Nielegalne Eskapady z dziennika Vaye Anders
#28
18.05.3311/"(Nie)Rutynowy Patrol I"

 Revenant ledwo złapała kubeczek kawy, zbyt słabo przymocowany do panelu przed skokiem. Jej ledwo rozbudzone oczy poczuły kujący blask gwiazdy Muang. Komandorka wzięła łyk gorącego, brązowego naparu oczekując na piknięcie przyrządów statku, informujące o udanym transferze danych systemowych do SO. Jak dotąd poranny przelot Cobrą V był nadzwyczaj spokojny, miła odmiana od wczorajszych potyczek w Run.

 Kilka sekund później i dane zostały automatycznie wysłane, a Revenant mogła obrać kurs na kolejny punkt patrolu. Już zaczęła operować mapą galaktyczną, gdy ze skupienia wybił ją dzwonek przychodzącego połączenia.
 — Przychodząca transmisja z Sunbreakera — powiedziała znużonym głosem Eden. — Może w końcu jakieś pierwsze ciekawe wydarzenie tego poranka.
 Revenant uśmiechnęła się, Eden znów dowodziła, że jest latającym kłębkiem cyfrowego ADHD. Brak intensywnej walki albo petabajtów danych do przeanalizowania natychmiast ją nudził. Komandorka odebrała połączenie.
 — Adamari? Potrzebujecie czego...oh. — Revenant zamilkła w pół zdania. Zamiast oficer pokładowej, po drugiej stronie holo-połączenia znalazł się znajomy jej imperialny baron. — Valcius? Już myślałam, że ktoś cię dorwał i wyrzucił przez jakąś śluzę. Mieliśmy się spotkać miesiące temu!
 — Wybacz komandorko. — Valcius odpowiedział. Nie wyglądał najlepiej, jego mundur był pofałdowany, zarost od dawna nie podgolony, a oczy podkrążone. W porównaniu do ich pierwszego spotkania, teraz wyglądał jak bezdomny, który dorwał się do starego munduru z jakiegoś śmietnika. — Przygotowując się do tej inspekcji, natrafiłem na dosyć duże przeszkody.
 — Problemy? Jakie problemy?
 — Takie, które wymagają aby dotknięty nimi, zniknął na kilka miesięcy, by nie narazić kolaborantów. — Valcius niezdarnie przeczesał sobie włosy.
 Revenant wstrzymała oddech. Jak dotąd nie martwiła się brakiem kontaktu z Valciusem ani z innymi agentami, była odrobinę zła, że nie dostała nawet ostrzeżenia o jakichś przeszkodach.
 — Mam kilka patroli do zakończenia, chyba lepiej będzie pogadać o tym na żywo, w cztery oczy. Za niedługo wrócę na Sunbreakera.
 — Racja. — Valcius zgodził się. — Jeszcze jedno, rozkaż Eden dokładnie przeskanować całą twoją flotę.
 Nim komandorka mogła zaprotestować, Valcius rozłączył się.
 
 Revenant znów zamarła, mieszanka zmęczenia i strachu w oczach barona sugerowała, ze nie będzie on miał dobrych wieści gdy już się spotkają. Okrzyk Eden wyrwał komandorkę z zadumy.
 — Jeeeeeej!
 — A ty z czego się tak cieszysz?! — odkrzykła sfrustrowana komandorka.
 — Dzieje się coś ciekawego! Pora na skan detaliczny!
 — Ugh...nie daj się paranoi, ta Cobra to praktycznie "statek-widmo", zarejestrowana pod kilkoma fałszy...
 — 1 niezarejestrowane urządzenie na pokładzie, od ostatniego skanu! — Eden przerwała komandorce. — ...niedobrze.
 Revenant natychmiast zredukowała prędkość Cobry i wstała z fotela.
 — GDZIE.

 — Węzeł 21, zapasowy panel nawigacyjny. Jest chyba gdzieś między kablami. — Eden instruowała swoją komandorkę, grzebiącą śrubokrętem pomiędzy okablowaniem systemu nawigacyjnego.
 — Chyba to mam! — Revenant wyczuła coś okrągłego za pokrywą panelu. Wykręciła stalową płytę blokującą dostęp i od razu dojrzała intruza. Za panelem, na szybko podpięty do okablowania znalazł się mały "tropiciel". Komandorka odcięła podpięte do niego kable i wzięła do ręki by bardziej mu się przyjrzeć. Gdy to zrobiła, na jego wierzchniej części zaczęły rozświetlać się światełka o różnych kolorach.
 — Co do...
 — Cholera jasna, to nabiera na sile, wyrzuć to w przestrzeń! — Eden zaczęła panikować. Revenant też przeraziła się gdy urządzenie w jej dłoni jakby znikąd rozgrzało się tak mocno, że zaczęło parzyć ją przez rękawicę kombinezonu.
 — Aj! Ajajajajjj... — Revenant ruszyła sprintem przez pokład, przerzucając gorące ustrojstwo z ręki do ręki próbując zminimalizować poparzenia. — Śluza! Teraz!
 Komandorka zamknęła hełm kombinezonu, a śluza otworzyła się ze świstem wyciągając ją, urządzenie i kilka niezabezpieczonych skrzynek w próżnię kosmiczną. Prędko rzuciła urządzeniem w przeciwnym kierunku najsilniej jak mogła, po czym wyrównała lot i stanęła w miejscu, oczekując najgorszego. Przez pól minuty nic się nie działo.
 — Pffft, naprawdę jesteś panika...AAAAAAAAAA! — Komandorka już chciała wyśmiać swoją SI, kiedy w tył wyrzuciła ją nagła, błękitna eksplozja. — AAAAAAaaaaaaa...Eden...proszę podleć po mnie...

 Revenant siedziała na krawędzi skrzynki w luku towarowym. Rozsmarowywała sobie na rozczerwieniałych dłoniach krem regenerujący.
 — Eksplozja nie zostawiłaby z tego statku nawet przypalonego kawałka stali. — Eden wyjaśniała, analizując sytuację sekundą po sekundzie.
 — Wiesz chociaż co to było?
 — Standardowy moduł śledzący, z małą niespodziewaną modyfikacją w postaci miniaturowego ładunku nuklearnego.
 — Cobra nie dokowała na długo nigdzie poza lotniskowcem...
 — Myślisz, że mamy na pokładzie jakiegoś kreta? — Eden zapytała z lekką ekscytacją w głosie.
 — Nie myślę, mam pewność...pora złożyć wizytę naszemu baronowi... — Revenant powiedziała groźnie, wstając ze skrzynki.
Pracując ze mną można zarobić 2 rzeczy: kredyty...albo kulkę w łeb. Statystycznie - to drugie zdarza się częściej, ale nie ma zabawy bez ryzyka, racja?

DZIENNIK POKŁADOWY
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Nielegalne Eskapady z dziennika Vaye Anders - przez Revenant-4 - 18.05.2025, 14:03 UTC



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości