Nielegalne Eskapady z dziennika Vaye Anders
#1
//WCZYTUJĘ WPIS Z 01-02-3306 15:40 GT//TYTUŁ WPISU: "REŻIM"//DANE LOKALIZACYJNE: JENKINS BASE - SUTERUKU//KATEGORIA: HISTORYJKA - PRACA//


[Obrazek: ziV6U85.png]

Vaye nie wyglądała dobrze, przypominała co najwyżej wrak człowieka. Przejrzała się w lusterku siedząc w fotelu pilota i gdy tylko zobaczyła swój wizerunek, na jej twarzy pojawił się grymas. Nie tracąc czasu na poprawienie znoszonego make-upu, czy zakrycia kilku nowych (całe szczęście małych) blizn na policzku zaczęła przebierać się w swój "wyjściowy strój" - lekki pancerz wspomagany z możliwością pracy w próżni kosmicznej, materiałową, czarno-fioletową pelerynę z kapturem opadającą na lewe ramię i poszarpaną spódnicę ponad kolana wykonaną z tego samego materiału i w tych samych barwach co peleryna. Ten strój towarzyszył Vaye w pracy od lat i zmieniał się razem z nią, była to jej wizytówka. Wstała z fotela, wzięła do rąk kamerę i zaczęła nagranie.

- Witaj, drogi widzu i witaj ja sprawdzajaca jakość nagrania. - głos komandorki był niski i chłodny. - Z tej strony Vaye Anders, komandorka Skrzydlatej Husarii i kobieta o złej reputacji w wielu zakątkach galaktyki.
Vaye odwróciła na chwilę wzrok od kamery i podrapała się po swoim trochę okrągłym, trochę kanciastym podbródku.
- Postanowiłam założyć ten dziennik z myślą, że warto pozostawić po sobie coś na tym świecie, jeśli któryś z moich wrogów w końcu złapie mnie z opuszczoną gardą poza pancernymi ścianami jednego z moich statków. - Vaye zachichotała, po czym od razu posmutniała. - Mimo...iż nie sądzę, że nastąpi to prędko. Jeśli mnie znasz, to wiesz, że w trakcie swojej kariery próbowałam wielu zajęć. Od łowczyni nagród, przez handel, eksplorację czy nawet tę bezsensowną zabawę w bohaterkę wojny z Thargoidami...chociaż daleko mi było do bohaterki czy dobrej pilotki...heh...

Gdy tylko upewniła się, że pancerz dobrze na niej leży i odstawiła kamerę, udała się na pokła portu. Ruszając do wyjścia ze statku, zawiesiła i zapięła hełm pancerza na małym haczyku umiejscowionym nad prawym biodrem oraz przewiesiła swój karabin wyborowy przez ramię. Od kilku dni pomagała tutejszej mafii wygrać wojnę z pomniejszą imperialną frakcją. Jej przyjaciel Sharon obmyślał plany, a Vaye wcielała je w życie.

Vaye szła szybkim krokiem wzdłuż korytarza odziana w swój czarno-szaro-czerwony pancerz, ciężkie buty głośno stukały o stalową podłogę. Jedynymi ludźmi przebywającymi w korytarzu była para pracowników sanitarnych krzycząca na siebie nawzajem próbując przepchnąć jakiś wózek przez zbyt ciasne drzwi.

Korytarz nie należał do najbiedniejszych, był czysty, a oliwkowa farba pokrywająca prawie całą jego powierzchnię wyglądała jakby położono ją kilka dni temu. Gdzieniegdzie leżały jakieś stalowe skrzynie i pojemniki, czy donice z roślinami ozdobnymi nieudolnie starającymi się ukryć militarny charakter portu.

Vaye stanęła przy podwójnych drzwiach na końcu korytarza, przyłożyła jakąś kartę do czytnika i weszła do kolejnego pomieszczenia. Cały pokój był pokryty czernią i kolorowymi mazajami mieszającymi się z logami różnych karteli i band pirackich, pokój nie był zbyt duży, a po stronie przeciwnej do drzwi wejściowych stały drewniane biurko i 3 tanie krzesła. Jedno krzesło za biurkiem, a dwa przed. Krzesło za biurkiem zajmowała sekretarka pracująca na swoim Duradrive, ta podniosła wzrok i zobaczyła Vaye stojącą z założonymi rękami przy wejściu.

- Dzień dobry! Pani do pana Sharona? - sekretarka odezwała się ciepłym głosem kładąc zablokowany Duradrive na biurko zapełnione innymi klamotami używanymi w biurach.
- Tak. - Vaye odezwała się po czym ruszyła w stronę drzwi na prawo od biurka. Sekretarka pokazała Vaye gestem, że ma się zatryzmać i usiąść na krześle.
- Ale gdzie pani się tak śpieszy? Nowe wytyczne zmuszają mnie do rejestrowania każdego kto odwiedza naszą kwaterę. - Pracownica Sharona znów podniosła Duradrive i wykonała kilka kliknięć. W tym czasie Vaye pokręciła lekko głową i usiadła na jednym z krzeseł.
- Imię i nazwisko? - Sekretarka zapytała patrząc Vaye prosto w oczy. Vaye odwróciła nieco wzrok by nie zachowywać nieprzyjemmnego kontaktu wzrokowego.
- Vaye Anders.
- Przepraszam...Wai?
Anders dobrze wiedziała na co się zapowiadało i już zaczęła się denerwować.
- Vaye...przez v.
- Vei?
- Nie, Vaye!
- Vej?
- Vaye!
- Veye?
- KURWA!
- K-u-r-v-a.
- Co jak?! Co ty tam piszesz?!
- Veye Anders Kurva. Ciekawe dane! Całe szczęście dla nas jestem mistrzynią w rozgryzaniu egzotycznych imion, hihi!
Vaye otworzyła lekko usta jakby chcąc coś powiedzieć, po chwili znów je zamknęła i podniosła brwi. Nie czuła nawet złości, było jej przykro.
- Po prostu...daj mi to samej napisać...
Sekretarka podała pada Vaye dalej mieniąc się głupawym uśmiechem pełnym dumy. Niestety, gdy Vaye oddała jej Duradrive, uśmiech znikł, a pojawiło się osłupienie i wstyd.
- Proszę do drzwi po lewej... - Głos sekretarki załamał się gdy zobaczyła ekran tabletu.

Vaye przeszła przez kolejne drzwi, kolejne pomieszczenie było prawie identyczne do poprzedniego tylko, że lepiej wystrojone. Stało w nim kilka drogich roślin doniczkowych, a dębowy stół, szkarłatny skórzany fotel i trzy skórzane kanapy stojące pośrodku pokoju wyglądały na bardzo kosztowne. W fotelu siedział Baron Sharon, skorumpowany imperialny polityk i niedoceniony poeta. Sharon był w trakcie układania jakiegoś wiersza, gdy Vaye mu przeszkodziła.

- Ah Vaye! Już martwiłem się, że coś poszło nie tak! - Sharon odezwał się, pokazując swój szeroki uśmiech. Vaye wiedziała, że dla niej ten uśmiech był szczery, po kilku miesiącach wspólnej pracy (tak, pracowała dla niego już wcześniej po prostu rzadziej) zrodziła się między nimi przyjaźń. Przyjaźń napędzana wspólną nienawiścią do Imperium.
- Proszę cię, jeśli mój kontakt w systemie docelowym jest niestabilny psychicznie, może powiedz mi o tym PRZED robotą. - Vaye pokazała palcem swoje nowe blizny. - A tak poza tym, co tam bazgrasz tym razem?
- Ach! Możliwość twojej tragicznej śmierci zainspirowała mnie do napisania trenu! Aaaaale skoro dalej żyjesz to jest gówno wart... - Sharon zgniótł szybko kartkę i wrzucił do stojącego obok fotela plastikowego śmietniczka. - A teraz...może opowiesz mi o tych twoich dziwnych akcjach na terytorium Husarii? Tak naprawdę tylko dlatego cię tutaj wezwałem, niepokoję się. Chyba nie próbujesz odtworzyć Załogi po...sama wiesz czym?

Vaye zamilkła. Sharon skanował ją wzrokiem, nie wiedział co wstąpiło w Vaye skoro jeszcze kilka miesięcy temu dostawała mini-PTSD na samą myśl o byłej Załodze.

- Muszę ją stworzyć...nie mogę odmówić... - Sharon szybko przerwał Vaye zanim rozwinęła swoją wypowiedź.
- Nic nie musisz! Popatrz ile osiągnęłaś sama, ile dobrych kontaktów, jak wiele dobrej reputacji! Nie możesz tego wszystkiego tak po prostu rzucić przez jakąś rodzinną tradycję! - Sharon zaczynał krzyczeć. Zirytowała go sama myśl o kierunku w jakim idzie jego przyjaciółka. - Co niby teraz zrobisz? Znów rzucisz się na Federację i Imperium z ogniem i mieczem? Kiedyś nie spojrzałabyś nawet na imperialsa, a teraz? W gronie twoich przyjaciół znajduje się emerytowany łowca nagród, miłośnik Imperium!

Vaye zacisnęła prawą dłoń, a lewą złapała się za włosy próbując opanować nagły przypływ emocji. Sharon zgarbił się w fotelu i objął twarz rękoma, żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć, atmosfera była naprawdę napięta. W końcu Vaye znalazła siłę by coś powiedzieć:

- Po prostu omińmy na dzisaj ten temat...mamy wojnę do zakończenia w tym systemie...

Ten dzień nie był specjalnie udany. Po kilku godzinach rozmów o strategii na obecną wojnę, Vaye wróciła na pokład swojego Pythona i udała się do Kamchy, gdzie miała brać udział w zorganizowanej akcji HSP. Być może to pomogłoby jej w zwalczeniu nagromadzonego stresu.

//KONIEC WPISU//
Pracując ze mną można zarobić 2 rzeczy: kredyty...albo kulkę w łeb. Statystycznie - to drugie zdarza się częściej, ale nie ma zabawy bez ryzyka, racja?

DZIENNIK POKŁADOWY
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Nielegalne Eskapady z dziennika Vaye Anders - przez Revenant-4 - 01.02.2020, 19:55 UTC



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości