Preordery jeszcze ujdą - tego typu akcje pojawiają się późno w życiu produkcyjnym gry i są bez wpływu na jej jakość. Naciąć się można, ale dlatego, że gra byla slaba od samego początku i co najwyżej ten fakt zatajono (Duke Nukem, Aliens: Colonial Marines). Jak ktoś chce mieć super wypas figurkę i zlotą skórkę na karabin to jego sprawa, ale tak jak piszę: nie ma to tak naprawdę wpływu na jakość gry. Co najwyżej wydawca się cieszy, bo im więcej preorderów tym mniejsze ryzyko związane z "weekendem otwarcia".
Early access - to zupełnie inna para kaloszy i tu jakość ostatecznego produktu bezpośrednio zależy od ilości osób taki projekt wspierających. A i tu można się naciąć na nieuczciwych ludzi, którzy zbiorą kasę i wydadzą na "laski i alkohol", no ale takie ryzyko.
W czasach przedinternetowych też były wielkie wtopy wydawnicze, a i ówcześni marketingowcy takie cuda wyczynali, że głowa mała. Jak wyróżnić z tłumu i sprzedać grę, która wygląda dokładnie tak samo jak wszystkie inne - jednym pikselem ganiasz inne piksele?
A akcję z Chrome od Techlandu pamiętacie? Ktoś grę pamięta? "Polskie Halo dla ubogich"? Nie dało się ukończyć bodajże 9 misji, bo trzeba było rozwalić drzwi używając mecha, ale do żadnego nie dało się wsiąść. Techland rozsyłał dodatkowe płytki z patchem klasyczną pocztą!
Ja preordery robię od czasu do czasu, ale mogę je wymienić na palcach jednej ręki:
1. Halo: Reach - dla fizycznych dodatków (nie przypominam sobie, żeby były jakieś bonusy w samej grze)
2. Wiedźmin 2 - dla fizycznych dodatków
3. Mortal Kombat X - dla figurki Sub-Zero i Scorpiona
4. Gears of War 3 - jedyny zawód. GoW 1 i 2 były bardzo dobrymi grami, ale trójka kompletnie nie przypadła mi do gustu, dlatego Judgment Day nie kupiłem w ogóle już (ograłem jak MS dał go w programie Games with Gold) i najnowszej czwórki też nie mam zamiaru kupować.
5. Star Wars: Battlefront - jedyny preorder ze względu na zawartość w grze (season pass), ale, na szczęście, jestem zadowolony, mimo wielu malkontentów
DLC, moim zdaniem jest dużo gorszym zjawiskiem niż preordery, bo coraz częściej nie ogranicza się do nie wnoszących nic do rozgrywki skórek i siodeł dla koni, ale jest wycinany content, który potem jest sprzedawany osobno - parę afer z Capcom, gdy okazywało się, że materiały sprzedawane jako DLC są od początku w kodzie gry i tylko sukcesywnie odblokowywane.
Jak może wyglądać DLC pokazało CD Projekt, które pojedyncze przygody i sprzęty dawało za darmo, a płacić kazało dopiero za naprawdę duże rozszerzenia, które równie dobrze, mogłyby być wydane jako kontynuacje, tak jak to zrobiło Ubi z Assassin's Creed 2, gdy na tym samym silniku wydało od razu Brotherhood i Revelations, które swobodnie mogły być wydane jako DLC do "pierwszej" drugiej części.
Co do konsol, to nie zgodzę się, że ograniczają i uproszczają gry - chciałbym zwrócić uwagę, że to rynek konsolowy ciągnie sprzedaż gier wideo i tak było od zawsze - najpierw były konsole, dopiero potem komputery osobiste. Rynek polski jest specyficzny i raczej nie jest wyznacznikiem trendów światowych