15.10.2023, 16:12 UTC
- Skaczemy do systemu „Droju OH-T a99-0”. Gwiazda jest tankowalna. – Zaraportował Shift. Charles nie zareagował, przyzwyczaił się już do komunikatów swojego AI. Statek wyszedł z hiperprzestrzeni, a Blake dał pełną moc w skanery. Jeżeli byli wystarczająco szybcy...
- Wykrywam jeden statek klasy Anaconda – Zaraportował Shift. Niepotrzebnie, Charles już siedział mu na ogonie. – Rozpoczynam skan szcze...
- Trzymaj się! – Przerwał mu Blake.
Interdiction tether established.
- Skanuję... Merciful Enforcer, komandor Tryumfator, Anaconda. – Usłyszał nagle.
- Cholera. Nie ten statek. – Mruknął. Nie mógł jednak skorzystać z panelu komunikacji, nie w trakcie interdykcji. – Odpuścić mu czy... – Nie zdążył dokończyć. Anaconda poddała interdykcję. Obydwa statki wypadły z nadprzestrzeni, Anaconda wystawiła hardpointy. Charles natychmiast wysłał prośbę o komunikację głosową. Wrogi statek zatrzymał się wpół manewru.
- Coś za jeden? – Usłyszał nagle w komunikatorze.
- Charles Blake, do usług. Przepraszam za tą interdykcję, naszła mała pomył...
- Boski? – Przerwał mu tamten. Charles zjeżył się. On wiedział o jego celu. Mógł być łowcą, tak jak on albo gorzej. W najlepszym wypadku byli rywalami. W najgorszym... Zerknął na radar. Przeciwnik dalej miał wysunięte bronie.
- Możliwe...
- Znam go. Zakładam, że też go tropisz. – Czyli Łowca. Charles nie zdążył odpowiedzieć, zanim Anaconda schowała bronie. – Shahbaz Luison. Może nie wchodźmy sobie więcej w drogę. – Conda zrobiła nawrót, po czym zaczęła ładować fsd.
- Gonimy go? – Spytał Shift.
- Nie. Nie wiemy jak dobry jest w walce. A nie mamy po co ryzykować statku. Nasz Cel powinien być gdzieś w tym systemie.
- Mówiłeś, że nie wiesz czy możesz ufać temu całemu informatorowi…
- Ale lepszego tropu nie mamy. Idę odpocząć. – Blake wstał z fotela. Phantom był przystosowany do spędzania dłuższych czasów w przestrzeni, więc miejsca dla załogi było sporo. Wychodząc z kokpitu odwrócił się, by zobaczyć ornitopter lądujący na fotelu pilota i podłączający się do łącza przy joysticku. – Leć na tego całego megashipa. Skanuj po drodze wszystkie Condy, jak zauważysz Cel, daj mi znać i spróbuj przechwycić. – Powiedział, a potem drzwi do kokpitu się za nim zamknęły.
Blake obudził się, zlany zimnym potem. Przez chwilę wpatrywał się w sufit, zastanawiając się, gdzie jest. Dopiero wtedy dotarło do niego, że to co przed chwilą przeżył było tylko wspomnieniem, który jego umysł postanowił obejrzeć, gdy on sam był we śnie. Spotkanie z Shahbazem na szczęście nie skończyło się zniszczeniem jego statku, czego nie można powiedzieć o jego następnym spotkaniu z Anacondą... Chwilę później Shift wykrył obecność Boskiego Aligatora… Jego statek ledwo uszedł z tego starcia cało, tylko by zostać zniszczonym kilka systemów dalej.
Charles otrząsnął się. To nie był dobry czas na rozmyślanie. Podniósł się, tylko by zobaczyć wnętrze przyciasnej kabiny Chieftaina. No tak, nikt przecież nie przewidywał, że ten statek będzie stosowany jako eksploracyjny, więc wyposażenie, nawet w pakiecie rozszerzonym, za który Charles dopłacił prawie ćwierć miliona, było dość ubogie. Nie brakowało jednak niczego niezbędnego, więc nie narzekał. Szybko przebrał się w swój kombinezon i skierował do kokpitu wąskim korytarzem.
- Shift, procedury przedstartowe. Jakieś nowości?
- Rozpoczynam procedury przedstartowe. Cała bańka żyje wyborami federacyjnymi…
- Miałem na myśli czy Boski lub któryś z jego pomagierów się pokazali. – Przerwał mu, siadając w fotelu. – Albo inne informacje, które pomogą nam go wyśledzić.
- Brak nowych danych – odparł ornitopter, przysiadając na fotelu drugiego pilota. – Procedury przedstartowe zakończone. Uruchamiam silniki.
- Najpierw połącz mnie z wieżą. – Odparł Blake. Shift milczał przez chwilę.
- Na linii.
- Oscar Romeo November, na padzie drugim. Proszę o zgodę na start.
- Oscar Romeo November zgoda udzielona, wysuwam pad. Colonia Bridge 15 „Sevastopol” życzy bezpiecznej podróży. Wieża out. – Blake poczuł znajomy wstrząs, po czym landing pad zaczął sunąć w górę. Chwilę później puściły klamry zabezpieczające, a statek pomknął w znanym tylko przez Charlesa kierunku.
Minęło kilka dni. Chieftain tankował przy głównej gwieździe systemu, gdy do Charlesa dotarła wiadomość o zarejestrowaniu przez pluskwę na pokładzie „Kastilione’s Vault” zadokowaniu Anacondy. Nie było to nic nowego, Charles pobieżnie sprawdził nazwę i numery statku. Wyprodukowany w 3306-tym roku, jeden z niewielu jubileuszowych modeli z podwójnym mostkiem.
To nie był Boski Aligator. Charles westchnął. Czekał na przybycie Celu już od długiego (zbyt długiego) czasu. Najchętniej poleciałby go szukać, jednak poprzedni megaship cel opuścił już wystarczająco czasu temu, by Charles zdążył przelecieć przez większość systemów oddzielających te dwa cele. Żadnej Anacondy. Po chwili wstał z fotela.
- Shift, monitoruj pluskwę. Jeżeli pojawi się coś ciekawego, daj mi znać. – Już miał wyjść, gdy nagle przypomniał sobie o czymś. – A, i zrób ten kontrolny skan, czy czasem nam czegoś nie podrzucili na pokład. I na drugi raz przypomnij mi, żeby zrobić to od razu po starcie. – Dopiero wtedy wyszedł z kokpitu. Shift zgodnie z poleceniem zaczął skanować wszystkie systemy i pokłady statku. Wszystko wyglądało w porządku, dopóki nie doszedł do ładowni. Gdyby był człowiekiem, prawdopodobnie wytrzeszczyłby oczy ze zdumienia. Natychmiast włączył komunikator.
- Kapitanie? Mamy problem.
- Co jest?
- Skanery na poziomie ładowni wykryły ruch.
- Intruz na pokładzie? Cholera. Dobra, zwiększ prędkość i zablokuj kokpit. Zajmę się tym. Miejmy nadzieję, że to awaria czujników...
- Widzę go na kamerach.
- Cholera. Dobra, zajmę się tym.
- Uważaj na siebie. – Blake zignorował ostrzeżenie swojego AI, wbiegając do małej zbrojowni, zgarniając pierwszą broń z brzegu i wybiegając. Gdy stanął przed drzwiami
prowadzącymi do ładowni otworzył przenośny panel kamer. Jakaś postać ewidentnie była w ładowni, a przynajmniej w tym, co wcześniej ładownią na tym statku było.
Obecnie mocno umocniona przestrzeń ładunkowa nie byłaby w stanie pomieścić więcej, niż było konieczne by przetrzymywać racje żywnościowe i rzeczy niezbędne do przetrwania poza stacją na dłużej niż miesiąc, zgodnie z regulacjami Federacji Pilotów.
Postać ubrana była w ciemny kombinezon bojowy, a po chwili Charles wypatrzył też częściowo uszkodzony, klasyczny kanister ładunkowy, w którym prawdopodobnie wcześniej się chowała. W rękach trzymała coś, co po ciemku wyglądało jak karabin, jednak Blake nie mógł rozpoznać modelu. Postać wolnym krokiem skierowała się do hangaru z srv. Charles poczekał aż drzwi się za nią zamkną, i dopiero wtedy sam wszedł do ładowni. Przyczaił się przy wejściu.
- Mamy jakieś kamery we wnętrzu hangaru? – Spytał tonem, którego nie mogła usłyszeć postać wewnątrz.
- Niestety nie. – Blake przystanął na chwilę. Ten cały intruz na pewno czekał na niego z wycelowaną w drzwi bronią. Nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł.
- Nasza aktualna prędkość?
- 134 prędkości światła i rośnie. – Blake ustawił przyciąganie na butach do maksymalnego poziomu i poruszył nogami, by upewnić się, że są mocno przyklejone do podłoża.
- Idealnie. Wykonaj awaryjne wyjście. I złap się czegoś. – Po kilku sekundach statkiem mocno wstrząsnęło i dało się czuć mocne wibracje. Jednak to trwało tylko kilka sekund, bo potem statkiem mocno szarpnęło. Blake nie czekał aż statek się unormuje, zamiast tego włączył latarkę i otworzył drzwi z bronią gotową do strzału. Jednak zamiast uzbrojonego po zęby komandosa ujrzał tylko… Dziewczynę, która wyglądała na mocno przestraszoną i zagubioną. W rękach trzymała tobołek, prawdopodobnie z wszystkimi jej osobistymi rzeczami. Ubrana była w szary kombinezon pracownika doków, a na nogach miała jeden z tych tanich modeli mag-butów bez żadnej regulacji. W pewnym momencie dziewczyna spojrzała zamglonymi oczami prosto na komandora.
- Czy jesteśmy już w Alioth? – Spytała po czym straciła przytomność.
- Wykrywam jeden statek klasy Anaconda – Zaraportował Shift. Niepotrzebnie, Charles już siedział mu na ogonie. – Rozpoczynam skan szcze...
- Trzymaj się! – Przerwał mu Blake.
Interdiction tether established.
- Skanuję... Merciful Enforcer, komandor Tryumfator, Anaconda. – Usłyszał nagle.
- Cholera. Nie ten statek. – Mruknął. Nie mógł jednak skorzystać z panelu komunikacji, nie w trakcie interdykcji. – Odpuścić mu czy... – Nie zdążył dokończyć. Anaconda poddała interdykcję. Obydwa statki wypadły z nadprzestrzeni, Anaconda wystawiła hardpointy. Charles natychmiast wysłał prośbę o komunikację głosową. Wrogi statek zatrzymał się wpół manewru.
- Coś za jeden? – Usłyszał nagle w komunikatorze.
- Charles Blake, do usług. Przepraszam za tą interdykcję, naszła mała pomył...
- Boski? – Przerwał mu tamten. Charles zjeżył się. On wiedział o jego celu. Mógł być łowcą, tak jak on albo gorzej. W najlepszym wypadku byli rywalami. W najgorszym... Zerknął na radar. Przeciwnik dalej miał wysunięte bronie.
- Możliwe...
- Znam go. Zakładam, że też go tropisz. – Czyli Łowca. Charles nie zdążył odpowiedzieć, zanim Anaconda schowała bronie. – Shahbaz Luison. Może nie wchodźmy sobie więcej w drogę. – Conda zrobiła nawrót, po czym zaczęła ładować fsd.
- Gonimy go? – Spytał Shift.
- Nie. Nie wiemy jak dobry jest w walce. A nie mamy po co ryzykować statku. Nasz Cel powinien być gdzieś w tym systemie.
- Mówiłeś, że nie wiesz czy możesz ufać temu całemu informatorowi…
- Ale lepszego tropu nie mamy. Idę odpocząć. – Blake wstał z fotela. Phantom był przystosowany do spędzania dłuższych czasów w przestrzeni, więc miejsca dla załogi było sporo. Wychodząc z kokpitu odwrócił się, by zobaczyć ornitopter lądujący na fotelu pilota i podłączający się do łącza przy joysticku. – Leć na tego całego megashipa. Skanuj po drodze wszystkie Condy, jak zauważysz Cel, daj mi znać i spróbuj przechwycić. – Powiedział, a potem drzwi do kokpitu się za nim zamknęły.
Blake obudził się, zlany zimnym potem. Przez chwilę wpatrywał się w sufit, zastanawiając się, gdzie jest. Dopiero wtedy dotarło do niego, że to co przed chwilą przeżył było tylko wspomnieniem, który jego umysł postanowił obejrzeć, gdy on sam był we śnie. Spotkanie z Shahbazem na szczęście nie skończyło się zniszczeniem jego statku, czego nie można powiedzieć o jego następnym spotkaniu z Anacondą... Chwilę później Shift wykrył obecność Boskiego Aligatora… Jego statek ledwo uszedł z tego starcia cało, tylko by zostać zniszczonym kilka systemów dalej.
Charles otrząsnął się. To nie był dobry czas na rozmyślanie. Podniósł się, tylko by zobaczyć wnętrze przyciasnej kabiny Chieftaina. No tak, nikt przecież nie przewidywał, że ten statek będzie stosowany jako eksploracyjny, więc wyposażenie, nawet w pakiecie rozszerzonym, za który Charles dopłacił prawie ćwierć miliona, było dość ubogie. Nie brakowało jednak niczego niezbędnego, więc nie narzekał. Szybko przebrał się w swój kombinezon i skierował do kokpitu wąskim korytarzem.
- Shift, procedury przedstartowe. Jakieś nowości?
- Rozpoczynam procedury przedstartowe. Cała bańka żyje wyborami federacyjnymi…
- Miałem na myśli czy Boski lub któryś z jego pomagierów się pokazali. – Przerwał mu, siadając w fotelu. – Albo inne informacje, które pomogą nam go wyśledzić.
- Brak nowych danych – odparł ornitopter, przysiadając na fotelu drugiego pilota. – Procedury przedstartowe zakończone. Uruchamiam silniki.
- Najpierw połącz mnie z wieżą. – Odparł Blake. Shift milczał przez chwilę.
- Na linii.
- Oscar Romeo November, na padzie drugim. Proszę o zgodę na start.
- Oscar Romeo November zgoda udzielona, wysuwam pad. Colonia Bridge 15 „Sevastopol” życzy bezpiecznej podróży. Wieża out. – Blake poczuł znajomy wstrząs, po czym landing pad zaczął sunąć w górę. Chwilę później puściły klamry zabezpieczające, a statek pomknął w znanym tylko przez Charlesa kierunku.
Minęło kilka dni. Chieftain tankował przy głównej gwieździe systemu, gdy do Charlesa dotarła wiadomość o zarejestrowaniu przez pluskwę na pokładzie „Kastilione’s Vault” zadokowaniu Anacondy. Nie było to nic nowego, Charles pobieżnie sprawdził nazwę i numery statku. Wyprodukowany w 3306-tym roku, jeden z niewielu jubileuszowych modeli z podwójnym mostkiem.
To nie był Boski Aligator. Charles westchnął. Czekał na przybycie Celu już od długiego (zbyt długiego) czasu. Najchętniej poleciałby go szukać, jednak poprzedni megaship cel opuścił już wystarczająco czasu temu, by Charles zdążył przelecieć przez większość systemów oddzielających te dwa cele. Żadnej Anacondy. Po chwili wstał z fotela.
- Shift, monitoruj pluskwę. Jeżeli pojawi się coś ciekawego, daj mi znać. – Już miał wyjść, gdy nagle przypomniał sobie o czymś. – A, i zrób ten kontrolny skan, czy czasem nam czegoś nie podrzucili na pokład. I na drugi raz przypomnij mi, żeby zrobić to od razu po starcie. – Dopiero wtedy wyszedł z kokpitu. Shift zgodnie z poleceniem zaczął skanować wszystkie systemy i pokłady statku. Wszystko wyglądało w porządku, dopóki nie doszedł do ładowni. Gdyby był człowiekiem, prawdopodobnie wytrzeszczyłby oczy ze zdumienia. Natychmiast włączył komunikator.
- Kapitanie? Mamy problem.
- Co jest?
- Skanery na poziomie ładowni wykryły ruch.
- Intruz na pokładzie? Cholera. Dobra, zwiększ prędkość i zablokuj kokpit. Zajmę się tym. Miejmy nadzieję, że to awaria czujników...
- Widzę go na kamerach.
- Cholera. Dobra, zajmę się tym.
- Uważaj na siebie. – Blake zignorował ostrzeżenie swojego AI, wbiegając do małej zbrojowni, zgarniając pierwszą broń z brzegu i wybiegając. Gdy stanął przed drzwiami
prowadzącymi do ładowni otworzył przenośny panel kamer. Jakaś postać ewidentnie była w ładowni, a przynajmniej w tym, co wcześniej ładownią na tym statku było.
Obecnie mocno umocniona przestrzeń ładunkowa nie byłaby w stanie pomieścić więcej, niż było konieczne by przetrzymywać racje żywnościowe i rzeczy niezbędne do przetrwania poza stacją na dłużej niż miesiąc, zgodnie z regulacjami Federacji Pilotów.
Postać ubrana była w ciemny kombinezon bojowy, a po chwili Charles wypatrzył też częściowo uszkodzony, klasyczny kanister ładunkowy, w którym prawdopodobnie wcześniej się chowała. W rękach trzymała coś, co po ciemku wyglądało jak karabin, jednak Blake nie mógł rozpoznać modelu. Postać wolnym krokiem skierowała się do hangaru z srv. Charles poczekał aż drzwi się za nią zamkną, i dopiero wtedy sam wszedł do ładowni. Przyczaił się przy wejściu.
- Mamy jakieś kamery we wnętrzu hangaru? – Spytał tonem, którego nie mogła usłyszeć postać wewnątrz.
- Niestety nie. – Blake przystanął na chwilę. Ten cały intruz na pewno czekał na niego z wycelowaną w drzwi bronią. Nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł.
- Nasza aktualna prędkość?
- 134 prędkości światła i rośnie. – Blake ustawił przyciąganie na butach do maksymalnego poziomu i poruszył nogami, by upewnić się, że są mocno przyklejone do podłoża.
- Idealnie. Wykonaj awaryjne wyjście. I złap się czegoś. – Po kilku sekundach statkiem mocno wstrząsnęło i dało się czuć mocne wibracje. Jednak to trwało tylko kilka sekund, bo potem statkiem mocno szarpnęło. Blake nie czekał aż statek się unormuje, zamiast tego włączył latarkę i otworzył drzwi z bronią gotową do strzału. Jednak zamiast uzbrojonego po zęby komandosa ujrzał tylko… Dziewczynę, która wyglądała na mocno przestraszoną i zagubioną. W rękach trzymała tobołek, prawdopodobnie z wszystkimi jej osobistymi rzeczami. Ubrana była w szary kombinezon pracownika doków, a na nogach miała jeden z tych tanich modeli mag-butów bez żadnej regulacji. W pewnym momencie dziewczyna spojrzała zamglonymi oczami prosto na komandora.
- Czy jesteśmy już w Alioth? – Spytała po czym straciła przytomność.
Wiem, jestem dziwny. Ale to moja dziwność, teraz wy też będziecie musieli sobie z nią radzić.
A jak się nie podoba to krzyż na drogę i kulka w łeb.
A jak się nie podoba to krzyż na drogę i kulka w łeb.