15.05.2023, 16:18 UTC
15.05.3309/"Infiltracja na froncie"
Petrę wybudził blask jutrzenki. Rozejrzała się niepewnie po pokoju, ten był mniejszy, ale równie luksusowy jak jadalnia z wczoraj. W oknie zobaczyła lokaja, rownież tego samego co wczoraj, który właśnie odsłaniał zasłony w oknach. Sługus obrócił się w stronę komandorki. "Pani Ross, jest pani oczekiwana w pomieszczeniu obok. Radzę nie kazać panu Breckenowi czekać." powiedział po czym skierował się ku wyjściu.
"Zaraz, gdzie mój kombinezon?" Revenant zatrzymała lokaja, gdy zorientowała się, że leżą na niej nie swoje ubrania.
"Pani ubrania są obecnie czyszczone, potrzebowały tego szczególnie po wczorajszej...libacji. A teraz proszę wybaczyć, mam dużo pracy na głowie." Lokaj przy wyjściu jedynie wskazał komandorce wiszący na szafie uniform. Revenant zatopiła znów głowę w poduszce, samo hasło 'libacja' musiało przypomnieć jej ciału, że pora wytworzyć wszystkie objawy potężnego kaca.
Revenant powoli wstała, tak by nie drażnić już i tak ledwie działajacego błędnika. Kiedy świat wokół niej przestał się kręcić, podeszła bliżej swojego nowego munduru, a właściwie jednego z trzech. Ten oficjalny, powieszony po środku tak naprawdę składał się jedynie z prostego, czarnego kombinezonu Remloka i szarej kurty przyozdobionej logami Federacji i dużym "FIA" wypisanym na plecach. Podeszła na lewo, ten uniform był już rzeczywiście bardziej dyskretny. Był to po prostu kombinezon Manticore, ten sam model, którego używają siły zbrojne w całej Federacji, jedynie ciemniejsza paleta szaro-żółtawych kolorów wyróżniałaby ją od zwykłej żołdaczki czy najemniczki. Po prawej wisiała prosta suknia, w której jedynym ciekawym haczykiem była ukryta pod materiałem kabura, materiał też był nietypowy...pewnie jakieś specjalne włókno maskujące przed skanerami ochrony. Widocznie zadbali nawet o uniform na bardziej formalne wypady.
Revenant schowała twarz w dłoniach. Czuła się jak w jakimś słabym sensacyjnym holofilmie, krótko mówiąc - nigdy nie była tak zażenowana. "Nie wierzę, że to robię..." powiedziała sama do siebie, ściągając z szafy oficjalny mundur. Strój byłby wygodny, gdyby nie oznaczenia Federalnej Agencji Wywiadowczej, które sprawiały jej psychiczny dyskomfort. Wreszcie po kilku głębokich wdechach, zebrała odwagę by wyjść z pokoju.
W jadalni, czy pokoju gościnnym było tego poranka bardzo cicho, wszyscy próbowali wyzdrowieć po wczorajszym spotkaniu. Eileen i Frank siedzieli przy stole popijając kawę, agent tylko kiwnął komandorce na powitanie, po czym wrócił do słuchania niekończących się historii swojej partnerki. Diana rozmawiała cicho z jakaś nieznaną komandorce osobą, jednak dało się domyślić, że musiał to być ten cały Brecken.
Z wyglądu Brecken był absolutnym przeciwieństwem Franka. Obnosił się swoim wiekiem, dumnie pokazywał osiwiałą brodę i przycięte po żołniersku włosy. Bawił się brodą uważnie słuchając słów Diany. Revenant idąc w ich stronę zdołała wyłapać jedno zdanie: "...Markiz znikł miesiąc temu, a teraz nie wyściubia nosa nawet na moment. Szantaż zadziałał...". Diana ucichła gdy dojrzała zbliżajacą sie siostrę. "Wybacz Adam, pójdę się odświeżyć." rzekła, po czym znikła za drzwiami na przeciwko pokoju w którym obudziła się Rev.
"Petra Ross, we własnej osobie." Brecken w końcu zwrócił się do komandorki. "Muszę powiedzieć, ukrywanie się pod pseudonimem zbiegłego klona okazuje się tak samo skuteczne, jak głupie. Masz jednak farta że doktorek cię oznaczył." stary agent sięgnał po filiżankę z kawą. Revenant nie wiedziała jak odpowiedzieć, poza tym pozwalała teraz ciągowi świeżego powietrza z otwartego balkonu ukoić nieco męczącego jej głowę kaca. Ku jej uciesze, Brecken wskazał ręką właśnie na balkon, dając znać, że kontynuują rozmowę na zewnątrz.
Wraz z wschodzącym słońcem, zerwał się bardzo silny wiatr. Nie było to już takie dziwne, gdy Revenant zorientowała sie, że apartament Franka stoi może na jakimś siedemdziesiątym piętrze. "Brecken, jak z tymi nagrodami za moją głowę?" komandorka zapytała. Brecken zamknął drzwi i oparł się o balustradę obok Revenant.
"Anonimowo spłacone, zanim zdązyły ujrzeć światło dzienne. No i dla ciebie nie 'Brecken', tylko 'Szef'." stary agent powiedział i pchnął palcem ramię komandorki. "Te opłaty musisz teraz proszę ciebie odpracować. Poza tym wciąż w oczach 'góry' jesteś jedynie brudną przestępczynią. Musisz im udowodnic swoją wartość, chyba nie myślałaś, że ten mundur to tylko na pokaz?" rzekł, po czym utkwił wzrok na tafli morza widocznego na horyzoncie.
Petra westchnęła głośno, zdając sobie sprawę, że nie ma już odwrotu z tego bajzlu. "W takim razie oczekuję na rozkazy...szefie." wyjaknęła, obracając się i również opierając o balustradę. Ludzie tłumiący się na ulicach metropolii wyglądali z tej wysokości jak mrówki.
Brecken słysząc słowo "szef" uśmiechnął się. "No i to mi się podoba." powiedział, po czym podrzucił komandorce do ręki jakiś datapad. "Słyszałem, że nie boisz się spotykać twarzą w twarz z Thargoidami?" zapytał, na co komandorka przytaknęła. "Niejaki Ivan Trotsky, ważna twarz reżimu rządzącego Ebisu, zaczął ostatnio pośpiesznie pakować manatki w przygotowaniach do ewakuacji. Próbujemy znaleźć coś na drania, a teraz gdy pali mu się grunt pod nogami, szybko popełni jakiś głupi błąd. Popełnił już nawet jeden o którym wiemy." gdy Brecken tłumaczył, na datapadzie migały nazwiska, miejsca pobytu i inne dokladne dane, nawet takie jak dzienna rutyna celu.
"Zamieniam się w słuch." powiedziała komandorka.
"Trotsky dwa dni temu ogłosił, że szuka pilotów AX skłonnych odeskortować go poza front. Rekrutacja jest przeprowadzana pochopnie i bez dogłębnej kontroli, kto się zgłasza, wystarczy tylko zaświecić swoimi osiągnięciami." w końcu na ekranie wyświetliły się dane Petry, a dokładniej obszerna lista obligacji przyznanych jej przez Federację Pilotów. "Idealna okazja by się do niego zbliżyć, znaleźć odpowiednie dowody by usprawiedliwić czyn...i zlikwidować." agent wyjaśnił, po czym datapad zgasł.
"Tak jest." Revenant powiedziała przez zaciśnięte zęby. "Lepiej wyruszę od razu, by nie marnować czasu." rzekła, po czym z fałszywym uśmiechem pośpieszyła w stronę wyjścia z apartamentu. Pomachała reszcie rodziny na pożegnanie, na co oni odpowiedzieli uśmiechami - uśmiechami, które najpewniej brały się tylko z tego, że znow mają Petrę pod nadzorem. Gdy Komandorka weszła do windy i w końcu zaczęła zjeżdżać na dół, wydarła się na całe gardło, dając upust nerwom kotłującym się w niej od wczoraj.
3 GODZINY PÓŹNIEJ - SYSTEM: EBISU
"ALE JAK TO ROBIMY DLA FEDERALNYCH?" Eden wydarła się na cały kokpit, nie wierząc w to co usłyszała. Komandorka wyjaśniała jej sytuację juz któryś raz tego dnia, ale SI zbyt ponosiło by dokladnie słuchała. "Z ciebie robili szczura laboratoryjnego, mnie chcieli rozłożyć na części?! Dlaczego pomagamy akurat IM?!" kontynuowała, nie dając Revenant nawet zacząć zdania.
Komandorka właśnie odlatywała od jedynej wciąż działajacej w systemie stacji. Udało jej się natłuc już 40 milionów za Thargoidy, ale musiała się upewnić, że dostanie się na listę Troytskiego. "Eden...może po prostu w ciszy przetraw to wszystko?...i podaj kurs na Taranis jeśli mogłabyś." Komandorka pomyślała, że udana wizyta w systemie z Maelstromem, wybije ją na sam szczyt listy. Eden ustawiła trasę i odpaliła FSD, głośno powarkując by jeszcze raz zaznaczyć, że jest zła. Statek wskoczył w hiperprzestrzeń...
<HYPERSPACE CONDUIT UNSTABLE>
Hiperdykcja. Dla obydwu załogantek Kraita była to już codzienność. Statek wypadł z powrotem w przestrzeń i zaczęło nim rzucać. Revenant skupiła się na wyrównaniu trajektorii, Eden na nowo ustawiała trasę. Złowroga, czerwona kropka na radarze zbliżała sie coraz bardziej, zmuszając komandorkę do włożenia dodatkowej mocy w silniki. "Chyba Bazyl, Eden jak studzenie FSD?" krzykła komandorka. "20%, ale spokojnie jeden Basilisk dużo nie zrobi." odpowiedziała SI.
Jednak kropka na radarze coraz bardziej przyśpieszała - 8 kilometrów, 7, 6, 5...a Roju ani śladu. Komandorka zaczęła przecierać oczy z wrażenia, ale zaraz powróciła do rzeczywistości gdy poczuła impet eksplozji rozchodzący się po poszyciu. Instynktownie próbowała grzać FSD, kliknięcie...i nic. Kolejne, nic. "Eden co z tym napędem?!"
Eden na chwilę ucichła, po czym krzykła "to...pocisk zakłócający FSD? OD KIEDY ONI TO MAJĄ?!". Nagle Krait stanął w miejscu, traktowany Thargoidzkimi błyskawicami. Wtedy też oczom Revenant ukazał się obcy. Xeno-Scanner wciąż działał, i rozpoczął bazowy skan. Przyrząd zidentyfikował Thargoida...nie jakiegoś Interceptora, tylko coś nowego...
![[Obrazek: sZ2bgA8.jpg]](https://i.imgur.com/sZ2bgA8.jpg)
Goid nie miał najmniejszego zamiaru od tak wypuścic Kraita, posyłając rakietę za rakietą. Revenant natychmiast zaczęła pruć z dział do wrednego insekta. Łowca był szybki, ale Działka AX szybko przeżerały się przez jego poszycie. Potem obcy pokazywał kolejne swoje sztuczki: ciągłe błyskawice, całe SALWY rakiet kaustycznych, zmuszajace komandorkę do częstego przegrzewania statku.
Po chwili Revenant nie nadążała ścierać sobie potu z czoła. Spojrzała na stan poszycia - 40%, a u Łowcy 28%, jednak ciągle odzyskiwał tarczę, traktując Kraita prądem. Eden finalnie nie wytrzymała intensywnej terapii elektrowstrząsami i dostała jakiegoś zwarcia. Komandorce pozostało pruć działami ile się dało i liczyć na szczęście.
Łowca jednak przegrał pojedynek, wkrótce jego poszycie nie wytrzymało i zmienił się w kaustyczną chmurę. Krait też ledwo się trzymał, ale jednak na tyle solidnie by dolecieć do jakiegoś bezpiecznego systemu. Może i nie udało się odwiedzić Taranis, ale taka zdobycz na pewno gwarantowała wysoką pozycję na liście...
Pracując ze mną można zarobić 2 rzeczy: kredyty...albo kulkę w łeb. Statystycznie - to drugie zdarza się częściej, ale nie ma zabawy bez ryzyka, racja?
DZIENNIK POKŁADOWY
DZIENNIK POKŁADOWY

.png)