09.02.2020, 01:28 UTC
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.02.2020, 21:58 UTC przez Revenant-4.)
//WCZYTUJĘ WPIS Z 09-02-3306 03:00 GT//TYTUŁ WPISU: "TO TYLKO ZWIDY"//DANE LOKALIZACYJNE: -USUNIĘTO-//
//KATEGORIE: HISTORYJKA - ŻYCIE PRYWATNE//
![[Obrazek: TA0wOOh.png]](https://i.imgur.com/TA0wOOh.png)
Gutamaya nigdy nie szczędziła wygody w swoich statkach. Vaye wstała z fotela, przeciagnęła się by opanować silny ból pleców i przetarła oczy. Dopiero co wróciła z konwoju medycznego w systemie Kamcha.
- Victor! Rozpocznij nagrywanie wpisu do Dziennika!
- Rozpoczynam nagrywanie. - odezwał się Covas Victor, Vaye była pod tym względem dziwaczką, ale niezbyt przepadała za Verity.
- Z tej strony Vaye Anders. Uhhh...od czego by tu zacząć...Dzisiejszy konwój medyczny był całkowitym sukcesem, osobiście dostarczyłam 4559 ton leków do Kamchy. Co prawda w systemie pojawili się piraci, ale nie dali rady zabrać mi nawet jednej skrzyni z towarem. Heh! Jeden z nich posmakował nawet kilku salw rakiet z moich wyrzutni, co tu dużo mówić, daleko po tym nie zaleciał.
Vaye strzeliła wymęczonymi nadgarstkami i znów usiadła w fotelu, dzięki temu plecy mniej ją bolały.
- Specjalnie na dzisiejszą akcję, przebudowałam swojego starego Cuttera do polowań na Thargoidów. Zajęło mi to naprawdę dużo czasu, surowców...i nerwów. Od 2 dni nie byłam w domu, nie wspominając już nawet o stacji. Mara denerwowała się moją nieobecnością, zdaję sobie sprawę, że musiałam polecieć, ale z drugiej strony dociera do mnie, że nie powinnam była jej zostawiać samej w nowym miejscu...2 dni po przeprowadzce. Praca pilota jest ciężka, nie? Hehe...
- Victor. Koniec nagrania.
Vaye opuściła pokład Nyx, rzuciła spojrzenie technikowi czekającemu już z narzędziami po drugiej stronie hangaru i wyruszyła w stronę swojego mieszkania. S&0av0%7*#5 była stacją anarchistyczną. Zewsząd słychać było krzyki i głośną muzykę, piraci balowali każdego dnia. Wielu ludzi skrytykowałoby Vaye za ciąganie córki w takie miejsce, ale tylko takie lokum gwarantowało im bezpieczeństwo.
Vaye minęła pub, dała w pysk spitemu jak świnia bandziorowi, który odważył się naruszyć jej przestrzeń osobistą i skierowała się ku windom w centrum portu. Najniższe piętra Bloku Centralnego były zarezerwowane dla różnego rodzaju pubów, sklepów czy burdeli. Stacja była obszerna, wewnątrz doków w postaci pierścienia otaczającego cały teren, znajdowało się 11 kopuł służących za magazyny, 4 bloki przemysłowe pełne rafinerii i hut, 3 bloki mieszkalne w których mieszkały niższe warstwy społeczne, 2 wieże mieszkalne (mieszkania w tych były już nieco droższe i lepiej wyposażone) i 3 wieże komercyjno-administracyjne w centrum portu. U podstawy tych ostanich, stał właśnie Blok Centralny. Mieszkanie Vaye mieściło się w Wieży C, najwyżejszej z wież komercyjnych, miała ona ok. 200 pięter. Vaye mieszkała na piętrze 125...
Największym udogodnieniem Wieży C były superszybkie windy. 75 pięter na minutę, dotarcie na 125 z parteru zajmowało niecałe półtora minuty. Anders przysypiała na stojąco, przed zapadnięciem w sen na środku windy uratował ją tylko dźwięk rozsuwających się drzwi. Wkroczyła na korytarz, ale z jakiegoś powodu światła na nim były wyłączone. Prawda, był to środek ciszy nocnej ale coś takiego nie było normą na piętrze 125, ważni członkowie tutejszego Klanu mieli w zwyczaju robić organizować narady, lub uczęśczać na imprezy.
Vaye nie miała niczego by oświetlić sobie drogę, musiała polegać na czytnikach kart przytwierdzonych obok każdych drzwi by znaleźć swój dom. Coś było nie tak, Komandorka czuła niepokój z powodu otaczającej jej ciemności i tej grobowej ciszy, przyśpieszyła kroku. Vaye dalej nie mogła znaleźć mieszkania, miała wrażenie jakby robiła już drugie kółko wokół wieży. Zatrzymała się by odsapnąć i wtedy TO usłyszała...kroki. Kroki, które podążały za nią. Obróciła się, ale nikogo nie zobaczyła, mimo to kroki stawały się coraz głośniejsze. Vaye nie myślała długo, zaczęła biec na oślep przez pierwszy korytarz, gdy ona przyśpieszała, kroki za jej plecami też. Biegła coraz szybciej i szybciej aż nagle, <trzask!> uderzyła z całym impetem o ścianę. Gdy leżała na ziemi próbując otrząsnać się z bólu, usłyszała kroki w pobliżu swojej głowy.
- Już zapomniałaś jak to się skończyło ostatnim razem? Chcesz znowu do tego doprowadzić?! To co było to dla ciebie za mało?! - odezwał się niematerialny stalker, Vaye dalej go nie widziała. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, coś złapało ją za ubrania i zaczęło podnosić z podłogi. Anders zamknęła oczy i zaczęła krzyczeć. Krzyczała i wyrywała się, poki nie wyłapała znajomego głosu. - Ej! Eeeeeejjj! Cholera Anders ogarnij się! - Vaye otworzyła oczy i ujrzała przerażonego Sharona trzymającego ją za ręce. Wokół stało kilku innych mieszkańców, wybudzonych ze snu krzykami i trzaskiem. Sharon rozejrzał się wokół, dalej trzymając przyjaciółkę. - Chodź do środka, tam się wytłumaczysz.
Pół godziny później
Vaye siedziała na krawędzi łóżka, opatulona kocem i z kubkiem herbaty w rękach. Sharon stał rozstrzęsiony w rogu pokoju, opierając się o ścianę.
- Miałaś dużego farta, Mara się nie obudziła. - Sharon w końcu zebrał się by coś powiedzieć, podszedł do łożka i usiadł obok koleżanki. - Vaye, co to miało być. Mam nadzieję, że niczego nie brałaś?
- Nie, jestem super-trzeźwa... - Vaye wzięła głęboki łyk herbaty trzęsącymi się rękoma, nie wiedziała co się przed chwilą stało, jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Sharon zaprzeczył wszystkiemu co powiedziała, światło na korytarzu paliło się cały czas, ludzi również na nim nie brakowało. Wszystko to działo się tylko w jej zmęczonej dniem głowie.
- Ehhh...nie mówię tego ze złością ale...może jednak powinnaś znaleźć sobie jakiegoś psychologa, albo brać jakieś prochy na uspokojenie... - Sharon drapał się po głowie i odwracał wzrok, wiedział, że porusza drażliwy temat. Vaye nie odpowiedziała. - Huh, no dobra, odpocznij sobie po dzisiaj. N-należy ci się. - Sharon odebrał pusty kubek i wyszedł z sypialni zamykając za sobą drzwi. Po głowie chodziło mu tysiąc myśli. Czy zabrać ją do jakiegoś specjalisty? Nie...to by położyło jej karierę. Wrobić ją w branie leków? Nie, przecież nie jest lekarzem, tylko by jej zaszkodził. Co jeśli Mara zobaczy matkę biegającą po pokoju bez zmysłów? Nie jest małym dzieckiem, ale na pewno by ją to przeraziło. Po kilku chwilach rozważań, baron przeszedł do kuchni i dojrzał pogniecione, naderwane zdjęcie zdjęcie przyklejone do lodówki, to było dziwne, mało kto korzystał z drukowanych zdjęć w tych czasach. Nie znał osób które towarzyszyły Vaye na fotografii, ale domyślił się, że mają coś wspólnego z dzisiejszym napadem paniki.
Teraz musiał tylko wydrzeć z niej informacje zanim stanie się coś złego...
//KONIEC WPISU//
Pracując ze mną można zarobić 2 rzeczy: kredyty...albo kulkę w łeb. Statystycznie - to drugie zdarza się częściej, ale nie ma zabawy bez ryzyka, racja?
DZIENNIK POKŁADOWY
DZIENNIK POKŁADOWY

.png)