Nielegalne Eskapady z dziennika Vaye Anders
#29
18.05.3311/"(Nie)Rutynowy Patrol II"

 — Adamari Hays proszona na mostek. — Zautomatyzowany głos Eden rozległ się po pokładowej kantynie Sunbreakera. — Adamari Hays proszona na mostek!
 Oficer pokładowa Hays, westchnęła głośno, biorąc ostatni łyk herbaty. Adamari bardzo nie lubiła, gdy ktoś skracał jej przerwę. "Lepiej, żeby to bylo coś ważnego" pomyślała, mozolnie wstając z kanapy. Kantyna była nadzwyczaj pełna życia, Adamari dopiero teraz zorientowała się, że przesiadywała tu teraz praktycznie cała załoga mostku. Tłum załogantów w czerwonych mundurach dopiero co zaczął składać swoje zamówienia, tak jakby wszyscy opuścili swoje stanowiska w jednym momencie. Nietypowe.
 
 Adamari dotarła pod windę prowadzącą na mostek, jak zwykle obaj strażnicy bez słowa zasalutowali jej i odblokowali drzwi.
 — Komandorka jest sama? — Adamari zapytała oddając salut.
 — Ma...gościa... — jeden ze strażników odprychnął niezręcznie. Adamari weszła do środka windy.

 
 Adamari weszła na mostek, prawie wszystkie stanowiska były opustoszałe, dwa miejsca dla oficera pokładowego i głównego nawigatora były zajęte, jedno przez Komandorkę, a drugie przez jakiegoś imperialsa.
 — O, Adamari jesteś! — Komandorka przekazała Oficerce fałszywy uśmiech, widać było po jej oczach, że stało się coś złego. — Mamy ważne pytanie.
 — Tak, pani Komandor?
 — Czy nie zauważyłaś w ostatnich miesiącach jakichś błędów albo niezgodności? Nadmiarowy transfer w jednej z drużyn?
 — Szczególnie pośród techników, pilotów i tym podobnych? — Imperials dołączył się do pytania.
 Atmosfera była napięta, choć Adamari nie rozumiała czemu. Szczególnie na lotniskowcach załoga rotowała i zmieniała się na przestrzeni tygodnia, część załogi była tu na stałe i statek był praktycznie ich domem, jak dla niej, ale znaczna większość załogi to kontraktowcy, zatrudnieni na góra kilka miesięcy nim wrócą do swoich domów z wypłatą.
 — Cóż, mówimy tutaj o tysiącach ludzi, pani Komandor, przyznam, że nie zwracałam aż tak dokładnej uwagi na listy rekrutacyjne, proszę wybaczyć.
 — Nic się nie stało, to i tak byłby zbyt słaby trop... — Komandorka zmarszczyła czoło. — Adamari, potrzebuję byś nikomu nie zdradzała niczego co za moment się dowiesz.
 — Oczywiście...
 — Mamy na pokładzie zdrajcę. Ktoś zamontował w moich statkach wybuchowe tropiciele. Jeden dzisiaj prawie wysadził mnie razem z moją Cobrą. Z Eden poradziłyśmy sobie z resztą moich okrętów...ale problem w tym, że Carrier także jest zagrożony...
 — Wykryłam w sumie 27 takich urządzeń rozstawionych po rozległej sieci nawigacyjnej Sunbreakera. — Eden rozbrzmiała z głośników przy ekranach nad mostkiem. — Obawiam się, że naruszenie jednego urządzenia może spowodować aktywację całej reszty. Zaaanim zaczniesz panikować Hays, mam już rozwiązanie.
 — Pft. Co by było z ciebie za SI jakbyś nie miała natychmiastowych rozwiązań na wszystko. — Adamari przewróciła oczami. — Zamieniam się w słuch...


 Załoganci Sunbreakera leniwie sunęli po pokładzie, każdy z jakimś swoim rutynowym zadaniem, które pragnęli jak najszybciej zakończyć. Późna godzina nie pomagała w skupieniu się na pracy, po korytarzach rozległ się huk jakiegoś upadającego narzędzia.

 Niespodziewanie, całym statkiem rzuciło w bok, niektórzy załoganci nie zdążyli wzmocnić magnesów w butach i z lekkim krzykiem polecieli na ściany i podłogi, z naściennych paneli poleciały iskry i dym. "Atakują nas?" ktoś ze strachem zapytał z głębi korytarza. Światła najpierw zaczęły migotać, by po chwili kompletnie wysiąść. Korytarze powitał blady blask świateł awaryjnych, a z głośników rozbrzmiał komunikat.
 — Nag-ła awar... sys... ...nawigacyjnego. Kata...falne zwarci-iie! Całkowity lockdown akt... ...ie opuszczać stanowisk! — Głos Eden co chwila się zrywał, cokolwiek poszło nie tak z elektryką musiało też dotknąć węzeł komunikacyjny.

 Natomiast na mostku, Komandorka i jej towarzysze świętowali. Wszystkie 27 złowrogich, czerwonych kropek na schemacie Sunbreakera zgasło w momencie zwarcia.
 — Ha! Nie wybuchliśmy! — Komandorka klasnęła dłońmi z dumą. — Teraz tylko musimy znaleźć naszego kreta, to powinno go wykurzyć. Eden, status!
 — Po pierwsze, ewidentnie przesadziliśmy z mocą, przez zwarcie oberwało kilka innych systemów. Po drugie, ktoś bez zezwolenia zaczął poruszać się tunelem technicznym w dokach, po trzecie! Auć...
 — Nie marudź, w nagrodę dostaniesz najświeższe badania Supratechu do analizy.
 — ...jeeeej... — Eden wydusiła z siebie.
 — Valcius, Hays, idziemy. Zabierzemy ze sobą kilku strażników.


 Po Hangarze 8 rozniósł się huk opadającej stalowej klapy. Z tunelu technicznego wyłonił się mężczyzna w lekkim żółto-czarnym kombinezonie z przyszywką przedstawiającą skrzyżowany śrubokręt i klucz. Jego twarz była ukryta pod maską hełmu inżynierskiego. Intruz trzymał w dłoni spalonego "tropiciela", spojrzał na niego i kiwnął głową z dezaprobatą. Upuścił zniszczony gadżet i skierował wzrok w stronę stojącej na lądowisku Korwety.
 — To powinno zadziałać! — Mężczyzna podszedł pod platformę wejściową statku i wklepał kod dostępowy na padzie przytwierdzonym do rękawa kombinezonu. Udało się, platforma zaczęła powoli opuszczać się na lądowisko. — Trzeba było lepiej pilnować swojej floty, Ross!

 Intruz wjechał platformą na pokład Korwety, ponownie wbił na padzie kolejny kod i usłyszał szuranie otwierających się drzwi. Na twarzy mężczyzny już formował się uśmiech, kiedy zza drzwi z pełną prędkością wleciała w nią kolba karabinu. Intruz upadł na plecy i poczuł krew sączącą się ze złamanego nosa.
 — Łapy na widoku! — Revenant przeszła przez otwarte drzwi, a zza niej do pomieszczenia, wylał się oddział ochrony. — Niezła próba.
 — Ross?! To...niemożliwe, tropiciel eksplodował... — Mężczyzna protestował.
 — Eksplodował, tak. W próżni kosmicznej. A teraz wstań ładnie na nóżki i pójdziemy sobie na spokojnie porozmawiać.
 — Nic nie wiesz, Ross... — Intruz wyszeptał w stronę komandorki zanim ochroniarze złapali go i wyciągnęli z Korwety.


 Kilka godzin później, w środku "nocy" Komandorka, Adamari, Valcius i Eden przesiadywali w kajucie kapitańskiej. Na twarzy Valciusa wreszcie rozświetlił się lekki uśmiech. Każdy miał przy sobie szklankę mocnego trunku, na uspokojenie nerwów po ciężkim dniu. Ciszę przerwał kapitan ochrony pukający do drzwi.
 — Wejść! — Komandorka odezwała się obracając fotel w stronę wejścia. — Briggs, dowiedzieliście się czegoś od niego?
 — Niestety nie. Obawiam się, że naprawdę nie wie nic o swoich przełożonych.
 — Że co? To niemożliwe...
 — A właśnie możliwe. — Valcius przeniósł się z pozycji leżącej na siedzącą. — Pewne chemikalia, implanty albo po prostu zaawansowane sztuczki psychologiczne są w stanie tak selektywnie usuwać wspomnienia.
 — To co daje gwarancję, że nie porzucą misji?
 — A to właśnie ta ciekawa część, pomimo braku wspomnień dla kogo dokładnie się pracuje, w podświadomości pozostaje lojalność lub poczucie odpowiedzialności...czy obietnica nagrody, wraz z rozkazami. — Valcius żywo gestykulował rękami jakby rozrysowywał w powietrzu jakiś schemat. — A jeśli zostaną złapani to nie stanowią zagrożenia.
 — Czyli nie wiemy nic nowego... — Revenant westchnęła głośno.
 — Nie do końca, przeszukaliśmy delikwenta oraz jego kajutę. — Briggs zaczął rozkładać woreczki z różnymi przedmiotami na stole. — Pistolet firmy Kinematic, zarejestrowany w systemie Beta Hydri. Federalny dowód osobisty - podróba, ale mój znajomy skojarzył czyja to robota, takiego cwaniaczka w Altair. I finalnie, kolejny "tropiciel" ale nienaruszony.
 — Cholera, tego się obawiałem... — Valcius zapatrzył się w przedmioty na stole.
 — Dzięki Briggs...Intruza przekażemy lokalnym siłom bezpieczeństwa, Husarskie więzienie da mu nauczkę. Możesz zrobić sobie przerwę na dzisiaj.
 — Ja też już pójdę, muszę przekazać ochronie nowe zasady wobec sprawdzania rekrutów...
 Adamari ruszyła za Briggsem, razem żwawo opuścili kajutę.
 — Widzę, że masz coś do powiedzenia, wyduś to z siebie. — Revenant powiedziała Valciusowi, który wyglądał na zahipnotyzowanego przez materiał dowodowy.
 — To Brecken...
 — Przepraszam, co?
 — Brecken. Frank dał mu się omamić, ale z Dianą wydawał nam się podejrzany już jakiś czas. — Valcius spojrzał na Komandorkę. — Staruszek był od dawna nieobecny w życiu Franka, nie wiadomo czemu przywrócił kontakt może z jakiś tydzień nim FIA złapało cię na Solo Orbital.
 — Pracujemy dla niego, czemu chciałby nas od tak pozabijać!
 — Bo planowaliśmy tą lewą inspekcję, widocznie dogrzebalibyśmy się do czegoś co mu się nie podobało.
 — No i jak mamy go teraz skonfrontować bez narażania reszty?
 — Nie mamy jak, ty musisz dalej udawać jakby nic się nie stało, ja ukryje się na twoim lotniskowcu na jakiś czas, aż nie znajdziemy sposobu.
 Revenant poczuła jak urosło jej ciśnienie, brzydziła ją myśl, ze ten cały czas była tylko pionkiem w jakimś szerszym planie Breckena. Jeszcze bardziej dziwiło ją teraz, ze rzeczywiście martwiła się o Franka i resztę.
 — Skąd pewność?
 Valcius westchnął. — Po pijaku Brecken na chwilę opuścił gardę i chwalił się jak dorwał jakąś sprytną grupkę przemytników używając "wybuchowych nadajników", nawet pokazał odłamek jednego. Teraz widzę tu ewidentnie nienaruszony egzemplarz jego zabawki. Do tego Pistolet z Hydri i podróbka ID z Altair, staruch ma związek ze wszystkimi tymi miejscami.

 Baron i Komandorka, siedzieli tak jeszcze przez około godzinę w melancholijnej ciszy, od czasu do czasu ciszę przerywały krótkie rozmowy. Revenant dowiedziała się między innymi jak Diana poznała Valciusa na expo Gutamayi, o tym jak Valcius został agentem FIA zmotywowany hipokryzją w swoim rodzie i o jego trzech ulubionych konfiguracjach Cutterów. Po czasie, Barona znużyły opadające emocje i alkohol, dzięki czemu zasnął w rogu kanapy. Komandorka postanowiła dać mu się wreszcie porządnie wyspać i sama spróbowała zasnąć w fotelu.
Pracując ze mną można zarobić 2 rzeczy: kredyty...albo kulkę w łeb. Statystycznie - to drugie zdarza się częściej, ale nie ma zabawy bez ryzyka, racja?

DZIENNIK POKŁADOWY
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Nielegalne Eskapady z dziennika Vaye Anders - przez Revenant-4 - 20.05.2025, 01:18 UTC



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości