]](http://i.imgur.com/rESOncw.png)
Przez chwilę na linii panowała cisza, jednak po kilku minutach na skraju horyzontu dostrzegłem niewielką, lecz szybko powiększającą się sylwetkę.
Wtedy pierwszy raz ją zobaczyłem.
- Rany boskie, jaka laska - wyszeptałem z braku laku do Colon
Colon skrzywiła się momentalnie, lecz gdy wychyliła się zza muru w moment zrozumiała, że nie chodzi mi o nią, a biegnącą w naszą stronę dziewczynę.
Była młodą, długowłosą brunetką o pięknej buzi i wielkich atrybutach (choć jestem pewien, że Cmdr Quarion znalazłby dosadniejsze określenie), zrobiłem szybkie porównanie zerkając raz po raz na uciekinierkę i Tammy. Po chwili researchu wynik rywalizacji był jasny. Ta dziewczyna miała większe. Była też drobna, zadbana i opalona.
Przez chwilę niczym w zwolnionym tempie obserwowałem jej bieg w naszą stronę. W górę i w dół, w górę i w dół. To było coś pięknego. Widok ten oczarował mnie tak, że przestałem odbierać inne sygnały płynące z zewnątrz i skupiłem się tylko na tych dwóch. Przynajmniej, aż do momentu, w którym nie poczułem piekącego bólu poniżej pleców.
To Colon zasadziła mi solidnego kopniaka w tyłek budząc mnie z transu.
- Ty cholerny zboku, nie widzisz?! Strzelaj!
Ocknąłem się i zauważyłem przed sobą grupę piratów. Byłem zdezorientowany, jakbym dosłownie przed chwilą obudził się z głębokiego snu, lecz na szczęście udało mi się w miarę szybko pozbierać. Przymierzyłem i wycelowałem. Jeden strzał, jeden kill. Schowałem się za osłonę, by naładować broń walcząc jednocześnie z palącą rządzą oświadczenia się naszej nowej koleżance.
Wyskoczyłem zza worków z piaskiem po raz kolejny. Miałem dzisiaj cela, to trzeba przyznać, ponieważ ponownie tylko jeden pocisk wystarczył, a ja zanotowałem kolejnego headshota.
![[Obrazek: mxFOAUR.png]](http://i.imgur.com/mxFOAUR.png)
- Teraz będzie się popisywał - warknęła Colon.
Trzeci bandyta rzucił się do ucieczki, a ja niesiony adrenaliną ruszyłem w pogoń.
Po chwili było po wszystkim. Co prawda ostatni z piratów potrzebował aż sześciu celnych trafień, by ostatecznie paść martwy na ziemię zdecydowałem jednak zataić ten fakt zarówno przed Tammy jak i przed nowo poznaną dziewczyną. Oficjalna wersja zdarzeń brzmi więc:
- Bułka z masłem - wyszczerzyłem zęby do czekających przy umocnieniach dziewczyn - trzy strzały, trzy fragi! To ciągłe ratowanie ci życia robi się powoli nudne Tammy! - spojrzałem na nią z jednoczesną satysfakcją i błaganiem.
Tammy otworzyła usta i już widziałem, że chce wygłosić typowy dla siebie komentarz o moich zdolnościach na polu bitwy. I nagle stało się to czego nigdy bym od niej nie oczekiwał. Zmieniła zdanie.
- Ach tak - wycedziła przez zęby - po raz kolejny ci się to udało.
Zwróciłem się do Uciekinierki, która stała tuż obok.
- Nazywam się Peter, ale znajomi wołają na mnie Terminator! A Ty?
Spostrzegłem, że dziewczyna już dłuższego czasu powstrzymuje ochotę rzucenia mi się na szyję, w końcu to zrobiła, a ja poczułem na klatce piersiowej coś przyjemnie miękkiego.
- Nana - wyszeptała dziewczyna - Nana Valencia.
- Dziękuję - powiedziałem
Zachichotała wyraźnie próbując odgadnąć co mam na myśli.
- Cała przyjemność po mojej stronie Peter.
Jednak moje oczy skierowane były w kierunku Tammy, która jak miałem wrażenie pierwszy raz naprawdę szczerze się do mnie uśmiechała. Po chwili odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku bazy.
- Traktuj to jako gest przyjaźni - powiedziała cicho przez interkom - ale to jedyny i ostatni raz, kiedy publicznie robię z siebie kretynkę
Nie odpowiedziałem co Tammy uznała najwyraźniej za zgodę, ponieważ po chwili ciszy rozłączyła się
- Ta twoja znajoma - zagadnęła Valencia - kim ona dla ciebie jest?
Teraz już w stu procentach wiedziałem. Nie zwalniając uścisku, w którym tkwiliśmy stwierdziłem z pełnym przekonaniem.
- To dobra przyjaciółka, ale nic więcej.
Tak. Tammy była naprawdę świetną przyjaciółką. Postanowiłem, że jeśli to wszystko przetrwamy pomogę jej i jej rodzinie stanąć na nogi, a być może nawet zaproszę do HR 8444. Za kredyty, które zdobyłem w czasie swych niezliczonych przygód i wypraw mogłem bez problemu zapewnić im wszystko czego by tylko zapragnęli.
O ile przetrwamy.
