19.02.2020, 21:17 UTC
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.02.2020, 21:59 UTC przez Revenant-4.)
//WPIS Z 19-02-3306 16:00 GT//TYTUŁ WPISU: "O JEDNĄ DAWKĘ ZA DUŻO"//DANE LOKALIZACYJNE: SYNUAEV DOCK - GIABAL//
//KATEGORIE: HISTORYJKA - PRACA//
Kokpit Cuttera Vaye był dzisiaj w bardzo złym stanie, wyglądał on jakby Xeno Allies zorganizowali sobie na nim te swoje dziwaczne konwenty z tanimi narkotykami i prostytutkami z syfilisem. Na jednym z foteli leżała w poprzek Vaye, a na drugim jej pilot myśliwca, Fidel Pena. Fidel chrapał donośnie, rozgrzebując się na swoim siedzisku. Wszystko to z powodu dwuosobowej imprezy na cześć zwycięstwa w pierwszym dniu wojny w Giabal. Zapewne leżeliby tak jeszcze z kilka godzin gdyby nie odezwał się alert o przychodzącej transmisji. Dwójka wymęczonych "pracą" pilotów najwyraźniej zapomniała wyciszyć systemy statku, bo dzwonek osiągnął liczbę decybeli równą pierdowi redaktora Echa po całym dniu pochłaniania taniej pizzy, Świńskiego Ryja i błagania stworzycieli o wszkrzeszenie GalNetu.
Komandorzy obudzili się od razu, Fidel wstał i zakrzyczał krótko, a Vaye podskoczyła i znów w pozycji leżącej wylądowała na pokładzie. Eden odezwała się jak zawsze wesołym i pełnym entuzjazmu głosem. - Połączenie przychodzące od: Sharon. Odebrać?
- Jakiś kochaś? Imperialny? Eee, słaby masz gust. - Fidel przeciągnał się, spogladając podtekstowo na Anders.
- Pierdol się, Pena. Poza tym to nie kochaś...
- Odebrać? - Eden powtórzyła.
- Odbierz. A ty Fidel jak powiesz choć jeden sprośny żart, t...
- Vaye! Gdzie ty się włóczysz? Wszyscy cię tutaj potrzebujemy, a ty znikasz bez słowa na cały dzień. - W głosie Sharona słychać było frustrację. Gdy Vaye już zabierała się by coś powiedzieć, na pokładzie zapanował chaos. Eden powiadomiła, że ktoś prosi o pozwolenie na wejście na pokład, a Fidel rozerwał torbę na śmieci zbierając puste butelki i strzykawki.
- Pena! Idź zobacz kto to! - Anders zagubiła się w sytuacji nie wiedząc już co komu miała powiedzieć, wyjaśnienia dla Sharona wyleciały jej z głowy gdy Fidel zakłuł się zużytą strzykawką i stukał ją po ramieniu pytając gestem "Po czym to było i za ile umrę?". - Wiesz Sharon, eh...dawno nie robiłam nic dla Husarii więc postanowiłam nieco się zrehabilitować, poleciałam na wojnę, zatriumfowałam, a potem z Fidelem trochę świętowaliśmy...heheh...he...Fidel! Przestań marnować czas i idź!
- No dobra, ale może następnym razem powiedz jak coś ci wypadnie bo Kirkland już szykował ogłoszenie twojej śmierci, a ja musiałem rzucić wszystko i zastąpić cię w rodzicielstwie.
Podczas gdy Vaye i Sharon kontynuowali dyskusję, Fidel skierował się na zewnątrz statku by przywitać niezapowiedzianych gości. Ku jego przerażeniu, przy wejściu do hangaru zobaczył rządek ludzi składający się z dostawcy pizzy, agentów ISS i kogoś kto wyglądał na dilera. Tego ostatniego Pena skądś kojarzył.
- ...mogę w czymś pomóc? - Fidel krzyknął niepewnie wyczuwając kłopoty.
- Ależ oczywiście proszę pana. - Odezwał się agent, zmniejszając dystans. - Może pan zacząć od okazania dowodu tożsamości, panie Fidelu Pena.
- ...szlag by to... - mruknął pilot przekazując dowód stróżowi prawa.
- Pan oraz pani Anders jesteście oskarżeni o wandalizm, udział w handlu narkotykami, picie oraz zażywanie środków psychotropowych w miejscu publicznym, kradzież w lokalnej pizzerii oraz...odpuszczę sobie szczegółów chyba dobrze Pan wie co żeście zrobili z pomnikiem naszego patrona...ja rozumiem, że można nie lubieć...ale na oczach wszystkich? W tym dzieci?!
Fidel stanął osłupiony, myślał sobie "Co by teraz zrobiła Vaye? Co? Co? No co?".
- Sorka, chcieli mnie pobić. - Przeprosił diler zakuty w kajdany, przerywając tok myśli Peny.
- Jasne, to ja pójdę po Vaye i wtedy sobie wszystko wyjaśnimy, tak? - Fidel odwrócił się, rozpędził i zamknął wejście zanim agent zdążył zareagować.
- No i ja ci mówię, gdyby nie Pena, to ja wcale nic bym nie brała! Wiesz, że jestem miła i grzeczna, prawda?
- Powtarzam ci po raz trzeci, że to nie jest żadne wytłumaczenie, a poza tym zdajesz sobie sprawę ile trudu sobie sprawiłem próbująć ugotować ten barszcz?
Fidel wskoczył na mostek przerywając dwójce rozmowę. Zanim ktokolwiek zdążył na niego nakrzyczeć, on wydarł się na całe gardło. - EDEN! STARTUJEMY! TERAZ!
- Pena co ty robisz! - Vaye zaczęła krzyczeć, kiedy Fidel siadał na swoim stanowisku, a Eden uruchomiła silniki. - Przecież mamy jeszcze tyle do załatwienia na tej stacji!
- Nie gadaj, tylko siadaj zanim cię zmiecie!
Anders warknęła głośno i również zajęła swoje miejsce. Sharon nieudolnie starał się zrozumieć sytuację.
- Vaye, myślisz, że będą nas ścigać? - Fidel przechylił się i zapytał niepewnym głosem.
- Będą próbowali, ale TWH nas osłoni nie ma czym się martwić. - Vaye odezwała się przejmujac stery i wyprowazajac statek z wnętrza stacji. - Poza tym, przecież nie zrobiliśmy nic potwornego, racja?
- ...yyy, tak tak! Racja! - Pena odwrócił wzrok i oparł głowę na rękach.
2 GODZINY PÓŹNIEJ
Gdy statek dryfował sobie po pustej przestrzeni, Vaye i Fidel zajęli się sprzątaniem pokładu. Dopiero teraz dotarło do nich jak bardzo przesadzili. Fidel powiedział wspólniczce o tym co zrobili na stacji. Vaye nie odpowiedziała, tylko walnęła się kilka razy otwartą dłonią w czoło. W każdym zakątku statku znajdowali coraz więcej butelek, a także kilka strzykawek. Tak właśnie świętowali...pierwszy dzień wojny. Vaye podnosząc kolejną pustą strzykawkę zapytała swojego pilota.
- Fidel...ile my tego wzięliśmy?
Pena podrapał się po swojej ogolonej "na jeża" głowie.
- Na pewno...o jedną dawkę za dużo...
Pracując ze mną można zarobić 2 rzeczy: kredyty...albo kulkę w łeb. Statystycznie - to drugie zdarza się częściej, ale nie ma zabawy bez ryzyka, racja?
DZIENNIK POKŁADOWY
DZIENNIK POKŁADOWY

.png)