Meldunek nr 7: 3306-07-18
Łyk syntetycznej kawy stawia mnie na nogi. Verity jest niezwykle miła. Wyglądam przez okno i już wiem dlaczego! Cwana bestia z tego mojego asystenta komputerowego… Wiedziała na czym mi zależy ?
Faktycznie z bliskiej odległości mgławica przypomina mewę z rozpostartymi skrzydłami. Podoba mi się jej barwa i struktura. Jest tak blisko obszarów zamieszkałych, że nawet najmniejszym statkiem warto się tu wybrać. Wiem, że to tylko zwykła chmura pyłów, ale po setkach skoków to jednak miła odmiana dla oka. Poza tym warto mieć jakiś cel. Jakikolwiek, a mgławice są ciekawymi celami, przynajmniej dla mnie.
Przed samym skokiem w okolice jej centrum sprawdzam systemy. Tarcza w porządku, FSD i silniki ciągu także. Praktycznie statek bez zarzutu, ale przy którymś lądowaniu musiałem trochę mocniej łupnąć i korpus oberwał. Pora więc uruchomić drony naprawiające. Gdzież się one podziały..? Sprawdzam dalej po kolei: moduł naprawczy w porządku, wszystkie systemy bez problemu. Już wiem! Brakuje mi cargo w ładowni! Jak mogłem do tego dopuścić?
Verity mogła mi przypomnieć… Znowu usłyszała kilka przekleństw. Małe cargo musi być na wyposażeniu, choćby właśnie po to, aby drony mogły znaleźć się na pokładzie statku, a później ewentualnie w wyniku syntezy produkowane na bieżąco. Przecież gdzieś do Najjaśniejszej Gwiazdy muszą się podziać???
Patrzę na odczyty i wiem, że nie ma powodów do paniki, niemniej 75% sprawności kadłuba na początku wyprawy nie wróży dobrze. W dodatku na razie wykonałem lądowania na planetach z grawitacją nie większą niż lekko ponad 2 G. Nie pozbawię się możliwości kolejnych lądowań w obawie przed dalszymi uszkodzeniami. Na szczęście kilka skoków dalej w systemie
Seagull Sector DL-Y d3 znajduje się stacja w asteroidzie. Nazwa
Hell Port brzmi złowrogo, ale głupotą by było nie wykorzystać tej szansy. Ustawiam komputer na ten cel.
Meldunek nr 8: 3306-07-19
Nie zastanawiając się zbyt długo lecę w stronę niedaleko położonej bazy
Hell Port w
Seagull Sector DL-Y d3. To prawdopodobnie jedno z ostatnich miejsc na trasie mojej wyprawy, gdzie będę mógł wprowadzić jakieś drobne zmiany w konfiguracji mojego statku, dokonać naprawy kadłuba i uzupełnić zapasy prowiantu. Właściwie cele mam dwa, o których wspomniałem w poprzednim meldunku. Główny, to wrzucenie choćby małego cargo rack-a, żebym miał gdzie schować naprawcze drony.
Cały czas nie mogę pojąć, jak o tym zapomniałem…? Nie ma co! Kilka skoków i sprawa będzie zamknięta. Swoją drogą ciekawi mnie ta baza. Przeglądam informacje o niej:
"Stacja jest całkowicie kontrolowana przez anarchistyczną frakcję zwaną Gangiem Czarnej Flagi i nie ma nikogo, kto się im sprzeciwia. Jednak tym piratom udało się zbudować i obsługiwać w pełni wyposażoną bazę asteroid, która ma nawet stocznię, co czyni Hell Port stocznią najbardziej oddaloną od rdzenia galaktycznego. Piloci, którzy rozważaliby zakup statku w tym miejscu, nie powinni pytać, skąd ten statek pochodzi.". Będzie ciekawie...
Sam
Hell Port, to wydrążona w skale baza z lądowiskami klasy L, więc spokojnie mogę skorzystać z jej dobrodziejstw moim Columbusem. Zadziwiający jest też tłok w jej okolicy. Kręci się tu wiele statków. Od małych Diamondback Scoutów, po wielkie Imperial Cuttery. W dodatku jeden z nich próbuje dobrać mi się do tyłka. Normalnie bym mu nie odpuścił, ale Columbus, to nieuzbrojona jednostka eksploracyjna ze słabą tarczą, a w dodatku mój korpus ma 75% sprawności. Unikam więc walki i nie daję się wciągnąć w bijatykę. Gubię intruza i po chwili jestem w bezpiecznej strefie samego
Hell Port.
Grzecznie proszę o pozwolenie na dokowanie, wymieniam protokoły, pokornie poddaję się skanowaniu mojej ładowni i po chwili otrzymuję komunikat o możliwości lądowania.
Sama baza sprawia wrażenie surowej w środku, jak większość wydrążonych w kawałkach asteroid. Ta jednak wygląda, jakby była w dalej w budowie. Widać, że brakuje jej jeszcze trochę do pełnej sprawności, chociaż pod względem usług nic jej zarzucić nie można. W ramach usług jest stocznia, można kupić wiele niezbędnych modułów, a nawet zająć się handlem. No proszę… Nie spodziewałem się, że w takiej odległości od zamieszkałej części znajdę takie miejsce. Nie dopytuję jednak o szczegóły. Traktuję tutejszy pobyt jako konieczność i staram się sprawy załatwić szybko.
Oddaję na chwilę w ręce mechaników mojego Columbusa, którzy w szybkim tempie montują mi cargo rack-a klasy 2. Więcej nie potrzebuję. Jak mi zabraknie dronów, to mam tyle materiałów, że spokojnie je sobie wyprodukuję później na statku. Inny zespół naprawia korpus, który wymagał niezbędnych korekt, aby odzyskać 100% sprawności. Ja w tym czasie wydaję trochę Credytów na uzupełnienie zapasów i zakup dronów naprawczych. Zastanawiam się jeszcze chwilę, czy czegoś nie brakuje. Zaraz, zaraz! A może wymienić Verity? Na twarzy pojawia mi się lekki uśmiech. To świetna okazja na zmianę komputera głównego.
Verity wyczuwa chyba sprawę i łagodnym głosem zachęca mnie do odpoczynku. Pyta z zainteresowaniem o dalsze plany i przeprasza, że nie wpadła wcześniej na to przeklęte cargo. Sprytnie… Skoro stać ją na czułości, to chyba jej odpuszczę. Niech jeszcze zostanie. Obym nie żałował! ?
Proszę o pozwolenie na start. Natychmiastowa zgoda. Opuszczam
Hell Port i razem z Verity ustawiamy cel na
BD-10 1848. Tak! To centrum Mgławicy Mewy.