11.10.2023, 17:51 UTC
Charles siedział zamyślony w fotelu. Piątą godzinę. Miliard kredytów piechotą nie chodzi... Wielu ludzi wzięłoby tą robotę bez zastanowienia, jednak Charles miał inne zmartwienia na głowie niż nagroda za tę robotę.
Szanse, że uda im się zdążyć zbudować odpowiedni statek, zebrać materiały i ulepszyć wszystkie moduły na czas były bardzo niskie.
Charles spojrzał na listę statków w swojej flocie, stwierdzając, że mógłby wykorzystać już zaczętego ORN Pościgowica – statek klasy Krait Phantom, którego ulepszanie rozpoczął celem walki z Thargoidami, gdy te zaatakowały bańkę.
Szybko jednak przekonał się, że walki ax nie są dla niego, więc na wpół zrobiony statek, jak na razie stał w garażu na lotniskowcu jednego z komandorów, który wzbogaciwszy się odszedł na częściową emeryturę i udostępniał go Charlesowi jako bezpłatny hangar w zamian za przysługę, którą ten dla niego zrobił jakiś czas temu.
Blake w teorii mógłby zrobić to samo, i to już w tak młodym jak na komandora wieku... Ale to nie byłoby w jego stylu.
Jego nie obchodziło spokojne odejście w zapomnienie. Jego życiem było to na krawędzi życia i śmierci. Nie chciał spokoju i śpiewu ptaków, wolał przeciążenie rzędu kilkunastu G wciskające go w fotel i ryk silników. I dlatego właśnie był jednym z najlepszych w swoim fachu.
Spojrzał na panel komunikacji i po raz setny przeczytał ogłoszenie;
raczej martwy
Chacahua (nieaktualne)
Deciat (nieaktualne)
Jarojinanh (nieaktualne)
Muang (nieaktualne)
Nagrodę wyznaczyła popularna ostatnio w mediach sekta kultu Dalekiego Boga. Nie żeby go to obchodziło, pieniądze to pieniądze. To nie byłby pierwszy raz, gdy pracuje dla kogoś moralnie wątpliwego.
Zastanawiała go inna sprawa. Cel musiał mieć dobre stosunki z Husarią. Trzy z pięciu podanych systemów były pod husarską jurysdykcją.
A z nimi Charles wolał nie mieć złych stosunków, zwłaszcza, że Cel wydawał się kimś ważnym. W końcu powierzono mu dowództwo nad poważną ekspedycją, jakieś pół roku temu. No ale nic, nie byłaby to pierwsza robota wymagająca kompletnej anonimowości.
Jednak wciąż wiele rzeczy zostawało bez odpowiedzi. Charles zastanawiał się czy nie zbyt wiele... W końcu chwycił przepustnicę Mamby i wyznaczył kurs na lotniskowiec.
Widząc to, mały ornitopter stylizowany na nietoperza podleciał na panel sterujący dla drugiego pilota.
- To co w końcu? – Spytał Shift.
- Zbyt wiele rzeczy mi tu śmierdzi. Ale w sumie mogę już zacząć budować statek... Szacując że Cel będzie chciał polecieć lotniskowcem, oraz że będzie musiał kupić statek i moduły do niego, jakie mamy szansę żeby zdążyć zbudować nasz, zanim ucieknie poza bańkę?
- Dokładnie 7 procent i 55 setnych.
- Mało. – Mruknął. Musiał zrobić kilka optymistycznych założeń. Bardzo optymistycznych.
- A przy założeniu że musi przygotować lotniskowiec do podróży do kolonii? I że my polecimy naszym Phantomem? Jakie są szanse? – Shift milczał przez chwilę.
- 25 i 6 dziesiątych.
- Jedna czwarta – Mruknął. Będzie jakoś musiał zmniejszyć tą przewagę... i chyba nawet miał już pomysł jak. – Na razie będzie musiało wystarczyć. Shift, uruchom panel komunikacyjny, muszę zadzwonić do kilku moich kontaktów.
Około pół godziny później przed nimi wyłoniła się sylwetka Nautilusa.
- Wchodzisz w przestrzeń powietrzną lotniskowca „Dream came true”. Mówi wieża kontroli lotów, podaj swój identyfikator oraz intencje. – Usłyszał przez komunikator.
- Shift...?
- Już łączę. – Przerwał mu nietoperz. – Jesteś na linii.
- Mówi komandor Charles Blake, identyfikator omega lambda seven ex el nine . Chciałem zabrać jeden z moich statków.
- Identufikator potwierdzony Komandorze Blake, proszę chwilę poczekać. – Po kilkunastu minutach, które ciągnęły się w wieczność w końcu usłyszał odpowiedź. – Hangar 14, zapraszam. Czy komandor życzy sobie, by rozpocząć procedurę automatycznego dokowania?
- Nie trzeba, zrobię to sam. - Odparł chłodno. W dzisiejszych czasach nikt nie używał auto dokowania. Oczywiście oprócz pilotów-nowicjuszy, no ale oni mieli wymówkę w postaci braku doświadczenia. Zadanie takiego pytania jakiemukolwiek pilotowi Charles uważał za zniewagę, jednak samemu nie mógł nic na to poradzić.
Z tymi przemyśleniami Charles posadził statek na lądowisku i zjechał do hangaru. Jeszcze zanim platforma dobrze się usadowiła na dole, on już schodził po tak dobrze znanej mu drabinie między silnikami statku.
Podszedł do jednej z turbowind, po czym ją przywołał. Zanim jednak do niej wszedł, odwrócił się w stronę statku, który mu tak dobrze służył przez te wszystkie przygody.
– Będzie mi ciebie brakować. –
ruknął pod nosem. Zdążył się przyzwyczaić do tego statku. Odwrócił się spowrotem. – Nienawidzę pożegnań. – Stwierdził, po czym wszedł do windy.
Załoga przygotowała jego statek już drugą godzinę. Blake był ciekaw, jak szybko by to zrobili, gdyby był tutaj kapitanem... Załoga nie miała tutaj trudnego życia, wielu się rozleniwiło. No i nic dziwnego, skoro właściciela nie było tutaj już kilka miesięcy.
Rozejrzał się po barze. Czuł się jak zwierzę w klatce. Gdyby teraz się coś stało, nie miałby jak uciec. Jego ręka ciągle wędrowała w okolicach ukrytej kabury z pistoletem. Był niespokojny i cały czas się wiercił, co nie uszło uwadze innych osób obecnych tutaj.
Kilku już próbowało go zaczepiać, ale nie dał się sprowokować. Nie wiedział jednak, jak długo wytrzyma.
- Pan Blake? – Na dźwięk swojego nazwiska prawie wyciągnął tormentora, jednak zdążył się opanować. – Pański statek już czeka. – Powiedziała młoda kobieta, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z baru. Charles nie zastanawiał się ani chwili dłużej. Natychmiast skierował się w stronę wind.
___
Gdy drzwi się otworzyły, przywitał go widok, którego się nie spodziewał. Phantom wyglądał na większego, niż go zapamiętał. Jednak nie to go zdziwiło, a mnóstwo kurzu na poszyciu, ledwo było widać nazwę statku. Zdecydowanie brakowało kilku elementów, a na pancerzu widać było prowizorycznie załatane uszkodzenia po starciach z obcymi.
Zdecydowanie nie tak powinien wyglądać ledwo co przygotowany statek, który zresztą miał tu przejść generalny remont, ale mimo wykonania fatalnej roboty przez załogę lotniskowca, Blake nie zamierzał narzekać. Nie lubił siedzieć w jednym miejscu dłużej niż to było konieczne. W tym momencie odleciałby stąd nawet w Haulerze. Skierował się w stronę wejścia, mając jedynie nadzieję, że statek był zatankowany.
Najpierw usłyszał przytłumiony dźwięk rozmów. Potem uderzyło go oślepiające, białe światło.
- Pacjent wybudzony. Witamy na lotniskowcu Helena. Proszę podać swój identyfikator. – Po tych słowach usłyszał coś, co brzmiało jak fragment znanego każdemu komandorowi dźwięk interdykcji, tyle że zdublowany. Po chwili ciszy domyślił się, że maszyna czeka aż się przedstawi. Wciąż był jednak osłabiony, więc zamiast zwyczajnego „Charles Blake” wymruczał tylko coś niewyraźnie. – Nie rozpoznano. Proszę powtórzyć.. – Mężczyzna zebrał się w sobie.
- Blake! Charles Blake! – Prawie krzyknął.
- Rozpoznano; komandor Charles Blake. Czy potwierdzić?
- Ta – mruknął. W tym momencie jedyne na co miał ochotę to się położyć i spać... jednak równie dobrze wiedział, że nie było mu to dane.
- Wybrano: Charles Blake. Witamy Komandorze. Cena za wykup statku musi zostać uiszczona w przeciągu dwudziestu czterech godzin. Czy wykonać teraz? – Zastanowił się chwilę. Że co? Wykup? Co się w zasadzie stało? Pamiętał tylko interdykcję Celu, a potem...
- Ten Krait! – Wspomnienia wróciły do niego niczym lawina. Oczywiście spodziewał się oporu od swojego celu, jednak był on znacznie cięższy niż jego statek mógł wytrzymać.
Co prawda udało mu się uciec, jednak przez cały czas coś mu nie grało. Co chwila widział migotanie na radarze, jakby próbował się on skupić na jednym celu, ale nie mógł go do końca wykryć.
Wszystko stało się jasne kilka systemów później, kiedy to podczas koniecznych napraw w okolicy głównej gwiazdy w jednym z pobliskich systemów, zaatakował go statek tej samej klasy co jego.
Z tarczami na absolutnie śmiesznym poziomie i połowie rzeczy niedziałających nie miał szans na wygraną, chociaż Blake upewnił się, że jego przeciwnik też będzie musiał się wycofać z walki na dłuższą chwilę. Nie zwrócił uwagi na imię atakującego, jednak zapamiętał nazwę statku: „Boska Tarcza”.
Jednego był pewien; jego Phantom nie nadawał się do tej roboty.
- Wciąż brak odpowiedzi. – Odgłos automatycznego głosu wybił go z rozmyślań. Zastanowił się chwilę.
- Nie. – Nie miał zamiaru marnować pieniędzy na statek, który i tak mu się nie przyda.
- Posiadasz wystarczającą ilość kredytów by pokryć koszty wykupu. Jego brak będzie skutkować zezłomowaniem wraz z wszystkimi modułami. Czy na pewno chcesz kontynuować?
- Tak.
- Wykup anulowany. Wobec jego braku na pad numer 18 zostanie przygotowany tymczasowy Sidewinder.
Proszę go zwrócić w najbliższym możliwym momencie. Dziękujemy za skorzystanie z usług InterAstra Insurance’n’Ships. - Monitor znad jego głowy schował się spowrotem we wnękę w ścianie. Blake rozejrzał się po skrzydle szpitalnym.
Był już na wielu – taki żywot Łowcy. Przez ten czas zdążył znienawidzić sen Kriogeniczny. Cieszył się natomiast z faktu, że nie został dziś porzucony na pastwę przestrzeni kosmicznej – bo nie wątpił, że właśnie tak kiedyś skończy się jego żywot.
Uśmiechnął się. Kiedyś, ale nie dziś. Podniósł się na rękach i natychmiast tego pożałował. Piekący ból głowy prawie zwalił go spowrotem do kapsuły, w której leżał. No tak. Zapomniał o nim. No to może poleży tu jeszcze chwilę... I zastanowi się nad nowym statkiem.
I tym razem nie wyciągnie pierwszego lepszego statku, z modułami od bezzębnego menela pod miejscowym barem. W sumie zawsze chciał się przelecieć Federalnym Szturmowcem...
„Czy jesteś pewny?” Pytanie było czysto teoretyczne. Charles już kilkukrotnie przemyślał tą sprawę. Bez wąchania potwierdził operację zakupu. „Dziękujemy za zakupy, pański statek będzie czekać na lądowisku piętnastym”. Blake zamknął panel w sklepie i skierował się do sklepu z modułami.
Według popularnej Inary znajdowało się tutaj wszystko, czego potrzebował. Jak każdy sklep w dzisiejszych czasach, był samoobsługowy, pracownicy byli tutaj tylko do sytuacji „awaryjnych”.
Czyli takich do których nigdy nie dochodziło, ale jeśli miałoby dojść to będą tutaj niezbędni. Bez wachania wybrał potrzebne moduły i wykonał przelew. Teraz miał chwilę dla siebie, zanim zostaną one zamontowane na statku. Pokręcił się chwilę po stacji, zanim skierował się do hangaru. Przy okazji za pośrednictwem swoich kontaktów upewnił się co do lokalizacji celu i porażce łowców, którzy zaatakowali go na lotniskowcu. Przynajmniej sam lotniskowiec był uziemiony na dobre.
- Jesteś pewien, że jednak nie bierzemy federalnego...? – Zaczął Shift przez komunikator, gdy Charles znajdował się w windzie.
- Pewny. Szturmowiec posiada za mało modułów do zamontowania i zbyt niski zasięg. Nawet jeżeli wsadzić do niego guardiański wzmacniacz, to wytrzymałość kadłuba będzie poniżej akceptowalnej wartości.
- Zrozumiałem. Ale to oznacza...
- Więcej modułów do ulepszenia, tak. Ale wolę to, niż użeranie się z Celem w „Pościgowcu”.
- Ale czy na pewno chcemy...?
- Chcemy. – Odparł Blake. Drzwi się otworzyły, a jego oczom ukazał się nowiutki Chieftain.
Szanse, że uda im się zdążyć zbudować odpowiedni statek, zebrać materiały i ulepszyć wszystkie moduły na czas były bardzo niskie.
Charles spojrzał na listę statków w swojej flocie, stwierdzając, że mógłby wykorzystać już zaczętego ORN Pościgowica – statek klasy Krait Phantom, którego ulepszanie rozpoczął celem walki z Thargoidami, gdy te zaatakowały bańkę.
Szybko jednak przekonał się, że walki ax nie są dla niego, więc na wpół zrobiony statek, jak na razie stał w garażu na lotniskowcu jednego z komandorów, który wzbogaciwszy się odszedł na częściową emeryturę i udostępniał go Charlesowi jako bezpłatny hangar w zamian za przysługę, którą ten dla niego zrobił jakiś czas temu.
Blake w teorii mógłby zrobić to samo, i to już w tak młodym jak na komandora wieku... Ale to nie byłoby w jego stylu.
Jego nie obchodziło spokojne odejście w zapomnienie. Jego życiem było to na krawędzi życia i śmierci. Nie chciał spokoju i śpiewu ptaków, wolał przeciążenie rzędu kilkunastu G wciskające go w fotel i ryk silników. I dlatego właśnie był jednym z najlepszych w swoim fachu.
Spojrzał na panel komunikacji i po raz setny przeczytał ogłoszenie;
Poszukiwany
żywy lub martwy
Komandor Kazimierz Boski.
Nagroda za głowę:
1 mld kredytów
Ostatnio widziany:
HR 8444 – stacja Maskelyne Vision
Nagrodę wyznaczyła popularna ostatnio w mediach sekta kultu Dalekiego Boga. Nie żeby go to obchodziło, pieniądze to pieniądze. To nie byłby pierwszy raz, gdy pracuje dla kogoś moralnie wątpliwego.
Zastanawiała go inna sprawa. Cel musiał mieć dobre stosunki z Husarią. Trzy z pięciu podanych systemów były pod husarską jurysdykcją.
A z nimi Charles wolał nie mieć złych stosunków, zwłaszcza, że Cel wydawał się kimś ważnym. W końcu powierzono mu dowództwo nad poważną ekspedycją, jakieś pół roku temu. No ale nic, nie byłaby to pierwsza robota wymagająca kompletnej anonimowości.
Jednak wciąż wiele rzeczy zostawało bez odpowiedzi. Charles zastanawiał się czy nie zbyt wiele... W końcu chwycił przepustnicę Mamby i wyznaczył kurs na lotniskowiec.
Widząc to, mały ornitopter stylizowany na nietoperza podleciał na panel sterujący dla drugiego pilota.
- To co w końcu? – Spytał Shift.
- Zbyt wiele rzeczy mi tu śmierdzi. Ale w sumie mogę już zacząć budować statek... Szacując że Cel będzie chciał polecieć lotniskowcem, oraz że będzie musiał kupić statek i moduły do niego, jakie mamy szansę żeby zdążyć zbudować nasz, zanim ucieknie poza bańkę?
- Dokładnie 7 procent i 55 setnych.
- Mało. – Mruknął. Musiał zrobić kilka optymistycznych założeń. Bardzo optymistycznych.
- A przy założeniu że musi przygotować lotniskowiec do podróży do kolonii? I że my polecimy naszym Phantomem? Jakie są szanse? – Shift milczał przez chwilę.
- 25 i 6 dziesiątych.
- Jedna czwarta – Mruknął. Będzie jakoś musiał zmniejszyć tą przewagę... i chyba nawet miał już pomysł jak. – Na razie będzie musiało wystarczyć. Shift, uruchom panel komunikacyjny, muszę zadzwonić do kilku moich kontaktów.
Frame Shift Drive Charging
Około pół godziny później przed nimi wyłoniła się sylwetka Nautilusa.
- Wchodzisz w przestrzeń powietrzną lotniskowca „Dream came true”. Mówi wieża kontroli lotów, podaj swój identyfikator oraz intencje. – Usłyszał przez komunikator.
- Shift...?
- Już łączę. – Przerwał mu nietoperz. – Jesteś na linii.
- Mówi komandor Charles Blake, identyfikator omega lambda seven ex el nine . Chciałem zabrać jeden z moich statków.
- Identufikator potwierdzony Komandorze Blake, proszę chwilę poczekać. – Po kilkunastu minutach, które ciągnęły się w wieczność w końcu usłyszał odpowiedź. – Hangar 14, zapraszam. Czy komandor życzy sobie, by rozpocząć procedurę automatycznego dokowania?
- Nie trzeba, zrobię to sam. - Odparł chłodno. W dzisiejszych czasach nikt nie używał auto dokowania. Oczywiście oprócz pilotów-nowicjuszy, no ale oni mieli wymówkę w postaci braku doświadczenia. Zadanie takiego pytania jakiemukolwiek pilotowi Charles uważał za zniewagę, jednak samemu nie mógł nic na to poradzić.
Z tymi przemyśleniami Charles posadził statek na lądowisku i zjechał do hangaru. Jeszcze zanim platforma dobrze się usadowiła na dole, on już schodził po tak dobrze znanej mu drabinie między silnikami statku.
Podszedł do jednej z turbowind, po czym ją przywołał. Zanim jednak do niej wszedł, odwrócił się w stronę statku, który mu tak dobrze służył przez te wszystkie przygody.
– Będzie mi ciebie brakować. –
ruknął pod nosem. Zdążył się przyzwyczaić do tego statku. Odwrócił się spowrotem. – Nienawidzę pożegnań. – Stwierdził, po czym wszedł do windy.
Załoga przygotowała jego statek już drugą godzinę. Blake był ciekaw, jak szybko by to zrobili, gdyby był tutaj kapitanem... Załoga nie miała tutaj trudnego życia, wielu się rozleniwiło. No i nic dziwnego, skoro właściciela nie było tutaj już kilka miesięcy.
Rozejrzał się po barze. Czuł się jak zwierzę w klatce. Gdyby teraz się coś stało, nie miałby jak uciec. Jego ręka ciągle wędrowała w okolicach ukrytej kabury z pistoletem. Był niespokojny i cały czas się wiercił, co nie uszło uwadze innych osób obecnych tutaj.
Kilku już próbowało go zaczepiać, ale nie dał się sprowokować. Nie wiedział jednak, jak długo wytrzyma.
- Pan Blake? – Na dźwięk swojego nazwiska prawie wyciągnął tormentora, jednak zdążył się opanować. – Pański statek już czeka. – Powiedziała młoda kobieta, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z baru. Charles nie zastanawiał się ani chwili dłużej. Natychmiast skierował się w stronę wind.
___
Gdy drzwi się otworzyły, przywitał go widok, którego się nie spodziewał. Phantom wyglądał na większego, niż go zapamiętał. Jednak nie to go zdziwiło, a mnóstwo kurzu na poszyciu, ledwo było widać nazwę statku. Zdecydowanie brakowało kilku elementów, a na pancerzu widać było prowizorycznie załatane uszkodzenia po starciach z obcymi.
Zdecydowanie nie tak powinien wyglądać ledwo co przygotowany statek, który zresztą miał tu przejść generalny remont, ale mimo wykonania fatalnej roboty przez załogę lotniskowca, Blake nie zamierzał narzekać. Nie lubił siedzieć w jednym miejscu dłużej niż to było konieczne. W tym momencie odleciałby stąd nawet w Haulerze. Skierował się w stronę wejścia, mając jedynie nadzieję, że statek był zatankowany.
Najpierw usłyszał przytłumiony dźwięk rozmów. Potem uderzyło go oślepiające, białe światło.
- Pacjent wybudzony. Witamy na lotniskowcu Helena. Proszę podać swój identyfikator. – Po tych słowach usłyszał coś, co brzmiało jak fragment znanego każdemu komandorowi dźwięk interdykcji, tyle że zdublowany. Po chwili ciszy domyślił się, że maszyna czeka aż się przedstawi. Wciąż był jednak osłabiony, więc zamiast zwyczajnego „Charles Blake” wymruczał tylko coś niewyraźnie. – Nie rozpoznano. Proszę powtórzyć.. – Mężczyzna zebrał się w sobie.
- Blake! Charles Blake! – Prawie krzyknął.
- Rozpoznano; komandor Charles Blake. Czy potwierdzić?
- Ta – mruknął. W tym momencie jedyne na co miał ochotę to się położyć i spać... jednak równie dobrze wiedział, że nie było mu to dane.
- Wybrano: Charles Blake. Witamy Komandorze. Cena za wykup statku musi zostać uiszczona w przeciągu dwudziestu czterech godzin. Czy wykonać teraz? – Zastanowił się chwilę. Że co? Wykup? Co się w zasadzie stało? Pamiętał tylko interdykcję Celu, a potem...
- Ten Krait! – Wspomnienia wróciły do niego niczym lawina. Oczywiście spodziewał się oporu od swojego celu, jednak był on znacznie cięższy niż jego statek mógł wytrzymać.
Co prawda udało mu się uciec, jednak przez cały czas coś mu nie grało. Co chwila widział migotanie na radarze, jakby próbował się on skupić na jednym celu, ale nie mógł go do końca wykryć.
Wszystko stało się jasne kilka systemów później, kiedy to podczas koniecznych napraw w okolicy głównej gwiazdy w jednym z pobliskich systemów, zaatakował go statek tej samej klasy co jego.
Z tarczami na absolutnie śmiesznym poziomie i połowie rzeczy niedziałających nie miał szans na wygraną, chociaż Blake upewnił się, że jego przeciwnik też będzie musiał się wycofać z walki na dłuższą chwilę. Nie zwrócił uwagi na imię atakującego, jednak zapamiętał nazwę statku: „Boska Tarcza”.
Jednego był pewien; jego Phantom nie nadawał się do tej roboty.
- Wciąż brak odpowiedzi. – Odgłos automatycznego głosu wybił go z rozmyślań. Zastanowił się chwilę.
- Nie. – Nie miał zamiaru marnować pieniędzy na statek, który i tak mu się nie przyda.
- Posiadasz wystarczającą ilość kredytów by pokryć koszty wykupu. Jego brak będzie skutkować zezłomowaniem wraz z wszystkimi modułami. Czy na pewno chcesz kontynuować?
- Tak.
- Wykup anulowany. Wobec jego braku na pad numer 18 zostanie przygotowany tymczasowy Sidewinder.
Proszę go zwrócić w najbliższym możliwym momencie. Dziękujemy za skorzystanie z usług InterAstra Insurance’n’Ships. - Monitor znad jego głowy schował się spowrotem we wnękę w ścianie. Blake rozejrzał się po skrzydle szpitalnym.
Był już na wielu – taki żywot Łowcy. Przez ten czas zdążył znienawidzić sen Kriogeniczny. Cieszył się natomiast z faktu, że nie został dziś porzucony na pastwę przestrzeni kosmicznej – bo nie wątpił, że właśnie tak kiedyś skończy się jego żywot.
Uśmiechnął się. Kiedyś, ale nie dziś. Podniósł się na rękach i natychmiast tego pożałował. Piekący ból głowy prawie zwalił go spowrotem do kapsuły, w której leżał. No tak. Zapomniał o nim. No to może poleży tu jeszcze chwilę... I zastanowi się nad nowym statkiem.
I tym razem nie wyciągnie pierwszego lepszego statku, z modułami od bezzębnego menela pod miejscowym barem. W sumie zawsze chciał się przelecieć Federalnym Szturmowcem...
„Czy jesteś pewny?” Pytanie było czysto teoretyczne. Charles już kilkukrotnie przemyślał tą sprawę. Bez wąchania potwierdził operację zakupu. „Dziękujemy za zakupy, pański statek będzie czekać na lądowisku piętnastym”. Blake zamknął panel w sklepie i skierował się do sklepu z modułami.
Według popularnej Inary znajdowało się tutaj wszystko, czego potrzebował. Jak każdy sklep w dzisiejszych czasach, był samoobsługowy, pracownicy byli tutaj tylko do sytuacji „awaryjnych”.
Czyli takich do których nigdy nie dochodziło, ale jeśli miałoby dojść to będą tutaj niezbędni. Bez wachania wybrał potrzebne moduły i wykonał przelew. Teraz miał chwilę dla siebie, zanim zostaną one zamontowane na statku. Pokręcił się chwilę po stacji, zanim skierował się do hangaru. Przy okazji za pośrednictwem swoich kontaktów upewnił się co do lokalizacji celu i porażce łowców, którzy zaatakowali go na lotniskowcu. Przynajmniej sam lotniskowiec był uziemiony na dobre.
- Jesteś pewien, że jednak nie bierzemy federalnego...? – Zaczął Shift przez komunikator, gdy Charles znajdował się w windzie.
- Pewny. Szturmowiec posiada za mało modułów do zamontowania i zbyt niski zasięg. Nawet jeżeli wsadzić do niego guardiański wzmacniacz, to wytrzymałość kadłuba będzie poniżej akceptowalnej wartości.
- Zrozumiałem. Ale to oznacza...
- Więcej modułów do ulepszenia, tak. Ale wolę to, niż użeranie się z Celem w „Pościgowcu”.
- Ale czy na pewno chcemy...?
- Chcemy. – Odparł Blake. Drzwi się otworzyły, a jego oczom ukazał się nowiutki Chieftain.
Wiem, jestem dziwny. Ale to moja dziwność, teraz wy też będziecie musieli sobie z nią radzić.
A jak się nie podoba to krzyż na drogę i kulka w łeb.
A jak się nie podoba to krzyż na drogę i kulka w łeb.

.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)