08.02.2017, 19:04 UTC
Dzień Pięćdziesiąty Dziewiąty - Kucharz
Nasza osada się powiększa! Dzisiaj udało nam się w końcu przekonać i zrekrutować do Koloni kolejnego członka, a mianowicie schwytanego kilka dni temu jeńca, który należał wcześniej do jednej z frakcji pirackich. Jak się domyślałem, sądząc po jego wadze, bo na oko wynosiła ona z dwieście kilo był on w swojej frakcji kucharzem. Kiedy zaproponowałem mu podobne stanowisko momentalnie zgodził się do nas dołączyć, tyle, że nie mam pojęcia co nim tak naprawdę kierowało, ponieważ w ten sam sposób przekonywała go Valencia. Wtedy konsekwentnie odmawiał.
Hector Daugherty, bo tak nazywał się nasz nowy rekrut gdy tylko mnei zobaczył momentalnie ruszył do kuchni by "Ugotować smaczny obiadek!".
Ten gość był jakiś dziwny.
Jednak od momentu przybycia na tę planetę nigdy nie jadłem nic tak dobrego jak przygotowywane przez Hectora potrawy.
- I jak, smakowało? - spytał grubas gdy wycierałem podbródek serwetką.
- Eee całkiem niezłe - powiedziałem rozglądając się nerwowo szukajac wzrokiem pozostałych. Wydawali się być równie zdziwieni troską Hectora.
- A ty McClain? - zwrócił się do siedzącego naprzeciw mnie Rene McClaina
Rene wydawał się być równie zmieszany co ja
- No dobre - odpowiedział mu próbując unikać kontaktu wzrokowego
- Świetnie! - pisknął ze szczęścia Hector aż zafalowały fałdy tłuszczu spod bluzy, którą wybrał sobie z naszego składowiska odzieży - to ja skoczę ugotować coś na zapas!
I wyszedł z powrotem do kuchni.
- Z nim jest coś stanowczo nie tak - stwierdziłem niepewnie - Colon znasz sięna tym lepiej niż ja, przebadaj czy on czasem nie wsypał czegoś do tej zupy
- Też o tym pomyślałam - odpowiedziała po czym zabrała ze sobą talerz i ruszyła do swojej sypialni gdzie wciąż znajdowało się stanowisko badawcze.
Czekaliśmy na jej powrót w napięciu przez około dziesięć minut. Gdy wróciła miała naprawdę przestraszoną minę.
- Nic w tym nie ma - zakomunikowała odkładając talerz na stół.
- Dobra, ale miejcie go na oku - poleciłem, po czym rozeszliśmy się do swoich zajęć.
Nasza osada się powiększa! Dzisiaj udało nam się w końcu przekonać i zrekrutować do Koloni kolejnego członka, a mianowicie schwytanego kilka dni temu jeńca, który należał wcześniej do jednej z frakcji pirackich. Jak się domyślałem, sądząc po jego wadze, bo na oko wynosiła ona z dwieście kilo był on w swojej frakcji kucharzem. Kiedy zaproponowałem mu podobne stanowisko momentalnie zgodził się do nas dołączyć, tyle, że nie mam pojęcia co nim tak naprawdę kierowało, ponieważ w ten sam sposób przekonywała go Valencia. Wtedy konsekwentnie odmawiał.
Hector Daugherty, bo tak nazywał się nasz nowy rekrut gdy tylko mnei zobaczył momentalnie ruszył do kuchni by "Ugotować smaczny obiadek!".
Ten gość był jakiś dziwny.
Jednak od momentu przybycia na tę planetę nigdy nie jadłem nic tak dobrego jak przygotowywane przez Hectora potrawy.
- I jak, smakowało? - spytał grubas gdy wycierałem podbródek serwetką.
- Eee całkiem niezłe - powiedziałem rozglądając się nerwowo szukajac wzrokiem pozostałych. Wydawali się być równie zdziwieni troską Hectora.
- A ty McClain? - zwrócił się do siedzącego naprzeciw mnie Rene McClaina
Rene wydawał się być równie zmieszany co ja
- No dobre - odpowiedział mu próbując unikać kontaktu wzrokowego
- Świetnie! - pisknął ze szczęścia Hector aż zafalowały fałdy tłuszczu spod bluzy, którą wybrał sobie z naszego składowiska odzieży - to ja skoczę ugotować coś na zapas!
I wyszedł z powrotem do kuchni.
- Z nim jest coś stanowczo nie tak - stwierdziłem niepewnie - Colon znasz sięna tym lepiej niż ja, przebadaj czy on czasem nie wsypał czegoś do tej zupy
- Też o tym pomyślałam - odpowiedziała po czym zabrała ze sobą talerz i ruszyła do swojej sypialni gdzie wciąż znajdowało się stanowisko badawcze.
Czekaliśmy na jej powrót w napięciu przez około dziesięć minut. Gdy wróciła miała naprawdę przestraszoną minę.
- Nic w tym nie ma - zakomunikowała odkładając talerz na stół.
- Dobra, ale miejcie go na oku - poleciłem, po czym rozeszliśmy się do swoich zajęć.