Wspomnienia spod pokładu
#8
Na Discordzie już zapowiedziałem, że czasu mam co raz mniej i pomysł zostaje zawieszony. Wrzucę tu trochę tego, co zdołałem opracować wcześniej.


Dzień dwunasty

Dzień dwunasty mej podróży, 
Już się podróż mi nie dłuży. 
Kolejne proste rozrywki znajduję, 
Czasem w pierścienie planet wlatuję, 
Czasem lecę purpurowym kanionem, 
A czasem między asteroidami slalomem. 
Nie są to  imprezy wyszukane, 
Co Świńskim Ryjem są zakrapiane. 
Ale nie od tego jest eksploracja, 
Wszak eksploracja, to nie libacja.


Dzień trzynasty

Trzynaście, to liczba podobno pechowa, 
A już na pewno w przestrzeni,  
Gdzie panuje cisza grobowa, 
A za sterami piloci niedoświadczeni. 
Spotkałem dziś pilota dziwnego, 
W statku paliwa pozbawionego. 
Fuel rat to może nie najlepsze powołanie, 
Ale na trasie priorytetem jest wzajemne pomaganie. 
Kilkadziesiąt ton paliwa mu wysłałem, 
A podczas transferu zapytałem: 
Jak to się stało, że paliwa nie starczyło, 
Gdy w systemie gwiazda w sam raz do zaczerpnięcia? 
Oj, paliwo się skończyło, 
Bo zabrakło sprzętu do paliwa z gwiazd ciągnięcia. 
Jak żeś zaleciał tak daleko cywilizacji, 
Bez sprzętu podstawowego podczas eksploracji? 
Rzecz była bardzo u podstaw trywialna. 
Budowa statku dla górnictwa normalna, 
Jest w eksploracji niedopuszczalna. 
Spotkany w kosmosie podróżnik, 
Zapomniał, że po CG jego statek to już nie górnik. 
Nie pomyślał, by fuel scoopa z powrotem zamontować, 
A gdy się skapnął, było za późno by się ratować.


Dzień czternasty

Sobotni wieczór jest wręcz idealny, 
By  lecieć dalej na szlak astralny. 
Obok kolejnych gwiazd przelatuję, 
Kolejne systemy z pokładu skanuję, 
Kolejne planety sondami mapuję, 
Kolejne niespodzianki w kosmosie znajduję. 
Przyjemnie się skacze powoli, 
Tylko kilkanaście skoków dziennie. 
Statek karnie słucha się pilota woli, 
Na przód wciąż niezmiennie. 
Z każdym skokiem coraz bliżej celu, 
Którego osiągnięcie jest marzeniem wielu. 
Wszyscy ludzie w przestrzeni spotkani, 
Jednym tylko pragnieniem są opętani. 
Sięgnąć celu tak odległego, 
Poza horyzontem, a na wyciągnięcie ręki. 
Dolecieć do galaktyki skraju przeciwległego, 
I wśród podróżnych krążą jedne tylko lęki. 
Widmo  porażki to udręka, 
Która niektórych pilotów wciąż nęka.


Dzień piętnasty

Kolejny dzień marszruty, 
Przed siebie sunie purpurowy pielgrzym, 
Co w silniki jonowe jest obuty. 
Bariery zburzy ramieniem zbrojnym, 
By przejść po kosmosu oceanie spokojnym. 
Mija kolejne puste systemy, 
Przezwycięża kolejne niepokonane dotąd problemy, 
Mknie pośród gwiazd w próżni się żarzących, 
Dotychczas za horyzontem jedynie widniejących. 
Cel wciąż odległy, 
Daleko wciąż majaczy. 
Wszechświat staje się pielgrzymowi uległy, 
Oddaje się w ręce poszukiwaczy. 
Czego podróżni szukają? 
Czy zawsze to, czego pragną dostają? 
W zrywie ku nieznanemu uczestniczy wielu, 
A ilu spośród nich dotrze do celu?


Dzień szesnasty

Po prawie każdym moim przyziemieniu, 
Gdyby na miejscu była policja – skończył bym w więzieniu. 
Bezczelnie podwozie dewastuję, 
Gdy na jakiejś większej planecie ląduję. 
Przez brak pewnych umiejętności, 
Sprawdzam planetę pod kątem jej sprężystości. 
Każdorazowo mnie zaskakuje, 
Że mój statek gruchocze o ziemię, a nie podskakuje. 
Dziwny ten wszechświat pełen różności, 
Gdzie wszak nie ma takiej wspaniałości, 
Jak planeta z gumy zrobiona, 
W sam raz dla mojego podwozia zrobiona. 
Cóż, jak by się nie rozmarzyć, 
Trzeba na stałe limpety do naprawy wyposażyć.


Dzień siedemnasty

Jest to imponujące, 
A przynajmniej zaskakujące, 
Spotkać pilota na trasie eksploracji, 
Co próbuje dać pokaż gracji, 
Siedząc za sterami ogromnego transportowca, 
T-9 „Hunter” – po polsku „Łowca”. 
Nie wiem jak tak daleko dotarł, 
Pewno o śmierć nie raz się otarł, 
A pewnie i teraz jego podróż by się zakończyła, 
Gdyby pomoc, niestety nie z mojej strony, nie przybyła. 
Takie wyzwania mnie zawsze zaskakują, 
Piloci jak już coś postanowią, to nie próżnują. 
I nie wiem – jak oni to słowami ujmują, 
Że nienormalnym wyczynem sympatię sobie zjednują. 
No, ruszam dalej, bo droga daleka, 
A nie dotrze ten, co ciągle zwleka.


Dzień osiemnasty

Wciąż szukam, choć błądzę, 
W końcu znajdę, tak sądzę. 
Wszak tu chodzi nie tylko o pieniądze, 
Ale, o skryte lub nie, eksploratora żądze. 
Kolejne skoki, kolejne rozczarowania, 
Mimo to trwa festiwal skanowania. 
Tysiące planet i gwiazdy setki, 
Lecz nigdzie nie ma ELW sylwetki. 


Dzień dziewiętnasty

Miło jest kogoś poznać w zimnej przestrzeni, 
Nawet jak do spotkania jesteśmy zmuszeni. 
Co prawda dziwne to spotkanie, 
Gdy akurat trwa tankowanie, 
Ale ja na to nie narzekam, 
Piszę „Hello” lub „o7” i czekam. 
Dziś po takim zagadaniu, 
Pisaliśmy do siebie po jednym zdaniu. 
„Co cię tu przynosi?” 
„Właśnie Cię tankuję.” 
„A, jak tak, to ci dziękuję.” 
„Ty jesteś ten, co o paliwo prosi?” 
„Tak, jak mnie znalazłeś?” 
„Na chacie się darłeś, 
Coś jak <pomocy, paliwa nie zabrałem!>” 
„Tia, na poprzedniej gwieździe nie tankowałem.” 
„Starczy Ci już paliwa?” 
„Tak, ale rzecz to niesprawiedliwa, 
Czegoś co brakuje? 
Niech coś mą wdzięczność wykazuje.” 
A co Ty możesz takiego mieć, 
Czego ja mógłbym od Ciebie chcieć? 
„Niczego mi nie brakuje, choć za ofertę dziękuję” 
„o7, dziękuję” 
Chwila, skok i każdy odlatuje. 
Takie spotkania się zapamiętuje.


Dzień dwudziesty

Nic ciekawego, 
Nic nowego, 
Nic niesamowitego, 
Nic nieodkrytego. 
Przez cały dzień nic nowego nie odkryłem, 
Tylko czyjeś odkrycia powieliłem. 
Nie jest to bynajmniej budujące, 
Ale wręcz dołujące.


Dzień dwudziesty pierwszy

Gdzieś z tyłu głowy krąży zła intencja, 
Zawróć. 
Przez mózg toczy się podła tendencja, 
Powróć. 
Wciąż gad zniechęcenia jad toczy, 
Wróć. 
Ku bezpiecznej HRce mimowolnie odwracam oczy, 
Zawróć. 
Nie chcę podróży skracać! 
Powróć. 
Nie chcę jeszcze wracać! 
Wróć. 


Przez galaktykę wysłano wezwanie, 
A ja stawiłem się na nie. 
DW to dla mnie nie tylko wezwanie, ale i wyzwanie, 
Pierwszy raz odpowiedziałem na nie. 
Dotąd jeszcze nic nie udowodniłem, 
Na pół odległości trasy się od bańki nie oddaliłem. 


Wszak jest jeszcze czas by zawrócić, 
Jeszcze można bezpiecznie do domu wrócić. 


Ta nikła wątpliwość, 
Ta podła umysłu szkodliwość, 
Och, podła potylico, 
Skrywająca Judasza lico, 
Myśl niechciana echem rozbrzmiała, 
I choć wciąż zdaje się mała, 
To czuję, że wpływ na mnie wywiera. 
Część eksploratora że mnie zabiera. 
Toć to przecież absurdalne, 
By powstrzymały mnie powody tak trywialne. 
Ale z drugiej strony... 
Obecnie tylko gonię ekspedycji ogony. 
Jak zabraknie mi paliwa w baku, 
Nikt nawet nie zauważy mego braku. 
Nie jestem grupie niezbędny, 
Raczej ze mnie członek drugorzędny. 
Niech nad tymi rozważaniami sen zapadnie,  
Jutro się sprawie przyjrzę dokładnie.


Dzień dwudziesty drugi
Co raz wolniej mi się leci, 
Każda gwiazda dla mnie tak samo się świeci. 
Prysła bańka niezwykłości, 
Już nie pali się we mnie ognik ciekawości. 
Może rzeczywiście zawrócić z drogi? 
Wszak wszystko przede mną, to tylko kosmos srogi. 
Na tej planecie wyląduję sobie, 
Pojeżdżę łazikiem po lodowym globie. 
Przemierzam bezduszne lodowe doliny, 
Złowrogo się szczerzą kaniony, kotliny. 
Łazik mknie po zamarzniętej wodzie, 
Pewnie sunie po dziewiczym lodzie, 
Ale jednak czuję pewien niedostatek. 
Zawracam, by wrócić na statek. 
Słyszę już mruk silników przytłumiony, 
Opuszczam ląd ten zamrożony. 
Choć piękne są tu widoki 
To czekają mnie wciąż naprzód skoki.


No, możecie powspominać jak wyglądały początki wyprawy, bo mam dni aż do dnia 27, ale nie wszystko od razu. o7
[Obrazek: OgkgpKE.png]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Wspomnienia spod pokładu - przez Tryumfator - 21.01.2019, 14:56 UTC
RE: Wspomnienia spod pokładu - przez Haji-me - 21.01.2019, 15:57 UTC
RE: Wspomnienia spod pokładu - przez USSER-PL - 21.01.2019, 22:18 UTC
RE: Wspomnienia spod pokładu - przez Tryumfator - 22.01.2019, 21:37 UTC
RE: Wspomnienia spod pokładu - przez Muzzyx - 23.01.2019, 09:12 UTC
RE: Wspomnienia spod pokładu - przez Fenyl de Lechia - 23.01.2019, 09:28 UTC
RE: Wspomnienia spod pokładu - przez Tryumfator - 23.01.2019, 17:03 UTC
RE: Wspomnienia spod pokładu - przez Tryumfator - 25.03.2019, 21:09 UTC



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości