LORE Ekspedycja do centrum
#10
11.10.3309


/.   .   ./
/Zapas paliwa na poziomie 30% i spada./
/Brak innych istotnych zmian./
/Brak odpowiedzi na wezwanie./

      Obudził mnie dźwięk. Było jasno. Źródło dźwięku ewidentnie się zbliżało. Szybko dość. Pierwsze co pomyślałem, to “kiego wała?”. Na tej odległości od bańki spotkać kogoś to byłby cud. Nierealne. Tym bardziej, że zszedłem z zaplanowanej trasy o… nie wiem. Dużo, to na pewno. Coś mi jednak nie pasowało, ten dźwięk… Nie potrafiłem go porównać do czegokolwiek. Niby znajomy, a jednak obcy. Jakby silnik pulsacyjny wymieszany z wysokim bulgotaniem i piszczącym… czymś. Nawet przyjemny. Wstałem z wysiłkiem i podszedłem do szyby. Jasność mnie oślepiła na chwilę. Przetarłem i zmrużyłem oczy. Przetarłem raz jeszcze. I jeszcze raz. Przed dziobem statku było może 200 metrów równiny, dalej mienił się ocean. Miał dziwny kolor. Taki między zielonym a niebieskim. Lazurowy? Nie. Nie ten odcień. Po lewej może kilometr, może dwa było coś, co z braku lepszego określenia można by nazwać ogromnym miastem portowym. Mur, wieże, brama, doki. Z kamienia. Albo czegoś wyglądającego jak kamień. Wściekle biały kamień. Nietypowe. Wewnątrz, strzeliste białe budowle sięgające kilkuset metrów w górę ze złotymi kopułami, niektóre niknące w chmurach. Mocno nietypowe. Niby nietypowe, a przypominało mi to stylem statki imperialne. Nade mną przeleciało coś w kierunku tego miasta. Chyba statek. Wielki, jasnozielony, bez ostrych krawędzi. Sprawiał wrażenie organicznego w pewnym sensie. Zostawiał za sobą jasną smugę podobną jak nasze silniki. Starałem się jak najwięcej w jak najkrótszym czasie zapamiętać.. Tak już mam. Wszędzie wkoło było życie.  Żółto-niebiesko-zielone życie. Coś jak trawa ciągnęło się we wszystkich kierunkach. Trawa… Niskie wyrastające z ziemi, to dla mnie trawa. Gdzieniegdzie były drzewa. Drzewa… Wysokie wyrastające z ziemi, to dla mnie drzewa. Byłby z tego niezły pejzaż, jakbym umiał malować. Usłyszałem znowu zbliżający się dźwięk, tylko inny. Głębszy. Bardziej stanowczy. Zrobiło się ciemniej. Spojrzałem w górę. Słońce zasłaniał prawdziwy moloch. Inna konstrukcja. Przeogromny okręt długości niemal klasy Majestic. Tylko o wiele szerszy. Sprawiał wrażenie tak masywnego, że nie miał prawa się unosić. Ciemny z wieloma intensywnie czerwonymi punktami. Usłyszałem krzyki przerażenia z oddali. Nie… To było coś więcej jak przerażenie. Przerażenie, rozpacz, histeria, zawodzenie… Czerwone punkty na kadłubie zaczęły jaśnieć coraz bardziej. Poczułem lekki wstrząs i uderzenie w tył mojego statku. Szybko się obróciłem i zobaczyłem ewidentne przepalanie śluzy. Na zewnątrz nagle zrobiło się czerwono. Jakby cała planeta płonęła. Przeraziłem się. Kolejny wstrząs wytrącił mnie z równowagi i upadłem uderzając się w głowę. Ciemność.

     Obudził mnie wstrząs. Z przerażeniem zerwałem się na równe nogi. Coś się dzieje. Wypadłem ze statku. Ziemia drżała. Wychodzi na to, że faktycznie jakaś tektonika tu występuje. A ja siedzę w wulkanie. Niepokojące. Bardzo niedobrze. Trzeba się zająć naprawami konkretnie, bo może być niewesoło. Posypało się trochę skał z góry. Sporo pyłu. Ten… nazwijmy smog utrzymywał się w powietrzu już do wieczora. W nocy będzie i tak ciemno, więc mi to bez różnicy. Na szybko przyciągnąłem znalezione elementy statku bliżej warsztatu i po bliższych oględzinach zająłem się podwoziem. O ile płoza i elementy goleni nie popękały przesadnie i dało się je bez większego problemu połączyć na nowo, to siłownik był w kawałkach. Nic nie dało się z nim zrobić. Trudno. Trzeba będzie sobie poradzić bez niego. Ważne, że reszta przetrwała. Podczas montażu dotarło do mnie, że czuję się jakbym nie jadł od kilku dni. Dziwne. Wróciłem na pokład zrobić sobie przerwę obiadową, bo miałem lekkie zawroty głowy przy szybszych ruchach. Zjadłem porcję. Smakowało jakoś… nietypowo. Coś sporo się tych dziwności i nietypowości robić zaczyna. Nic to.

     Wstępna ocena uszkodzeń kadłuba wykazała, że może być problem z ilością dziur. Mało materiału na łaty. Najwyżej spróbuję użyć podłogi z kokpitu. Nie była raczej projektowana z myślą o takim zastosowaniu, ale cóż zrobić. Głowa mnie rozbolała od tych problemów, więc poszedłem się “przewietrzyć”. Muszę odszukać glebę z odpowiednią zawartością krzemu. Najpewniej przyjdzie mi przyciągnąć tu sporo tego… piachu. Powinienem móc odfiltrować i oczyścić materiał na zalepienie szyby. Palnik mam, pojemnik odpowiedni też się znajdzie. Przygotowałem wszystko, co niezbędne i ruszyłem na miejsce gdzie pobrałem wcześniej próbki z największą ilością potrzebnego materiału.

     W drodze nie działo się nic ciekawego, to i opisywać nie ma co. Poszedłem, zebrałem płachtę piachu, wróciłem. Tylko, że podchodząc do tego przeklętego wulkanu uświadomiłem sobie, że mam sypki towar, a przede mną jest 150 metrowa ściana. Przenosić po wiadrze, nie ma sensu, bo albo serce mi nie wytrzyma, albo plecak odrzutowy posłuszeństwa odmówi. Nie wiem co gorsze. Albo śmierć na miejscu, albo rozłożona w czasie po upadku. Słabo.

     Z zamyślenia nad sposobem przeniesieniem towaru wyrwało mnie nagłe olśnienie. No po co? Stary dureń… Najprostsze rozwiązanie jest zwykle najtrudniejsze do wymyślenia. Taka ludzka natura, żeby komplikować wszystko. Nie potrzebuję dostarczyć tego TAM. Potrzebuję mieć wszystko w jednym miejscu. Tyle. Wezmę trochę piachu ze sobą, na miejscu popracuję nad tym nibyszkłem. Jak się uda, najnormalniej w świecie spróbuję uruchomić statek i przelecieć tutaj. Jeśli wszystko będzie działało jak należy. Tak. Tak trzeba zrobić. A jak nic z tego nie wyjdzie, to przynajmniej oszczędzę trochę energii. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Szybka wspinaczka, potem kilka skoków i już jestem przy statku. Przygotowałem wszystko i rozpocząłem zabawę w wytapiacza. Okazało się, że wyniki podane przez komputer pokładowy były zakłamane. Albo trafiłem na jakieś złoże. Teraz to nieważne. Ważne, że nie będę potrzebował wiele materiału. Próbka okazała się nad podziw czysta. Niewiele zanieczyszczeń. Dobrze. Nie wiedziałem jak dokładnie wyglądał proces wytwarzania szkła, bo niby do czego mi taka wiedza. Metodą prób i błędów udało się uzyskać coś na tyle lepkiego przed wystygnięciem, żeby dało się formować. Jako tako. I na tyle twardego po zastygnięciu, żeby wytrzymało ciśnienie. Prawdopodobnie. Na wszelki wypadek może będzie bezpieczniej nie napełniać kokpitu powietrzem. Oszczędzi to system podtrzymywania życia, a ja sobie poradzę tak czy inaczej. Skafander działa przecież. Pozostało tylko zająć się poszyciem kadłuba. Młotek zdziałał cuda. Palnik też się przydał. Naprostowałem co się dało. Wyciąłem, co się naprostować nie dało. Na łaty zużyłem ponad połowę podłogi kokpitu, ale było warto. Akurat byłem już przyzwyczajony do widoku bebechów na wierzchu, więc nie miałem oporów. Teraz trzeba wskrzesić system, wczytać się w raport na temat stanu statku i mieć nadzieję, że będzie dobrze. Albo przynajmniej, że system pozwoli wystartować, bo to też wcale oczywiste nie jest. Nie mam bezpośredniego dostępu do wielu podzespołów, a rozbieranie całości na części i testowanie po kolei tak jak wcześniej zrobiłem z silnikami, nie wchodzi w grę. Za długo by to zajęło. Ale to jutro. Od rana wezmę się za walkę z systemem.

     Padałem już na twarz ze zmęczenia, więc położyłem się… chciałem powiedzieć na podłodze, ale już jej nie było. Więc położyłem się w tych kablach, rurkach, zaworach i wszystkim co zwykle jest schowane pod podłogą, szybko zasypiając.

Tak minął kolejny dzień.

/Przerwanie ekspedycji przed osiągnięciem celu nie do zaakceptowania./
Cmdr Rolenton
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Ekspedycja do centrum - przez Rolenton - 27.09.2023, 18:09 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez Jimmy Crooker - 28.09.2023, 13:35 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez NietoKT - 28.09.2023, 14:52 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez Rolenton - 02.10.2023, 15:16 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez NietoKT - 02.10.2023, 16:01 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez Rolenton - 10.10.2023, 22:03 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez NietoKT - 10.10.2023, 22:58 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez Rolenton - 11.10.2023, 11:33 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez Rolenton - 16.10.2023, 12:01 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez Rolenton - 16.10.2023, 16:55 UTC
RE: Ekspedycja do centrum - przez Rolenton - 23.10.2023, 17:52 UTC



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości