W skafandrze przez nicość...
#11
Dziennik kapitański, data gwiezdna 330408132121

Zarobiony po pachy.... Zbieranie złomu po układzie męczące strasznie jest. Ostatnio znalazłem jakąś starą kapsułę ratunkową. Udało mi się jakoś ją otworzyć, a tam z hibernacji obudził się jakiś mały człowieczek z czarnym wąsikiem z głośnym Szajse! pognał korytarzem w Maskelynce...
- Ki diabeł? pomyślałem i chwyciwszy rurę pobiegłem za oszołomem. Ten z nienacka wyciągnął łapę przed siebie i prawie oczy mi powybijał. Wiele się nie zastanawiałem i dostał z bańki.
Gdzieś tego truchła musiałem się pozbyć... zaraz .... tu niedaleko jest śluza zewnętrzna.
- Wywalę dziada w kosmos, ale bez kapsuły. O!
Po dłuższej szamotaninie przy włazie pomogło dociśnięcie kolanem. Coś chrupło i denat wkońcu wpadł do środka.
- No bydlaku! Daswidania!
Wcisnąłem czerwony guzik i odwóciwszy się poszedłem szukać baru bo na trzeźwo to się dziś nie da.

[Log off]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości