Husarska Kolonia
#11
(22.01.2017, 23:03 UTC)TeddyPanda napisał(a): [RP OFF]

Wybaczcie, ale niestety nie jestem w stanie przewidzieć co zaserwuje mi gra Tongue Kiedy więc naga kolonistka w kamizelce kuloodpornej dołączyła do mojej osady musiałem to jakoś opisać, zdecydowałem się na bardziej humorystyczne rozwiązanie, ponieważ cała  sytacja w realnym świecie była by naprawdę kuriozalna Tongue Mam nadzieję, że udało mi się z tego jakoś wybrnąć. Smile 

[RP ON]

Hahahaha Biggrin Tadziu, tylko że ja lubię eksplorację Tongue
Odpowiedz
#12
(22.01.2017, 23:05 UTC)Quarion napisał(a):
(22.01.2017, 23:03 UTC)TeddyPanda napisał(a): [RP OFF]

Wybaczcie, ale niestety nie jestem w stanie przewidzieć co zaserwuje mi gra :Tongue Kiedy więc naga kolonistka w kamizelce kuloodpornej dołączyła do mojej osady musiałem to jakoś opisać, zdecydowałem się na bardziej humorystyczne rozwiązanie, ponieważ cała  sytacja w realnym świecie była by naprawdę kuriozalna Tongue Mam nadzieję, że udało mi się z tego jakoś wybrnąć, ale tego typu sytuacje to imo plus dla historii Smile 

[RP ON]

Hahahaha Biggrin Tadziu, tylko że ja lubię eksplorację Tongue

[RP OFF]

Nagle polubiłeś widzę XD
Załóżmy, że tym razem nie chciałeś lecieć Biggrin

[RP ON]

Odpowiedz
#13
Dzień Piąty - Atak

Nic, kompletnie nic nie wskazywało, że tego dnia po raz pierwszy nasza mała kolonia zostanie zaatakowana. Wraz z Colon postanowiliśmy podzielić się obowiązkami i tak ja stałem się głównym budowniczym i myśliwym, z kolei Colon powierzyłem górnictwo w czym miała dość spore doświadczenie oraz postanowiłem powierzyć jej badania naukowe. Tammy okazała się bardzo inteligentną osobą i gdy tylko pokazałem jej schematy mojej Anacondy ta od razu podsunęła kilka rozwiązań, które można by zastosować by przyspieszyć naprawy, w dodatku sama zakwaterowała się w prowizorycznym laboratorium, które na potrzeby badań stworzyłem dzień wcześniej i od razu przystąpiła do pracy.

[Obrazek: NCmZeBE.png]

Korzystając ze swoich sond fotograficznych uzyskałem też dość spory obraz naszej najbliższej okolicy. Jak widzicie kolonia zaliczyła ogromny progres w stosunkowo krótkim czasie, posiadamy już dwa źródła energii i oprócz panelu słonecznego mamy generator zasilany zebranym drewnem. Stworzyłem też niewielką palisadę na północy, jak gdyby przeczuwając, że już wkrótce jedna z okolicznych grup piratów, bądź fioletowe plemię przypuszczą na nas atak rządni zgrabienia spoczywającego nad nami Horyzontu.

Nie myliłem się.

Wieczorem, gdy kończyłem obsadzać pole kukurydzy, tak aby nieco zróżnicować swoją dietę pierwszy raz zobaczyłem członka Fioletowego Plemienia. Nie był on trudny do zidentyfikowania, ponieważ dzierżył najeżoną kolcami maczugę oraz nosił tautaże pokrywające go od stóp do głów. Krzyczał on do mnie coś w niezrozumiałym języku biegnąc w moją stronę z ewidentnie nie pokojowymi intencjami. W pośpiechu rzuciłem się do okopu, serce zabiło mi mocniej, wkrótce potem na placu boju pojawiła się Colon, a ja wiedząc, że czym bardziej pozwalam się do siebie zbliżyć się dzikusowi tym maleją nasze szanse. W walce wręcz nie miałem szans, najeźdźca był wyraźnie wyższy, niezwykle umięśniony i szybki, a ja posiadałem jedynie szybkostrzelny blaster.

Wychyliłem się i oddałem serię strzałów. Energetyczne pociski trafiły dzikusa w lewe ramię oraz tors, jednak nie zatrzymały go. Wydał on z siebie przeraźliwy ryk i parł dalej wyraźnie niewzruszony krwią, która trysnęła mocno z jego ciała zostawiając na ziemi krwawy ślad. Schowałem się w okopie patrząc z niecierpliwością na wskaźnik naładowania karabinu, miałem wrażenie, jakby każda sekunda trwała co najmniej o dwie minuty za długo.

[Obrazek: cc1T23O.png]

- Co robisz? - warknęła Colon - zastrzel go!
Łypnąłem na nią z wyrzutem wskazując na poziom energii broni.
- Nie mogę, karabin się ładuje! 
Colon spojrzała na mój nowoczesny blaster niczym na tandetną zabawkę ze sklepu "Wszystko po cztery kredyty"
- To co to za badziew? Kiedyś do strzelania używało się ołowianych kul a nie baniek na choinkę!
- Powiedziała osoba biegająca nago po lesie - prychnąłem - poza tym ten typ spadnie nam zaraz na głowę, a ty chcesz się teraz kłócić?
Colon zamilkła. Jeden do jednego.
Gdy wychyliłem się by oddać kolejną serię dzikus był już o krok od naszych umocnień. Momentalnie, celując z biodra wystrzeliłem serię pocisków. Jego krew buchnęła mi prosto w twarz, zakołysał się i przewrócił jak rażony piorunem upuszczając swą maczugę. Przyjrzałem się pokonanemu wrogowi. Oddychał on z trudem z twarzą pełną bólu.

- Jasny gwint nadal żyje - powiedziałem przez ramię do Tammy.
- Więc wykończ go!
Mam pewną zasadę, nie zabijam bezbronnych i nie miałem zamiaru jej łamać nawet wtedy kiedy jako przeciwnika miałem jaskiniowca w zasadzie niewiele różniącego się od opanowanego rządzą krwi zwierzęcia. Bądź co bądź nadal był to człowiek. Prymitywny, ale jednak. Pokręciłem głową w geście odmowy.
- Nie zamierzam tego robić.
- Więc pozwól, że ja zrobię to za ciebie!
Tammy przepchnęła się do przodu (co sprawiło mi pewną przyjemność) przeskoczyła przez worki z piaskiem i zaczęła szaleńczo okładać pokonanego wroga po czaszce za pomocą swojej pałki.
- Giń, giń, giń! - krzyknęła i przestała dopiero w momencie, w którym dzikus był już stu procentowo martwy.
Naprawdę wolałbym wam oszczędzić widoku jego rozłupanej niczym orzech czaszki (sobie zresztą też). Z odrazą odwróciłem wzrok.
- Tadek!
- Tak? - spytałem niepewnie
- Ten typ miał na sobie całkiem fajne spodnie. Mógłbyś ocenić jak wyglądam?

[Obrazek: lkjuIHS.png]

Odpowiedz
#14
Waleczna laska ci się trafiła
Odpowiedz
#15
(23.01.2017, 17:34 UTC)Kahea napisał(a): Waleczna laska ci się trafiła

Nom staram się roleplejować ich cechy charakteru, a Tammy ma wielkie zamiłowanie do walki wręcz i do badań, dodatkowo jest np. chciwa i jest pesymistką,  próbuję te wszystkie cechy oddawać np. pisząc dialogi z nią, czy opisując zachowanie Smile Gdyby to była osoba stroniąca od przemocy ta sytuacja mogłaby wyglądać całkiem inaczej Smile!

Odpowiedz
#16
Dzień Szósty - Przygotowania

- Oni wrócą. To był tylko zwiadowca. Wrócą liczniejsi i lepiej uzbrojeni.
Ostrzegła mnie Colon, kiedy jeszcze nie do końca rozbudzony konsumowałem jedną z racji żywnościowych, którą zabrałem ze swojej Anacondy.
- Wiesz o nich coś więcej?
- Niewiele. Bardzo silnie strzegą swoich granic i terenów łowieckich, ale jest jedna rzecz, której zdecydowanie powinieneś się bać.
- Co masz na myśli?
- To kanibale.
Przełknąłem ślinę. To fakt przypadki rytualnego kanibalizmu zdarzały się i w zamieszkanych systemach i był on stosowany przez niezliczone sekty światów zewnętrznych. Nigdy z kolei nie miałem z nimi styczności i zazwyczaj omijałem szerokim łukiem systemy rządzone przez fanatyków o ile nie sprowadzało się to do kontraktów w stylu przynieś-zanieś-pozamiataj, bądź szybkiego uzupełnienia paliwa i odlotu w siną dal.
- To kanibale - powtórzyła Colon - znajdą cię, porwą, a potem zeżrą, miej to na uwadze i nie wahaj się pociągać za spust.
Wyszła a ja natychmiast ruszyłem za nią.
- Gdzie idziesz? - spytałem, ale już wiedziałem, że kieruje się w stronę gnijącego w słońcu trupa.
- Są jak wataha rozwścieczonych wilków, ale przecież nie nazwiesz wilka złym co nie?
- Po prostu się przystosowali - dokończyłem za nią. Pokiwała głową z aprobatą.
- Jednak nie jesteś aż tak głupi - powiedziała uśmiechając się z przekąsem - wracaj do bazy, idę go po pochować. 

[Obrazek: GZfn3NI.png]

Dzisiaj zrozumiałem, że to dopiero początek. Kiedy plemię fioletowych stwierdzi, że ich zwiadowca zbyt długo nie wraca zapewne wyślą w te okolicę kolejną, znacznie groźniejszą grupę. Aby temu zaradzić potrzebowaliśmy znacznie silniejszej linii obrony i wraz z Colon opracowaliśmy plan umocnień w dwóch strategicznych miejscach.

[Obrazek: nMlbxqN.png]

Dwie czerwone linie, które zaznaczyłem na zdjęciu miały posłużyć jako trójstopniowa linia obrony, która zakładała budowę solidnych fortyfikacji, a także korytarzy pułapek oraz dziedzińców, które pozwolą na ostrzał zupełnie odsłoniętych przeciwników. Plan zakładał też kompletne wycięcie lub wypalenie sporych połaci roślinności i transport głazów oraz częściowe wkucie się w pobliskie, niewielkie wzgórze. Jeszcze tego samego dnia przystąpiliśmy do pracy, a aby zdobyć niezbędny materiał postanowiłem rozebrać znajdującą się blisko naszego domu ruinę.

[Obrazek: mZ16a7T.png]

Odpowiedz
#17
Dzień Dziewiąty - Fala Gorąca

Ostatnie trzy dni zajęło nam głownie górnictwo oraz ścinanie okolicznych drzew i uprawa roślin. Zacząłem też budować umocnienia na południu wykorzystując do tego zebrane wcześniej kamienne bloki. Aż do dziewiątego dnia, w którym obudził mnie olbrzymi upał.

Gdy tylko otworzyłem oczy poczułem, że temperatura jest o wiele wyższa niż zazwyczaj, chociaż ta sama w sobie była dość wysoka. Spojrzałem na termometr, który był jedną ze standardowych funkcji mojego multinarzędzia.

40 stopni celsjusza! I w dodatku wskaźnik wciąż podnosił się do góry! Wolałem nawet nie myśleć jak gorąco musiało być na zewnątrz.

[Obrazek: jQzwSrz.png]

- Można smażyć jajka na chodniku - powiedziała Tammy jedząc ugotowane przez siebie proste danie z ziemniaków.
- Szybko urosły - odpowiedziałem zdziwiony.
Tammy rzuciła na mnie swe mordercze spojrzenie.
- Ziemniaki! - dodałem skruszonym tonem - czy to tutaj normalne?
- Temperatura czy ekspresowy wzrost roślin?
- W sumie to i to.
- Radzę ci zacząć się przyzwyczajać, na tej planecie mało co jest normalne.

Większość dnia spędziliśmy więc w środku bazy. Do wieczora udało mi się skonstruować kilka klimatyzatorów, które umieściłem w głównej kwaterze oraz sypialniach. W kuchni z kolei zamontowałem dwie sztuki i już wkrótce panowała tam ujemna temperatura, która potrzebna była by zakonserwować zebraną żywność. Pozostało jedynie czekać, gdyż wyjście na zewnątrz, nawet na krótką chwilę mogło skutkować zabójczym udarem.

Odpowiedz
#18
Dzień Jedenasty - Fioletowe Plemię

- Słyszysz to? 

Tammy szturchnęła mnie w ramię, gdy siedziałem z rękami wyciągniętymi na stół cierpiąc już na wczesne objawy udaru słonecznego. To już trzeci dzień, a upały nie ustają. Na zewnątrz panowało istne piekło, a ja chcąc nie chcąc byłem zmuszony raz po raz opuszczać bazę, choćby po to by uzupełnić paliwo w generatorze, a także kilkukrotnie naprawić drobne awarie przewodów i paneli słonecznych. 

- Po prostu daj mi umrzeć - powiedziałem nie podnosząc głowy znad stołu.

Tammy prychnęła ze złością, po czym usłyszałem trzask drzwi. Niech sobie strzela te fochy jeśli chce! Drzwi trzasnęły jeszcze raz i usłyszałem jak Tammy wbiega do jadalni oraz jej ciężki oddech.

- To fioletowi! - krzyknęła
A teraz chce się mścić. Typowe.
- To fioletowi! Rusz tyłek! Pięciu albo sześciu!
Dopiero po chwili dotarło do mnie jak poważna była sytuacja. 
Zerwałem się na równe nogi i chwyciłem karabin i wybiegłem na zewnątrz. Spora grupa ubranych w plemienne stroje ludzi przekroczyła już nasze umocnienia i szybko zbliżali się w naszym kierunku. Gdy tylko wycelowałem w jednego z nich by oddać strzał barczysty, maszerujący na tyłach grupy mężczyzna, którego charakteryzował spleciony sięgający do połowy pleców warkocz zawołał.

- Nie strzelać. My nie przyszli walczyć. My szukać nasz towarzysz. Czy wy go przypadkiem nie widzieć?
Stanąłem jak wryty.
- Słucham?
- Czego blada twarz nie rozumieć. My szukać zwiadowca.
Przekląłem domyślając się  o kogo im chodzi, a przed oczami stanęła mi Tammy okładająca po czaszce ich przyjaciela.
- Ja tu nikogo nie widzieć - powiedziałem niepewnie, a przywódca grupy spojrzał na mnie spode łba.
- Łindzia rozejrzeć się, blada twarz nie przeszkadzać!
Tamy podbiegła do mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Spokojnie, panuję nad sytuacją - szepnąłem.
- Pozwoliłeś tym troglodytom tutaj wejść!
Jeden z plemiennych ludzi właśnie szturchał patykiem panel słoneczny.
- Powęszą i sobie pójdą.

Sytuacja z minuty na minutę robiła się coraz bardziej napięta, a my, wiedząc, że przeciwnik jest w sporej przewadze pozwoliliśmy przeszukać, obwąchać i wymacać każdy przedmiot i każdy skrawek ziemi na naszym terenie. Starałem się obejmować wzrokiem wszystkich wrogów na raz trzymając broń w pogotowiu. W końcu przywódca ponownie się odezwał, wyraźnie niezbyt zadowolony.


[Obrazek: YA7XZNm.png]

- Gdybyście spotkać Zwiadowca, wy go związać i przyprowadzić do wioska. Wódz dużo zapłacić w srebro i skóry.
- My tak zrobić - odpowiedziałem nie ukrywając ulgi
- Łindzia żegnać
I skierowali się z powrotem w stronę północnych umocnień, jednak w tym samym momencie dostałem silnego udaru słonecznego, a w mojej głowie zamigotały napisy - srebro, kredyty, kredyty, srebro, profit, Robigo (Robigo to stara miejscówka do nabijania masy kasy w Elitce Madziu).
- Łindzia czekać!
Cała grupka odwróciła się do mnie ze spojrzeniem jakbym wypowiedział w ich stronę jakąś obrzydliwą obelgę.
- Blada twarz znaleźć taka maczuga! - podbiegłem szybko do składziku, podniosłem leżącą tam maczugę należącą wcześniej do zwiadowcy i podrzuciłem łapiąc raz w lewą, raz w prawą dłoń niczym nieudolny akwizytor chcący wcisnąć swoją tandetę losowemu naiwniakowi.
- Wódz nie chcieć przypadkiem pohandlować?!
Tammy nie odzywała się do mnie przez całą resztę dnia.

Odpowiedz
#19
Dzień Trzynasty - Kapsuły

To będzie bardzo krótki raport, ponieważ ostatnio naprawdę niewiele się dzieje. Upały wciąż trwają dlatego budowa umocnień odbywa się jedynie wieczorami. Skończyliśmy prace na południu i zaczęliśmy budowę muru na północy. 

W okolicy dzisiaj rozbiły się kapsuły orbitalne. Nie zgadniecie co zawierały!

[Obrazek: IcL38pz.png]


To nie jest normalna planeta...

Odpowiedz
#20
Jeśli ktoś czyta to prosiłbym o jakieś komentarze. Głównie chodzi mi o to jak podobają się wam dialogi, opisy czy ogólnie mój styl pisania, co jest dobre a co szwankuje? Jest to dla mnie bardzo ważne i bez bicia przyznam, że Husarska Kolonia to dla mnie mały poligon do testów, w którym sprawdzam swoje umiejętności pisarskie, by potem być może napisać coś innego Smile

Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości